Generał Farah z biegowego NATO

Jest Boltem długich biegów, showmanem nie do pobicia. Kiedyś uciekinier z Afryki, dziś Brytyjczyk zbierający złoto kosztem Kenii i Etiopii.

Aktualizacja: 19.08.2013 09:44 Publikacja: 19.08.2013 01:51

Mo Farah i jego Mobot, znany już jak błyskawice Bolta

Mo Farah i jego Mobot, znany już jak błyskawice Bolta

Foto: AFP

Somalijczyk z Mogadiszu, który do Londynu trafił przez Dżibuti i ledwo był w stanie wydukać kilka słów po angielsku, zostanie wkrótce brytyjskim szlachcicem. To nieuniknione, premier David Cameron już ogłosił, że sobie tego życzy. Rok temu dwa złota olimpijskie na 5000 i 10000 oraz taniec Mobota (ręce nad głową ułożone w literę M) za metą nie wystarczyły, by Mohamad Farah tytułował się sir. Ale w Moskwie dołożył do olimpijskich sukcesów podwójne złoto MŚ i już jest nazywany brytyjskim lekkoatletą wszech czasów.

Takie dwa dublety w igrzyskach i MŚ wcześniej udały się na 5 i 10 km tylko Etiopczykowi Kenenisie Bekele. Ale sukces Bekele był logiczny: biegacz z kraju o ogromnych tradycjach, wytrenowany na etiopskich płaskowyżach. A Farah po swoje cztery złota (pięć, doliczając tytuł na 5000 m z 2011 z Daegu) biegł pod prąd.

Jego Somalia, choć też z Rogu Afryki, nigdy nie  miała przemysłu biegów jak Etiopia i nie zdobyła jeszcze żadnego olimpijskiego medalu. A Wielka Brytania, którą sobie Farah wybrał na ojczyznę jako ośmiolatek, przyjeżdżając z rodziną do kraju ojca, w męskich biegach długich została za Afryką, jak cała Europa, już pod koniec lat 80.

Afrykańskie legendy każą mistrzom długich biegów wyrywać się do sukcesów z wielkiej biedy. On takiej nie zaznał, dziadek był bankowcem, a to zapewniało znośne życie w Mogadiszu. Przed wojną domową Farah wymknął się najpierw do Dżibuti, potem do Anglii, kraju ojca, który poznał matkę Somalijkę na wakacjach, ale rodziną przestał się interesować niedługo po narodzinach Mo i jego brata bliźniaka. A żeby było już zupełnie nietypowo, Farah nawet nie trenuje w Afryce, tylko w USA. W ramach Nike Oregon Project, najważniejszej części lekkoatletycznego sojuszu północnoatlantyckiego, który – przy znacznym wsparciu kontrolerów antydopingowych – skruszył w męskich biegach  na 5 i 10 km potęgę Afryki.

Sojusz jest młody, zawarty ledwie kilka lat temu przez Oregon Project i brytyjską federację lekkoatletyczną, a siłę dają mu uciekinierzy z krajów, w których się prawdziwym NATO straszyło dzieci: Farah z Somalii i Alberto Salazar z Kuby.

Wychowany w USA Salazar, trzykrotny z rzędu zwycięzca maratonu nowojorskiego w latach 80., a dziś trener cudotwórca, opiekuje się Farahem ledwie od półtora roku. I w tym czasie nie tylko zrobił Mo generałem biegów, znajdującym odpowiedź na każdą taktykę przeciwnika, ale też doprowadził do medalu igrzysk jego adiutanta, białego Amerykanina Galena Ruppa (srebro na 10000 m w Londynie).

Farah daje kibicom to, co kochają u Bolta: spontaniczność, show za metą i pokaz siły na finiszach, gdy inni już  padają. Z Usainem są przyjaciółmi. Mają tego samego menedżera, londyńczyka Ricky'ego Simmsa, który Farahem opiekuje się od kilkunastu lat.

To on wysyłał go kiedyś, by potrenował z biegaczami z Kenii i posmakował, ile oni są w stanie poświęcić dla sukcesu. I wspierał Faraha, gdy ten zerwał z wieloletnim trenerem  Alanem Storeyem, by przenieść się do cudotwórców z Portland. Spędza tam tak wiele czasu, że, jak mówi, jego małe córki bliźniaczki przestały go rozpoznawać. To się nie zmieni w najbliższym czasie, bo szlachcic Mo chciałby w przyszłym sezonie bez igrzysk i MŚ zdobyć coś, co mu się do tej pory wymykało: rekord świata.

Somalijczyk z Mogadiszu, który do Londynu trafił przez Dżibuti i ledwo był w stanie wydukać kilka słów po angielsku, zostanie wkrótce brytyjskim szlachcicem. To nieuniknione, premier David Cameron już ogłosił, że sobie tego życzy. Rok temu dwa złota olimpijskie na 5000 i 10000 oraz taniec Mobota (ręce nad głową ułożone w literę M) za metą nie wystarczyły, by Mohamad Farah tytułował się sir. Ale w Moskwie dołożył do olimpijskich sukcesów podwójne złoto MŚ i już jest nazywany brytyjskim lekkoatletą wszech czasów.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczny gwiazdozbiór już w sobotę w Łodzi. Czas na ORLEN Cup 2025!
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Lekkoatletyka
Copernicus Cup. Gwiazdy wystąpią w Toruniu
Lekkoatletyka
Orlen Cup. Natalia Bukowiecka zmienia dystans, zmierzy się z Ewą Swobodą
Lekkoatletyka
„Gwiazdy kontra gwiazdy”. Mistrzowskie pojedynki na Orlen Cup 2025
Lekkoatletyka
Bogaty rok lekkoatletów. PZLA ratyfikował 88 rekordów Polski