Miejski Stadion Lekkoatletyczny im. Wiesława Maniaka zobaczył wszystkie młode i starsze sławy polskiej lekkiej atletyki – w ciągu trzech dni pojawiały się i przeważnie wygrywały, przypominając, że można na nie liczyć, nawet, gdy pogoda nie sprzyja i rywale lub rywalki nie naciskają.
Było na co patrzeć. Miotacze jak zawsze trzymali się mocno, choć nieco narzekali (mistrz świata Paweł Fajdek na nagły ból pleców, dyskobol Piotr Małachowski na śliskie koło, podwójny mistrz olimpijski Tomasz Majewski na dojrzały wiek i braki techniczne – ale 12. tytuł mistrza ma), tylko Anita Włodarczyk machnęła młotem jak chciała i dodała do złota uśmiech zadowolenia.
Szymon Ziółkowski, lat 38, był w rzucie młotem trzeci i też nie był zachwycony swoją formą, ale to jego 20. medal MP, pierwszy brązowy, złotych ma bodaj 15. Ciekawa była walka Kamili Lićwinko, halowej mistrzyni świata z Sopotu z Justyną Kasprzycką, na mokrej skoczni wygrała ta druga i obroniła tytuł.
Pięknie walczyli na 800 m Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, lepszy był ten pierwszy, ale drugi zdobył złoto na 1500 m. Miło było zauważyć, że poziom mistrzostw podniosły także wysoko starty tych mniej znanych. Świetny był finał biegu na 400 m, w którym Jakub Krzewina uzyskał 45,11 – trzeci wynik w Polsce, jeszcze trzej jego koledzy uzyskali wynik dający prawo startu w Zurychu. Zauważono również dobre starty oszczepnika Łukasza Grzeszczuka (81,40) i sprintera Karola Zalewskiego (10,29 na 100 m, 20,80 na 200), doskonały bieg Małgorzaty Hołub na 400 m (51,95 – rek. życiowy) i płotkarki Karoliny Kołeczek na 100 m – w eliminacjach 12,94.
Wszyscy uczestnicy wiedzieli, że mistrzostwa dają ostatnią szansęzdobycia awansu do reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy (Zurych 12-17 sierpnia). Jak zawsze decydowały wskaźniki, które w sezonie trzeba było potwierdzić dwukrotnie, ale forma podczas najważniejszych zawodów krajowych też miała znaczenie.