Bajka o czterystumetrowcu na protezach, który pokonał zły los i wszystkie bariery, skończyła się wczoraj nad ranem na bogatych przedmieściach Pretorii. Ktoś wezwał policję, słysząc strzały w domu Pistoriusa.
Gdy policjanci przyjechali na miejsce, zastali ekipę ratowników, ale narzeczona sprintera, 30-letnia modelka Reeva Steenkamp, już nie żyła. Oscar strzelił do niej z pistoletu w ramię i głowę, kilka razy.
Próby wytłumaczenia od początku brzmiały absurdalnie: że to był nieszczęśliwy wypadek, bo Reeva zakradła się do domu, by zrobić Pistoriusowi niespodziankę na walentynki, a on wziął ją za włamywacza.
Pistorius opowiadał kilka miesięcy temu w wywiadzie dla „Daily Mail", że trzyma pistolet przy łóżku, ma też na wszelki wypadek broń maszynową. Ale policja nie znalazła w domu, na strzeżonym osiedlu za wysokim murem, żadnych śladów włamania. Postawiła najsłynniejszemu niepełnosprawnemu sportowcowi zarzut morderstwa. Zapowiedziała też, że nie zgodzi się, by wyszedł za kaucją, o co zamierza poprosić jego adwokat.
26-letni sprinter spędził noc w areszcie, dziś ma zostać przesłuchany. A z kolejnych przecieków zaczyna się układać zupełnie inny obraz Pistoriusa niż ten, który znaliśmy dotychczas. Raptusa, który groził znajomemu swojej narzeczonej, że połamie mu nogi, bo podejrzewał ją o zdradę. Aroganta, którego widywano pijanego i agresywnego.