Rz: Wygrał pan pierwszy raz i to z dużą przewagą nad rywalami. Nie udało się pobić rekordu trasy, ale przerwał pan dwuletnią dominację Węgra Csaby Nemetha.
Marcin Świerc
: Byłem dobrze przygotowany, ale to nie był mój dzień. Pogoda nie dopisała, było bardzo słonecznie, ciepło. Miałem problemy z żołądkiem, a w ultramaratonie trzeba mieć stalowy. Biegło mi się naprawdę ciężko. Cieszę się, że mimo tego kryzysu właściwie od początku prowadziłem i z sukcesem zakończyłem rywalizację.
Który moment był najtrudniejszy?
Ciężko powiedzieć. Przez całą drogę musiałem się motywować, ale na ostatnich dwóch odcinkach jeszcze powiększyłem przewagę o prawie ?15 minut. Udało się mimo małych kryzysów i przygód, takich jak spotkania z jeleniem czy kilkoma sarenkami. Choć jestem do tego przyzwyczajony. Mieszkam w Lisowicach pod Lublińcem, to płuca Śląska, podczas treningów spotykam zwierzynę.