Jeżeli Anita Włodarczyk jedzie na zawody do Berlina, kibice mogą być pewni, że wydarzy się coś niezwykłego. Tak było pięć lat temu i tak samo było w miniony weekend.

W niedzielę w czasie mityngu ISTAF na Stadionie Olimpijskim w Berlinie Polka rzuciła młotem na odległość 79,58 m. Na tablicy obok wyniku wyświetliły się literki WR. Zgromadzeni na trybunach kibice nagrodzili mistrzynię Europy z Zurychu gromkimi brawami. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Włodarczyk odebrała rekord Niemce Betty Heidler. Poprawiła jej rezultat sprzed trzech lat o 19 centymetrów.

Dla zawodniczki Skry Warszawa ustanawianie rekordu świata to nie nowość. Pierwszy raz zdeklasowała rywalki pięć lat temu w czasie mistrzostw świata. Zdarzyło się to właśnie na stadionie w Berlinie. Polka posłała wtedy młot na 77,96 m (dziś ten wynik nie pozwalałby nawet marzyć o medalu którychkolwiek poważnych zawodów). Niespełna rok później poprawiła własny rezultat. Na mityngu w Bydgoszczy rzuciła 78,30 m. W 2011 roku królowanie Włodarczyk przerwała Heidler. Niemka mogła cieszyć się z rekordu do wczoraj.

W czasie niedawnych mistrzostw Europy w Zurychu Anita Włodarczyk, gdy już było jasne, że zdobędzie złoto, mówiła, że chętnie pokusiłaby się jeszcze o rekord świata. W Szwajcarii się nie udało. Swoje zrobiła także kapryśna pogoda. O wiele bardziej przyjazny okazał się stadion w stolicy Niemiec, który polska lekkoatletka może bez obaw nazywać szczęśliwym.

Wicemistrzyni olimpijska z Londynu jest posiadaczką rekordu świata od kilkunastu godzin, a już myśli o tym, by poprawić swój wynik. Celem Anity Włodarczyk jest przekroczenie granicy 80 metrów. Zawodniczka zapewnia, że czuje się na siłach, by niebawem tego dokonać. Kibicom pozostaje trzymać kciuki, żeby plan udało się zrealizować. Do spełnienia marzeń brakuje 42 centymetrów.