Bardzo lubię, bo widzę, że to jest właśnie czysta pasja. Ja może tego trochę nie rozumiem, tego jak oni się wzajemnie pytają: w jakim czasie pobiegłeś, ile sekund poprawy, jakie buty, jaka odżywka. Pytają także mnie z przejęciem – w jakim czasie pani dziś pobiegnie, ja mówię: nie mam pojęcia. W zawodowym świecie jest przecież inaczej. Podczas takich startów uczę się jednak na nowo tego entuzjazmu. Jeżeli po tylu latach ćwiczeń brakuje mi wewnętrznego błysku, to tu go znajdę. Błysk, przynajmniej na chwilę, wraca.
Nie korci pani poprawiać ćwiczenia amatorów, pokazać jak się prawidłowo rozgrzać, albo rozciągnąć?
Nie, bo kiedyś sama popełniałam w tej kwestii mnóstwo błędów i robiłam różne dziwne rzeczy. Jeśli jednak człowiek ma pasję, to znaczy że tym żyje, a jak tym żyje, to będzie miał wyniki. Nie trzeba mu przeszkadzać.
Zainteresowanie panią jako gwiazdą nie przeszkodziło w biegu na 10 km?
Ktoś rzeczywiście co chwilę podbiegał, coś mówił, gratulował. Jak miałam siłę, to odpowiadałam, ale jak nie, to nie. W sumie to przecież miłe. To są amatorzy, ale też sportowcy, świetnie wiedzą, że uprawiam podobną dyscyplinę sportu, opartą na wydolności, ale wiedzą także, że aby się z nimi naprawdę ścigać, musiałabym stracić z 10 kg, a nie mogę, bo muszę się mocno odbijać kijkami.
W prostych słowach, jaka jest główna różnica między pani wysiłkiem na nogach i na nartach?