Usain Bolt, król nielekkich czasów

MŚ w Moskwie. Nad lekkoatletyką świeci tylko jedno słońce. Póki Usain nie gaśnie, zabawa trwa, nawet gdy tyle gwiazd spadło.

Publikacja: 10.08.2013 01:01

Usain Bolt, król nielekkich czasów

Foto: ROL

Usain Bolt przyjechał do Rosji kilka dni przed mistrzostwami i wszędzie go pełno. Pierwsze złoto z trzech ma wziąć już w niedzielę wieczorem w finale 100 metrów. To on patrzy na moskiewskie ulice z plakatów reklamujących mistrzostwa, był też didżejem na wielkiej imprezie swojego sponsora w Parku Gorkiego, uczył się rosyjskiego w filmikach zapowiadających mistrzostwa. Ubolewał nad ostatnią falą dopingowych kompromitacji i zarzekał się, że jest czysty. A szef światowej lekkoatletyki Lamine Diack podżyrował te zapewnienia bez wahania.

To ryzykowny zakład z losem, zwłaszcza po ostatniej dopingowej łapance w sprincie, ale co Diackowi pozostało? Bolt spadł lekkiej atletyce z nieba i od rekordowych igrzysk w Pekinie Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF) nie ma właściwie innego pomysłu na ten sport niż grzanie się w blasku króla Usaina.

Żaden sprinter przed nim nie był taką gwiazdą ponad podziałami i żaden nie dawał tak długiego show. Długo przed biegiem i długo po biegu, bo na wielkich imprezach Bolt zwykle kończy pracę grubo po północy, dopiero wtedy kończą się pytania dziennikarzy.

Po rekord na 200 m

W ostatnich dwóch sezonach Usain miał właściwie tylko jednego godnego rywala do sławy i kontraktów reklamowych. Ale rywal do Moskwy nie dobiegł, będzie zajęty procesem, w którym jest oskarżony o morderstwo narzeczonej. Pierwszą rozprawę sąd wyznaczył Oscarowi Pistoriusowi na 19 sierpnia, dzień po MŚ. Warto pamiętać, że w willi najsłynniejszego sprintera na protezach policja oprócz śladów zbrodni znalazła też zapas sterydów. A potem ruszyło dopingowe domino, które położyło całą grupę wielkich postaci lekkiej atletyki.

Wschodnich siłaczy pozbawiono medali i prawa startu po badaniach zamrożonych próbek sprzed lat. Zawieszono całą grupę tureckich zawodników (ponad 30), z mistrzynią olimpijską na 1500 m Asli Cakir Alptekin na czele. W końcu przyszła też pora na sprinterów z Jamajki i USA: Veronicę Campbell Brown, która miała bronić w Moskwie tytułu na 200 m, byłego rekordzistę świata Asafę Powella, Sherone Simpson, wreszcie Tysona Gaya, najszybszego w tym sezonie sprintera, który według przecieków miał kilka pozytywnych wyników testów.

Rok temu podczas igrzysk w Londynie jeden z amerykańskich dziennikarzy przejęzyczył się i złożył gratulacje jamajskim „drug athletes”, zamiast „track athletes”, a potem ledwo z siebie wydusił pytanie o doping. Dziś już wiemy, że to w dużej części byli „drug athletes” i nie trzeba się będzie w Moskwie krygować przy rozmowach o dopingu, one będą zapewne w programie obowiązkowym, tak jak kilka tygodni temu podczas Tour de France. Również, a może zwłaszcza, rozmowy z Boltem.

Ale nawet rozbita dyskwalifikacjami i kontuzją obrońcy tytułu na 100 m Yohana Blake’a (Bolt został w finale dwa lata temu wykluczony za falstart) reprezentacja Jamajki znów zdominuje sprinty. Bolt tak naprawdę może przegrać tylko z sobą samym, choć wyzwanie na 100 m rzucą mu amerykański recydywista dopingowy Justin Gatlin i rodak Nesta Carter. A na 200 m – Warren Weir, kolejny Jamajczyk, przyjaciel Bolta i sparingpartner z Racers Track Club.

To właśnie męski finał 200 m, w drugą sobotę mistrzostw, ma być ich najważniejszą chwilą. Bolt kokietuje publiczność zapowiedziami ataku na rekord świata w dłuższym sprincie, i to ataku, który miałby rekord przesunąć z obecnego 19,19 poniżej granicy 19 sekund. Usain mówi, że chciałby odpowiedzieć czymś wyjątkowym na obecny dopingowy kryzys.

Wszystkie indywidualne rekordy świata bił w latach 2008–2009, podczas tych dwóch bezproblemowych lat, które zwykle dostają genialni sportowcy, zanim im przyjdzie płacić za sukcesy kontuzjami i kryzysami. Jeśli Bolt ma jeszcze jakiś rekord ustanowić, jest na to ostatni moment. Swoje już przeszedł z kontuzjami, sam przyznaje, że ciało go zmusiło, by spoważniał, mniej imprezował, zmusił się do kąpieli lodowych, choć ich nie znosi.

Nikt inny rekordu świata w biegach obiecać nie może. Nie będzie w Moskwie Davida Rudishy, Bolta średnich dystansów. Kenijski rekordzista i mistrz olimpijski na 800 m uszkodził kolano podczas joggingu w Central Parku i nie zdążył się wyleczyć – albo wymyślić bardziej przekonującego uzasadnienia.

Show może jeszcze zapewnić Mo Farah, podwójny mistrz olimpijski na 5000 i 10000 m, którego karierę, podobnie jak Bolta, prowadzi menedżer Ricky Simms. Może porwie się na jakiś wielki wynik młody mistrz na 400 m Kirani James z Grenady.

U mężczyzn i tak jest bogato w porównaniu z kobiecymi konkurencjami. Zwłaszcza w biegach, krótkich i średnich.

Kto potrafi przekonująco wyjaśnić, dlaczego męskie rekordy świata na 100, 200, 400 i 800 m liczą sobie łącznie 23 lata, a kobiece w tych samych konkurencjach – aż 108 lat? Najmłodsze, na 100 i 200 m, mają po ćwierć wieku i należą do Florence Griffith Joyner, rekord Marity Koch na 400 ma 28 lat, a Jarmili Kratochvilowej na 800 niedawno skończył 30. Dopingiem nie da się przecież wszystkiego wytłumaczyć, bo to by sugerowało, że tylko u kobiet walka z niedozwolonym wspomaganiem jest na serio.

Pożegnanie Isinbajewej

Liderką list światowych na 100 i 200 m jest Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce, też z dopingowym epizodem w CV. Tytułu na 100 m broni Carmelita Jeter, dostająca wysypki na pytania o złe dopingowe znajomości, tytuł na 200 jest do wzięcia po dyskwalifikacji Campbell-Brown, mierzy w niego mistrzyni olimpijska Allyson Fraser, choć późno zaczęła treningi po sezonie olimpijskim. Ale przynajmniej do Moskwy dotarła, a zabraknie m.in. Blanki Vlasić w skoku wzwyż, Jessiki Ennis-Hill i Tatiany Czernowej w siedmioboju, Caster Semenyi, która osłabła tak, że po kontuzji nie była w stanie zakwalifikować się do reprezentacji.

Warto będzie patrzeć na skok o tyczce, bo w Moskwie zejdzie ze sceny Jelena Isinbajewa. Legenda, choć od pięciu lat bez złota MŚ i igrzysk, od czterech lat bez najlepszego wyniku w sezonie. Będzie jej trudno pożegnać się z medalem, choć na to zasłużyła. Choćby jako symbol nie tak dawnych czasów, gdy Król Słońce z Jamajki nie miał jeszcze wszystkiego na głowie.

Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków