Polska siła jest w rzutach

W sobotę w Moskwie zaczynają się mistrzostwa świata. Liczymy na polskie medale w rzutach i miłe niespodzianki w biegach i skokach.

Publikacja: 06.08.2013 02:04

Tomasz Majewski

Tomasz Majewski

Foto: PAP

W  czwartek w południe większa część kadry odlatuje z Warszawy do stolicy Rosji.  Drużyna jest gotowa od kilkunastu dni – liczy 55 nazwisk (24 panie, 31 panów), trochę mniej niż na igrzyska w Londynie, trochę więcej, niż to było w MŚ w Daegu (2011) i Berlinie (2009).

Ekipa jest taka, jaka może być – z kilkoma sławami, które przez lata zapracowały na swą pozycję, z kilkoma nadziejami, którym wróży się rychłe sukcesy, i z gromadką młodych, którzy powinni pojechać na wielką imprezę, by zobaczyć, że na razie są od nich lepsi.

Wrażenie względnego bogactwa robią sztafety – jadą wszystkie cztery, gdy je odjąć, widać lepiej jak jest – siłą reprezentacji Polski są rzuty, oprócz nich trudno wymienić pewnych kandydatów do przodowania w świecie. Splot różnych okoliczności, niekiedy także pech, osłabił pozycję polskiej tyczki, męskiej i kobiecej. Nieco mniej nadziei wiąże się także ze startami Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota na 800 m. Ten drugi miał ostatnio w Spale wypadek – podczas truchtania po lesie wpadł w dołek, zabolało. Po dniu przerwy wznowił treningi biegowe, ale odrobina obaw pozostała.

Jerzy Skucha, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, zapowiada tyle sukcesów, ile można zapowiadać. – Medale będą. Drużyna jest liczna, nie jest nadmiernie rozdmuchana, ale w miarę silna. Ani Tomasz Majewski, ani Piotr Małachowski nie ukrywają, że będą o medale walczyli. Na pewno oprócz nich na podium może stanąć Anita Włodarczyk, która w tym roku rzuca młotem wyjątkowo daleko i równo. Myślę, że więcej nazwisk nie wypada wymieniać, ale mam przekonanie, iż w kadrze są też inne osoby, które stać na podjęcie walki o podium. Mówię o nich dyskretnie, bo to sportowcy, którzy medali w tak wielkich imprezach jeszcze nie mieli. Ale może jak kiedyś Paweł Wojciechowski, Kamila Chudzik czy Sylwester Bednarek zrobią nam przyjemne niespodzianki – stwierdził prezes PZLA.

Wskazywać na nich palcem można, ale chyba rzeczywiście lepiej mówić o tych, którzy jadą do Moskwy z uśmiechem i wiarą, jaką dają lata pracy i wcześniejsze osiągnięcia.

Jedynym Polakiem, który prowadzi na tegorocznych listach rankingowych, jest dyskobol Piotr Małachowski – wicemistrz olimpijski z Londynu, srebrny medalista z Berlina, przegrany w Dausze. Jego nowy rekord Polski (71,84 m) robi wrażenie, zapowiedzi brzmią jeszcze lepiej.

– Jestem zdrowy, jestem w dobrej formie, widać to po wynikach, więc czekam spokojnie do konkursu w Moskwie, na rzuty około 70 metrów i na walkę z Niemcem Robertem Hartingiem. Na pewno będzie ciekawie. Mam nadzieję, że zrobimy taki show, jak w Berlinie. Codzienne sprawdziany treningowe pokazują, że rzucam daleko, mocno, wiem, na co mnie stać. Nawet dziś rzuciłem rano po treningu 66 metrów, jak tu nie być zadowolonym. Szybkość i dynamika są połączone z dość dobrą techniką – to pozwala mi już osiągać wyniki w granicach 68–69 m. Czuję, że forma zaczyna iść w górę, jak na ten etap przygotowań trudno o lepsze wskaźniki – mówi Małachowski.

Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski też jest optymistą, choć realnie ocenia swój cel na Moskwę: brązowy krążek.

– Forma po operacji i rekonwalescencji nie jest jeszcze mistrzowska. Na złoty medal poczekam zapewne ze dwa lata, do MŚ w Pekinie. Teraz stać mnie, jak sądzę, na walkę o trzecie miejsce, to oznaczać będzie pchnięcia w granicach 21–21,20 m. Wolałbym startować tak jak w igrzyskach, już pierwszego dnia, taki rytm bardziej mi pasuje, ale od paru lat w mistrzostwach świata jest inny system. Przyjadę zatem do stolicy Rosji dopiero 11 sierpnia. Mam nadzieję, już po dobrych wynikach kolegów – mówił Tomasz Majewski, który do ostatnich dni ćwiczy na terenie warszawskiej AWF.

Na spotkanie z mediami w Centrum Olimpijskim nie przyjechała Anita Włodarczyk, ale ona też będzie wśród tych, na których możemy liczyć (ma w tym sezonie trzeci wynik na świecie) i też ma coś do udowodnienia Betty Heidler.

Ewentualne medale w Moskwie pozwolą na chwilę zapomnieć, że z finansowaniem najbardziej klasycznej dyscypliny sportu jest wciąż krucho, że choć to ministerialna złota grupa, to na pracę u podstaw pieniędzy nie ma i zdaje się, prędko nie będzie. Tylko najlepsi mogą liczyć na solidne wsparcie. Prezes Skucha powiedział, że wyjazd na mistrzostwa to nie jest okazja do rozmowy o problemach, ale dodał, iż może będzie musiał wysłać kadrę jesienią na przymusowy urlop.

Transmisje z mistrzostw od 10 do 18 sierpnia w TVP, TVP Sport i w Eurosporcie.

W  czwartek w południe większa część kadry odlatuje z Warszawy do stolicy Rosji.  Drużyna jest gotowa od kilkunastu dni – liczy 55 nazwisk (24 panie, 31 panów), trochę mniej niż na igrzyska w Londynie, trochę więcej, niż to było w MŚ w Daegu (2011) i Berlinie (2009).

Ekipa jest taka, jaka może być – z kilkoma sławami, które przez lata zapracowały na swą pozycję, z kilkoma nadziejami, którym wróży się rychłe sukcesy, i z gromadką młodych, którzy powinni pojechać na wielką imprezę, by zobaczyć, że na razie są od nich lepsi.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków