Teddy Tamgho - raper nawrócony

Przeskrobał, odcierpiał, wygrał. Moskiewski trójskok w wykonaniu Teddy'ego Tamgho to było coś więcej, niż tylko wspaniałe 18,04 m

Publikacja: 19.08.2013 09:00

Teddy Tamgho (w środku)

Teddy Tamgho (w środku)

Foto: AFP

Niektórzy już go skreślili. W końcu zniknął z wielkich stadionów na 23 miesiące. Wrócił między poważnych trójskoczków tak naprawdę dopiero w maju 2013 roku. W Montreuil skoczył 17,01, potem w Besancon 17,30, a to oznaczało, że może jechać do Moskwy.

Przed mistrzostwami świata uzyskał już 17,47 w Birmingham, a potem było to ostatnie przyspieszenie – wygrane piątkowe kwalifikacje i niedzielny konkurs na Łużnikach, w którym przeskoczył rywali i granicę marzeń – 18,04. Jako trzeci na świecie, po Jonathanie Edwardsie (18,29) i Kenny'm Harrisonie (18,09). Ma 24 lata. Sporo jeszcze może namieszać.

Z Teddym Tamgho nigdy nie było łatwo. Urodzony na przedmieściach Paryża nadpobudliwy kameruński dzieciak, którego mama przywiozła na stadion, by uprawiał jakieś sporty. Próbował skoku o tyczce, ale trójskok poszedł mu lepiej. Francuski Narodowy Instytut Sportu wziął go pod skrzydła. Dał pierwszego trenera Jeana-Hervé Stievenarta. Efekt był znakomity: wszystkie rekordy Francji w trójskoku w każdej kategorii wiekowej. Na podsumowanie kariery juniorskiej Teddy zdobył w Bydgoszczy tytuł mistrza świata w 2008 roku.

Minium na igrzyska w Pekinie zdobył trochę za późno. Wszyscy widzieli w nim medalistę mistrzostw w Berlinie, ale w Niemczech było za wcześnie na wygrywanie z seniorami. Dopiero rok później, podczas halowych mistrzostw świata w Dausze, kazał wszystkim szeroko otworzyć oczy: 17,90, rekord świata w pod dachem.

Jeszcze kilka razy zbliżył się do granicy 18 m, potem nagle z hałasem zrezygnował z trenera Stievenarta i zamienił go na sławnego kubańskiego mistrza skok w dal Ivana Pedroso. Poznali się na Facebooku.

Przeniósł się za Kubańczykiem do Alicante w Hiszpanii (tam Pedroso miał rodzinę) i szykowali się na Daegu. Pech dopadł skoczka w Ostrawie, podczas mistrzostw Europy 2011. Rozgrzewał się, upadł, zabolało okrutnie, diagnoza: poważnie uszkodzenie prawej kostki, operacja i długa przerwa. Potem jeszcze drugi zabieg, bo kość zrosła się inaczej, niż przewidują podręczniki. Olimpiada w Londynie przepadła.

Nie można wykluczyć, że i tak by przepadła. W życiu Teddy'ego Tamgho zdarzyło się bowiem coś, czego się dziś wstydzi. W październiku 2011 roku na obozie treningowym w regionalnym ośrodku w Boulouris wybuchła afera – Tamgho pobił dziewczynę. Najpierw mówiono o sprzeczce, potem awanturze, w końcu o niekontrolowanym wybuchu agresji trójskoczka. Dziewczyną była 19-letnia Glodie Tudiesche z Konga, studentka z Nicei, także lekkoatletka. O co poszło do końca nie wiadomo, jeden z opisów mówi, że Glodie coś nie tak napisała na Facebooku, na przykład, że jest nową madame Tamgho.

Bójka była na pewno, Teddy zaczął, policja skończyła. Kary zasadnicze: sześć miesięcy dyskwalifikacji, 50 godzin prac społecznych, 5000 euro grzywny. Kara dodatkowa: utrata głównego sponsora (odeszła firma Asics) i paru mniejszych. Kara nadzwyczajna: kilkanaście tygodni ostrzału medialnego we francuskich mediach, wypominanie grzechów, słabości oraz błędów życiowych (zmyślonych i prawdziwych). Stał się dyżurnym czarnym charakterem francuskiego sportu.

Wypominano mu wygląd (zwłaszcza tę opaskę nasuniętą na lewe ucho i podkolanówki), wszelkie pomysły na życie i trening. Nawet przenosiny do Alicante, bo Pedroso wcale wcześniej nie był trenerem, poza tym w tym hiszpańskim mieście Gérard Depardieu i Alain Delon nakręcili „Asteriksa na olimpiadzie", najgorszy francuski film 2008 roku. Nawet to, że gdy pierwszy raz spotkał Edwardsa, to zaraz po tym, gdy się przedstawił, dodał: – I chcę pobić twój rekord świata. Nie było tłumaczenia, że to tylko słowa młodego sportowca wypełnionego po uszy ambicją. Zdjęcie Edwardsa powiesił na ścianie korytarza do sali gimnastycznej w Alicante.

Mediom odpowiedział co najmniej oryginalnie. Nagrał utwór raperski po tytułem „Wesołych świąt przyjaciele żurnaliści". Rymy poskładał proste, ale dobitne. W wolnym tłumaczeniu: „Próbujecie mnie zastrzelić, jakbym był terrorystą/za tę małą historię, właściwie za nic, za bzdurę czystą/zalewacie mnie wielką falą, abym się utopił/ale nie mam czasu na wasze głupoty". Wyśpiewał to w Wigilię 2011 roku, cztery dni po ogłoszeniu ostatnich wyroków w sprawie bójki. Wyśpiewał na YouTube.

Wojna zakończyła się szybko. Tamgho zmądrzał. – Właściwie to lubię krytyków. Motywują mnie. Nawet ich cynizm to jest paliwo dla mnie. Chcę wyzwań – powiedział. Zajął się tym, co naprawdę go interesuje – trójskokiem. Nagle dziennikarze odkryli, że kameruński odmieniec chce naprawdę wiedzieć co robi podczas treningów z Pedroso. Że nie tylko słucha, ale czyta wszystko na temat teorii treningu sportowego. W torbie ma oczywiście Playstation, ale obok podręczniki o planowaniu treningów rumuńskiego profesora Tudora Bompy czy Niemca Juergena Weinecka o anatomii sportowców.

Ludzie dowiedzieli się, że złoty medalista z Moskwy świetnie zna i ceni swe afrykańskie korzenie (rodzina pochodzi z plemienia Ewondo z południa Kamerunu), ale umie powiedzieć: – W koszulce reprezentacji Francji robię się trzy razy silniejszy. Że to młody człowiek, który zawsze ma swoje zdanie, że wyraża je ekspresyjnie, bo ponoszą go emocje i ambicja.

Skacze 18 m w trójskoku, a potem potrafi rzec, że inspiruje go Dalajlama, zwłaszcza jego zdanie: „Człowiek żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po czym umiera, tak naprawdę nie żyjąc". Teddy Tamgho, mówi, że chce żyć naprawdę.

Niektórzy już go skreślili. W końcu zniknął z wielkich stadionów na 23 miesiące. Wrócił między poważnych trójskoczków tak naprawdę dopiero w maju 2013 roku. W Montreuil skoczył 17,01, potem w Besancon 17,30, a to oznaczało, że może jechać do Moskwy.

Przed mistrzostwami świata uzyskał już 17,47 w Birmingham, a potem było to ostatnie przyspieszenie – wygrane piątkowe kwalifikacje i niedzielny konkurs na Łużnikach, w którym przeskoczył rywali i granicę marzeń – 18,04. Jako trzeci na świecie, po Jonathanie Edwardsie (18,29) i Kenny'm Harrisonie (18,09). Ma 24 lata. Sporo jeszcze może namieszać.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków