Jamajka: złap ją, jeśli potrafisz

Na pięćdziesięciolecie niepodległości Usain Bolt i jego kompania wywożą z Londynu wszystkie kruszce igrzysk. Jedni mówią: doping. Inni: geny i kult sprintu

Publikacja: 11.08.2012 13:00

Jamajka: złap ją, jeśli potrafisz

Foto: AFP

Konferencja już się skończyła, ale on zatrzymał wychodzących z sali. „Poczekajcie, mam jeszcze coś do powiedzenia – wstał i wyciągnął dłonie nad tłumem. – Teraz słuchajcie: jestem żywą legendą. Ogrzejcie się w blasku mojej chwały". A żeby nikomu nie przyszło do głowy potraktować tego zupełnie serio, dodał: „Jeśli tego jutro nie zobaczę na czołówkach waszych gazet, to koniec. Nie gadam już z wami". I wyszedł z sali.

26 lat temu, 21 sierpnia 1986 r. urodził się Usain Bolt

Wyszedł, rzeczywiście, jako legenda. Nikt przed nim nie zdobył dwa razy z rzędu mistrzostwa olimpijskiego na 100 i 200 metrów, a w sobotę wieczorem Usain Bolt może też jeszcze ze sztafetą obronić złoto na 4x100 m. W Pekinie cztery lata temu dzielił tron króla igrzysk z pływakiem Michaelem Phelpsem. W Londynie zostawił Phelpsowi ledwie skrawek miejsca.

Real i Barcelona sprintów

Jamajska reprezentacja zdobyła już w Londynie trzy złote, cztery srebrne i trzy brązowe medale Wszystkie na bieżni. A jamajskie ślady są też na innych lekkoatletycznych medalach. Brytyjska mistrzyni siedmioboju Jessica Ennis to córka Jamajczyka. Amerykańska złota medalistka na 400 m Sanya Richards-Ross to po prostu Jamajka, zresztą z rodzinnych stron Bolta, okolic Trelawny. Wyjechała jako 12-latka na Florydę i teraz startuje dla USA.

To była kiedyś normalna droga kariery najszybszych ludzi na świecie. Nauczyć się biegać na Jamajce – i w nogi.

Ben Johnson, były rekordzista świata i bohater największego dopingowego skandalu w historii lekkiej atletyki, z tego samego Trelawny wyruszył jako 15-latek do kanadyjskiego Ontario. Donovan Bailey, legalny rekordzista świata, trafił do Ontario jako 13-latek. Linford Christie, brytyjski lekkoatleta wszech czasów, opuścił wyspę jako siedmiolatek.

Ale to przeszłość, Sanya Richards-Ross jest gwiazdą ostatniego pokolenia sprinterów, które szczęścia i chleba musiało szukać poza Jamajką i zmieniać obywatelstwo. Dziś jeszcze się zdarza, że ktoś woli trenować za granicą, jak mistrzyni z Aten i Pekinu Veronica Campbell-Brown, mieszkająca na Florydzie. Ale to już nie konieczność, ale wybór. Na miejscu blisko domu jest wszystko, czego można chcieć: sława, pieniądze, dobre obiekty i dwa najsłynniejsze na świecie kluby szybkobiegaczy. MVP, czyli Maximising Velocity and Power, i Racers Track Club.

To Real i Barcelona sprintów, drużyny z najsłynniejszymi dziś trenerami, Stephenem Francisem i Glenem Millsem, fabryki medali. Francis to były księgowy, wielki niedźwiedź, któremu kiedyś podczas wizyty w Polsce zdarzyło się zasnąć przy grzejniku, gdy jego sprinter Asafa Powell, były rekordzista świata, miał konferencję prasową. Mills też nosi przed sobą potężny brzuch, olimpijskich sprinterów Jamajki wychowuje od 25 lat, ale doprowadził też do mistrzostwa świata na 100 m w 2003 Kima Collinsa z wysp St. Kitts i Nevis.

Z MVP, spod ręki Francisa, wyszła mistrzyni z Pekinu i Londynu na 100 m Shelly-Ann Fraser-Pryce. A Racers Track Club, w którym u Millsa trenuje Bolt, zgarnął w Londynie na 200 m komplet medali. Srebro i brąz zdobyli przyjaciele Usaina, Yohan Blake i Warren Weir. Za nimi trzema biegnie cały tłum następców, wychowanych w podstawówkach i szkołach średnich, w których może brakować pieniędzy na wiele rzeczy, ale nie na lekcje szybkiego biegania. Nic się Jamajce podczas 50 lat wolności od brytyjskiej władzy nie udało tak jak sprinty.

Tak jak na kenijskim płaskowyżu, w Iten, wyrósł cały przemysł biegów długodystansowych, tak w Kingston rozrastają się fabryki sprintu. Mechanizm, czy w Afryce, czy na Karaibach, jest ten sam: młodzi patrzą na gwiazdy, które wybiegły z tej samej biedy, a dziś z fortun zarobionych na bieżni budują ośrodki, hotele, wille. I budują je u siebie, a nie w Europie czy USA, dając znak: bądźmy dumni, nie musimy być Trzecim Światem. Jamajka startuje w igrzyskach od 1948 roku, zaczęła w Londynie, gdy jeszcze nie była niepodległa. Do Pekinu zdobyła tylko siedem złotych medali. W ostatnich dwóch olimpiadach dziewięć. Kiedyś medale zdobywali samotni wojownicy, dorywczo.

A dziś mistrzowie zjeżdżają z taśmy produkcyjnej. Prosto w bogate życie.

Bolt na samym kontrakcie z Pumą zarabia rocznie 9 mln dolarów. Blake, młody mistrz świata sprzed roku, biega z zegarkiem za pół miliona dolarów i jest gwiazdą Adidasa. Weir dopiero zaczyna wielkie zarabianie, prawie popłakał się po brązowym medalu, mówiąc, że cztery lata temu oglądał triumfy Bolta w Pekinie z kanapy przed telewizorem, a dziś biega obok niego w igrzyskach. Takie cuda.

Wyspa w bezruchu

Gdy Bolt wychodził z sali konferencyjnej w nocy po 1 polskiego czasu, trzy i pół godziny po wygranym finale 200 m, na Jamajce słońce właśnie zachodziło, kończąc szalony dzień. Święto niepodległości było 6 sierpnia, dzień po finale 100 m, ale póki trwa lekkoatletyka na igrzyskach, codziennie jest świętowanie. „Cała Jamajka stanęła bez ruchu, gdy się zbliżał finał 200 m. Na kilka godzin przed biegiem ludzie brali wolne w pracy. Zostawiali samochody na środku ulicy, żeby zdążyć przed telewizor. Krykieciści zagrali przy pustych trybunach, choć to jeden z naszych narodowych sportów" – mówi „Rz" jamajski dziennikarz Richard Delapenha. Ale Jamajka zatrzymuje się, nie tylko gdy są olimpijskie sprinty. Również wtedy, gdy trwają coroczne zawody szkół. Na stadionie jest komplet, gazety opisują szkolnych trenerów jak gwiazdy, telewizje rozstawiają kamery, zjeżdżają się lekkoatletyczni menedżerowie z Europy i Ameryki.

Do wspomnianego kenijskiego Iten pielgrzymują kandydaci na gwiazdy wytrzymałości, od biegów na 800 m po maratony. A na Jamajkę ci z genem szybkości. „Dostaję e-maile od kolegów z całego świata. Z Karaibów, z RPA, Indii, Nowej Zelandii. Z pytaniami, czy mogliby do nas dołączyć, trenować z Glenem Millsem" – mówi „Rz" Yohan Blake. Na pytanie, jak wielu młodych sprinterów klub może przyjąć, czy im zapewnia miejsce w internacie, Blake odpowiada podejrzliwie, że „warunki do treningu są na najwyższym poziomie i mamy przecież wiele domów na Jamajce". W pytaniu żadnej złej intencji nie było, ale oni są bardzo czuli na tym punkcie. Mają już dość czytania, że Jamajka to tylko Bob Marley (jego pomnik stoi przy stadionie, na którym trenują biegacze MVP), plaże, marihuana, sprinty i bieda. Że bawić się potrafią, ale budować już nie. Bardziej ich usztywniają tylko pytania o doping, a tu Jamajka ma swoje na sumieniu. Również Blake i dwoje innych biegaczy z grupy Millsa (wspomniany Kim Collins też miał dopingowy incydent), u których trzy lata temu wykryto substancję wprawdzie spoza listy zakazanych, ale mającą działanie podobne do jednego z zabronionych środków. Byli zawieszeni na trzy miesiące.

Jamajka tak naprawdę dopiero po Pekinie zafundowała sobie system ścigania dopingu dorównujący wymaganym standardom. Usain Bolt nie miał nigdy nawet najdrobniejszej wpadki, ale dopingowa obsesja zawsze sprintom towarzyszy. Do tego stopnia, że na konferencji po finale 200 m jeden z amerykańskich dziennikarzy przejęzyczył się, wygłaszając wstęp do swojego pytania, i powiedział: witam i gratuluję „Jamaican drug athletes" zamiast „Jamaican track athletes".

Przepraszał za wpadkę, a potem zadał pytanie: „Czy jesteś pewny, Usain, że wszyscy wasi sprinterzy są czyści?". Bolt odpowiedział: „Staramy się to pokazać. Ciężko trenujemy, mamy kontuzje, musimy brać kąpiele lodowe, padamy na bieżnię. I tak codziennie". On zawsze pytany o doping mówi o pracy, genach byłych niewolników, którzy zbierali skarby Jamajki i innych karaibskich wysp dla metropolii i tylko najmocniejsi przeżywali, o miejscowym jedzeniu, bogatym we wszystko, czego potrzeba sprinterom.

Naukowcy też są co do genów raczej zgodni: w regionie Morza Karaibskiego mieszkają ludzie ze szczególnymi predyspozycjami do szybkości, chodzi o proporcję mięśni szybkokurczliwych do wolnokurczliwych. I po medale sięgają sprinterzy z wielu karaibskich wysp, od Grenady przez Dominikanę po Trynidad i Tobago. Ale żadna z nich nie dorównuje Jamajce.

Bez szacunku dla Lewisa

„Tu nie ma żadnych wielkich tajemnic. Jamajka ma system pracy i kult wyników" – mówi Jason z Barbadosu, reporter IMC, telewizji, która ma wyłączne prawa do pokazywania igrzysk w regionie Karaibów. „Na Barbadosie, jeśli masz 17 lat i biegasz setkę w 10,7, mówią o tobie „the next big thing", robią z ciebie gwiazdę. A na Jamajce słyszysz: „10,7? Nie umiesz pobiec szybciej?". I potem nasze gwiazdy marnują talent na zabawach i wydawaniu pierwszych zarobionych pieniędzy, a ci z Jamajki trafiają w ręce dobrych trenerów i po roku czy dwóch biegają setkę w 9,9".

Największy żal Bolt ma do Carla Lewisa, który od dawna podaje w wątpliwość jamajską skuteczność w ściganiu dopingu, choć sam biegał w czasach, gdy wiele uchodziło płazem, a pytany o sprinterską wielkość Usaina w porównaniu ze swoją wielkością i Jessiego Owensa mówi tylko tajemniczo, że „czas pokaże".

„Straciłem cały szacunek do Carla Lewisa – mówi Bolt. – Nie wypada, będąc już poza sportem, uderzać w ten sposób w sportowców, którzy teraz biegają. On nie może się pogodzić z tym, że świat o nim zapomina". Przekaz dla Lewisa i dla świata jest łatwy do odczytania: cokolwiek robimy, nie jesteśmy bardziej nieuczciwi niż wy. Zamiast więc podstawiać nogę, po prostu spróbujcie nas dogonić.

Konferencja już się skończyła, ale on zatrzymał wychodzących z sali. „Poczekajcie, mam jeszcze coś do powiedzenia – wstał i wyciągnął dłonie nad tłumem. – Teraz słuchajcie: jestem żywą legendą. Ogrzejcie się w blasku mojej chwały". A żeby nikomu nie przyszło do głowy potraktować tego zupełnie serio, dodał: „Jeśli tego jutro nie zobaczę na czołówkach waszych gazet, to koniec. Nie gadam już z wami". I wyszedł z sali.

Pozostało 95% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem