Także w piątek rano, wkrótce po 10.15 w kole do pchnięcia kulą pojawi się po raz pierwszy Tomasz Majewski. Mistrz olimpijski z Pekinu i Londynu będzie walczył o awans do ośmioosobowego finału. W tym celu powinien uzyskać 20,70 (to jego obecny rekord sezonu). Na razie na listach światowych wyżej od Polaka są m.in. Amerykanie: Ryan Whiting – obrońca tytułu (22,23), jego kolega Kurt Roberts (21,50), Niemiec David Storl (21,33) i Argentyńczyk German Lauro (21,03). Finał w piątek od 20.05. Bez Polaka – trudno to sobie wyobrazić. Medal wyrwany rywalom wbrew logice rankingu – łatwiej.
W sobotnie południe (dokładnie o 11.50) warto spojrzeć, jak poszło w eliminacjach polskiej męskiej sztafecie 4 x 400 m. Zgłosiła się dziesiątka drużyn, w finale pobiegnie sześć. Ten finał zakończy mistrzostwa w niedzielę o 18.40, więc obecność Polaków w tej konkurencji to jakby obowiązek. Jeśli szukać niespodziewanego polskiego medalu – to właśnie tam. Chłodna analiza każe jednak napisać: wyżej mogą być sprinterzy z Wysp Bahama (biegnie w ich barwach trzech złotych medalistów z Londynu), USA, Trynidadau i Tobago, Rosji, Wielkiej Brytanii i Jamajki. Ale w sztafetach nie zawsze obowiązuje żelazna logika stopera. Sobota może przywrócić dumę polskiej szkole tyczki męskiej. Paweł Wojciechowski i Robert Sobera od godz. 18 będą walczyć z dziesiątką przeciwników, wśród których nie ma rekordzisty świata Renauda Lavillenie, ani Niemców Raphaela Holzdeppe i Bjorna Otto, którzy stali z Francuzem na podium mistrzostw świata w Moskwie i igrzysk w Londynie.
Niedziela Rogowskiej
Szansa jest więc duża, liderem na papierze jest Niemiec Malte Mohr (5,90 tej zimy), za nim spora grupa głodnych sukcesu. Oprócz Polaków liczyć się może Luke Cutts – nowy rekordzista Wielkiej Brytanii (5,83) oraz mistrz świata juniorów Brazylijczyk Thiago Braz.
Niedziela ma być dniem Anny Rogowskiej. Konkurs skoku o tyczce, tak jak u mężczyzn, nie poprzedzają eliminacje, 12 pań od razu rozegra finał. Start o 15. Polka skoczyła tej zimy w Gandawie 4,76, objęła prowadzenie na liście światowej. Przeszkadzać pani Ani w sięgnięciu po pierwsze złoto w hali (srebro i brąz ma) będą przede wszystkim Brytyjka Holly Bleasdale, Niemka Silke Spiegelburg i Jenny Stuhr z USA – mistrzyni olimpijska z Londynu. Także w niedzielę, o 17.20, przewidziano finał biegu na 800 m mężczyzn. Faworytem jest Mohammed Aman (Etiopia), mistrz sprzed dwóch lat i tegoroczny rekordzista Afryki (1.44,52), ale wśród tych, którzy będą bić się o medale, powinni być i Adam Kszczot, i Marcin Lewandowski. Najpierw jednak muszą przejść eliminacje, które wyznaczono na 13.30 w piątek – to jeszcze jeden powód, by mistrzostwa śledzić od początku do końca.
Będzie walka, będą nagrody. Na premie dla medalistów i finalistów mistrzostw w Sopocie zarezerwowano 2,464 mln dolarów. Dla mistrza/mistrzyni – 40 tys. dol., za srebro – 20 tys., brąz to 10 tys., 4. miejsce – 8 tys., 5. – 6 tys. i 6. – 4 tys. Takie same kwoty przeznaczono dla najlepszych sztafet, ale sumy od 40 tys. (za złoto) do 4 tys. dol. (za szóste miejsce) będą do podziału na drużynę.
Nie zmienił się zwyczaj, by każdy rekord świata pobity w czasie mistrzostw nagrodzić premią specjalną w wysokości 50 tys. dol. Szanse wypłaty w Ergo Arenie – także są, ale w tym przypadku o Polakach się nie mówi.