Lolo Jones i czek, który wywołał awanturę

Płotkarka Lolo Jones raczej nie zostanie olimpijską bobsleistką. Poszło o czek na niecałe 742 dolary, a raczej o to, że w sportach zimowych miłość ważniejsza jest od pieniędzy

Publikacja: 22.06.2013 01:01

Lolo Jones i czek, który wywołał awanturę

Foto: ROL

Zaczęła dobrze. Kto nie pamięta – jesienią ubiegłego roku, po nieudanych startach na bieżni, zjawiła się trochę niespodziewanie na obozie kadry bobslejowej USA, pchała plastikową skorupę na szynach w pocie czoła, przeszła wewnętrzne eliminacje i, nieoczekiwanie dla wielu, dostała swą szansę, czyli miejsce w dwuosobowym bolidzie USA III w Pucharze Świata, za plecami doświadczonej pilotki, Jazmine Fenlator.

W tym roku też będzie obóz w Lake Placid, też będzie walka o start w Soczi, ale może Lolo Jones tam nie wpuszczą. Powód ma niepozorną postać czeku, dokładnie na 741 dolarów i 84 centy. Czek jest dla Lolo, od Amerykańskiej Federacji Bobslejowej i Skeletonu (USBSF), premia za zdobycze sportowe minionej zimy. Jones czek zobaczyła, skrzywiła się, pomyślała chwilę i pokazała go światu w internecie. Pokazała z miną zbolałą oraz z komentarzem, który brzmiał mniej więcej tak: – To jest za siedem miesięcy pracy w bobsleju. Za cały sezon. To jest właśnie to. Dodała trochę aktorstwa i reżyserii. Udając rozmowę telefoniczną z właścicielem wynajmowanego mieszkania, powiedziała: – W tym miesiącu trochę się spóźnię z czynszem.

Zbliżenie na czek. Napisy końcowe. Tak w Ameryce rodzi się olimpijska awantura.

Najbardziej obruszył się nie byle kto, złoty medalista igrzysk w czwórce Steven Holcomb. – Komentarz Lolo do czeku to policzek dla wszystkich bobsleistów – powiedział.

Mistrz filmiku nie widział od razu, bo akurat w dniu premiery trenował na siłowni w krajowym centrum przygotowań olimpijskich w Lake Placid, ale ludzie widzieli i mu powiedzieli. Jak obejrzał raz jeszcze, nerwy go wzięły jeszcze większe. – Naprawdę obraziła ludzi. Zarobiłaś dziewczyno 741 dolarów, więcej niż większość sportowców w naszej dyscyplinie. Na co zatem się do cholery skarżysz? – huknął (drogą internetową) i dodał dla pewności: – Wszyscy się ze mną zgadzają. Sposób, w jaki to oznajmiła, to zadzieranie nosa, bo ona jest dobrze znaną na świecie lekkoatletką, bo zarabia spore pieniądze w reklamach jako dwukrotna olimpijska płotkarka. I dała nam w twarz, bo nie dostała żadnych wielkich pieniędzy od bobslejów.

Takiego głosu zlekceważyć nie można, więc dzień po reakcji Holcomba Lolo Jones zabrała głos po raz drugi, za pośrednictwem jednego ze swych sponsorów, firmy Red Bull. W oświadczeniu napisała: – Nie chciałam nikogo obrazić, zawsze chciałam pomagać moim bobslejowym przyjaciołom. Wiem, że niektórzy się zadłużają, by móc startować w swym ukochanym sporcie. Moja partnerka Jazmine z bobslejowej dwójki i ja musiałyśmy przecież zbierać pieniądze na dokończenie ubiegłego sezonu. Reprezentacja finansuje tylko dwa z trzech zespołów. W lekkiej atletyce takich rzeczy się nie robi, nie wyobrażam sobie, jak mogłabym w trakcie sezonu szukać pieniędzy na starty i podróże. Przeto pokazałam ten czek, tylko po to, by przedstawić światu tę znaczącą różnicę. By ludzie wiedzieli. Bo w bobslejach pracuje się ciężej niż na bieżni. Bo olimpijczycy w tym sporcie poświęcają życie swej dyscyplinie i nie mają z tego nic, żadnych lukratywnych czeków i premii, jak to jest w innych popularnych sportach zawodowych. Może zatem ktoś doceni ten wysiłek.

Takie wyjaśnienie nie przekonało wszystkich. Twitter rozpalił dyskusję, w której świat bobslejowy nadal miał Lolo za złe pogardę dla czeku na 741,84 dol. – Spróbuj potrenować 7 lat, zanim coś powiesz. Ja jestem zdecydowanie na minusie, gdy porównam czas, gdy zaczynałem i gdy kończyłem karierę – napisał Brock Kreitzburg, z olimpijskiej czwórki 2006. – Rozmowa jest pierwszym krokiem do zmian. Tak zmieniliśmy lekką atletykę, tak możemy poprawić sytuację w bobslejach – odpowiedziała wcale zgrabnie Lolo, broniąc swego aktorstwa. W końcu znalazła też wsparcie. Bobsleistka Elana Meyers zaćwierkała, że dziękuje Lolo za „wydobycie problemu na światło dzienne, że ludzie w kolorowych bolidach nie są świetnie opłacanymi sportowcami, których tak się przedstawia w telewizji".

Głos zabrała także rzeczniczka USBSF Amanda Bird i wyjaśniła rzeczowo, jak to jest z finansami w mniej popularnych sportach zimowych w bogatej Ameryce. Czek dla Lolo został wyliczony na podstawie jej wyników z ubiegłej zimy. Były one następujące: załoga Fenlator i Jones zajęła drugie miejsce w zawodach otwarcia Pucharu Świata w Lake Placid, trzecie w pucharowych zawodach drużynowych w Igls (liczyły się czasy dwóch bolidów) oraz była w zwycięskim zespole, który wygrał bobslejowe drużynowe miksty (konkurencję nieolimpijską) w mistrzostwach świata w St. Moritz. Za wszystkie płatne miejsca Międzynarodowa Federacja Bobslejowa (FIBT) przekazała amerykańskiej regulaminową kwotę, a tę sprawiedliwie podzielono między sportowców, odpowiednio do wkładu. Wyszło jak wyszło.

– Na początku ubiegłego sezonu Lolo nie miała prawa do stypendium, bo nie miała startów – dodała rzecznik Bird. Te stypendia wyznaczane są w sierpniu każdego roku, zaraz po letnich krajowych mistrzostwach w pchaniu bobslejów. Największe stypendium wynosi 2000 dolarów miesięcznie. Czterokrotny zwycięzca Pucharu Świata i brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata Steven Holcomb, 16 lat w zawodzie, ma właśnie takie stypendium oraz czek za minioną zimę: niecałe 3000 dolarów.

W sumie chyba wyszło, że Lolo swym filmem jednak zaczęła walkę z bobslejową biedą. Holcomb przyznał, że ludzie naprawdę myślą, że po olimpijskim złocie jest milionerem. A on przed igrzyskami w Vancouver wziął kredyt na 45 000 dolarów, by kupić z kolegami pojazd (koszt 85 000 – 100 000 dol.) i płozy (10 000 każda). Po zwycięstwie czwórki USA w igrzyskach (pierwszym od 1948 roku) po prostu spłacił większą część kredytu.

Nadal żyje w centrum olimpijskim. Ma 33 lata i mieszka w akademiku – na tyle go stać. Po 16 latach w sporcie wyczynowym nie odłożył centa na emeryturę. Ale nie będzie niczego zmieniać. – Nie jestem tu dla pieniędzy, tylko dlatego, że kocham to, co robię. Nie sprzedam tego za nic w świecie – przyznał w emocjach.

I w końcu nie wiadomo, czy film z Lolo Jones i mizernym czekiem w roli głównej był za, czy przeciw temu, żeby miłość do sportu bobslejowego była ważniejsza od dolarów. Potwierdziło się tylko to, że Lolo ma trudny charakter, nawet jeśli występuje w słusznej sprawie.

Zaczęła dobrze. Kto nie pamięta – jesienią ubiegłego roku, po nieudanych startach na bieżni, zjawiła się trochę niespodziewanie na obozie kadry bobslejowej USA, pchała plastikową skorupę na szynach w pocie czoła, przeszła wewnętrzne eliminacje i, nieoczekiwanie dla wielu, dostała swą szansę, czyli miejsce w dwuosobowym bolidzie USA III w Pucharze Świata, za plecami doświadczonej pilotki, Jazmine Fenlator.

W tym roku też będzie obóz w Lake Placid, też będzie walka o start w Soczi, ale może Lolo Jones tam nie wpuszczą. Powód ma niepozorną postać czeku, dokładnie na 741 dolarów i 84 centy. Czek jest dla Lolo, od Amerykańskiej Federacji Bobslejowej i Skeletonu (USBSF), premia za zdobycze sportowe minionej zimy. Jones czek zobaczyła, skrzywiła się, pomyślała chwilę i pokazała go światu w internecie. Pokazała z miną zbolałą oraz z komentarzem, który brzmiał mniej więcej tak: – To jest za siedem miesięcy pracy w bobsleju. Za cały sezon. To jest właśnie to. Dodała trochę aktorstwa i reżyserii. Udając rozmowę telefoniczną z właścicielem wynajmowanego mieszkania, powiedziała: – W tym miesiącu trochę się spóźnię z czynszem.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Lekkoatletyka
Wojciech Nowicki nie składa broni. Dźwiga cztery samoloty miesięcznie
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Lekkoatletyka
Mistrz kontra mistrz. Wielki pojedynek na Diamentowej Lidze w Polsce
Lekkoatletyka
Startuje "Złota Seria 42". Na to czekali polscy biegacze
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa świata. Sztafeta wraca na podium, Polki ze srebrem w Nankinie
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczne ostatki. Niewykorzystana szansa Polaków w Nankinie
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście