Liczyć na Fajdka warto, młody polski młociarz okrzepł, umie już opanować stresy wielkich konkursów i rzucać daleko, gdy trzeba. Miał jednak w sobotę godnego rywala. Krisztian Pars to mistrz olimpijski z Londynu, dwukrotny wicemistrz świata, mistrz Europy z Barcelony.
Trochę lepiej zaczął Polak, 78,48 w drugiej próbie, ale Węgier przeniósł za chwilę rywalizację daleko za granicę 80 m, rzucił 82,18 i zaczęła się polska gonitwa za złotem. Było blisko, w piątej próbie Fajdek uzyskał 82,05, ale co mistrz, to mistrz. Gdy już wiedział, że wygrał, machnął jeszcze na wiwat 82,69, rekord sezonu i trzeba było bić mu brawo.
Szymon Ziółkowski, jak to on, niby na luzie, niby beztroski, ale w walce z młodymi wciąż bardzo ambitny. Przygotował najlepszą formę na finał, rzucił w ostatniej próbie 78,41 m i pożegnał się z mistrzostwami na solidnym, piątym miejscu.
Srebro Pawła Wojciechowskiego to dowód, że polski mistrz świata z Daegu (2011) wraca na należne mu miejsce. Do tego medalu wystarczyło skoczyć 5,70 w pierwszej próbie i tak właśnie było. Z taktyki piątka, i jeśli zdrowie pozwoli, to może za rok Polak będzie już trochę straszył mistrza Renauda Lavillenie.
Na razie Francuz jednak nie ma rywali, wygrał konkurs jak chciał, drugim skokiem na 5,80. Potem poprawił na 5,90, próbował jeszcze 6,01 (chciał poprawić o centymetr dwudziestoletni rekord ME Rodiona Gataulina), by zwycięstwo wypadło okazalej, ale bez wielkich napięć zadanie okazało się za trudne, nawet dla kogoś, kto skoczył 6,16.