Królewski dystans tylko dla wytrwałych

36. PZU Maraton Warszawski. Długie przygotowania do biegu

Publikacja: 12.09.2014 02:00

Królewski dystans tylko dla wytrwałych

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Maraton powinien być zwieńczeniem kilkuletnich regularnych treningów. Pokonany „na biegu" może się skończyć poważną kontuzją.

Internet pełen jest cudownych planów treningowych, które obiecują pokonanie 42,195 km po trzech miesiącach. A fora ortopedyczne pękają od ofiar takich „cudów", np. dwudziestolatków, którzy bez przygotowania zaczynają biegać codziennie i kończą ze stawami jak u staruszków albo u których odzywają się wady postawy. Bo – jak uczulają specjaliści – biegać trzeba się nauczyć, najlepiej pod okiem doświadczonego trenera, który podpowie, jak prawidłowo stawiać stopy i nie utrwalać wad postawy, jak przeprowadzać rozgrzewkę i rozciągać mięśnie po treningu.

Nie wystarczy, jak dzieje się to w przypadku wielu „zarażonych" maratonem, założyć sportowe buty i dres, i wybiec na ścieżkę. Wielu entuzjastów już na pierwszym treningu funduje organizmowi obciążenie, za jakie płacą potem miesiącami – osłabieniem, bólami stawów, często kontuzjami.

Kiedyś przygotowanie trwało lata, a królewski dystans był ukoronowaniem kariery. Dziś wiadomo, że można się do niego przygotować szybciej. Zdaniem Marka Troniny, dyrektora Fundacji Maraton Warszawski, minimum to pół roku regularnych treningów cztery razy w tygodniu. I to rozpisanych przez specjalistę. – Dwa z tych treningów powinny być jakościowe, budujące siłę, szybkość albo wytrzymałość, a dwa regeneracyjne, polegające na spokojnym biegu – mówi „Rz". Ale to opcja dla osób wysportowanych, szczupłych, bez wad postawy i ukrytych chorób.

Tym, którzy na ścieżkę biegową wchodzą zza biurka lub z kanapy, radzi dłuższe przygotowania. Zdaniem Piotra Nettera, byłego trenera reprezentacji Polski w triathlonie, na maraton powinni się decydować w drugim, trzecim roku biegania. – Jeśli komuś zależy, by się rozsmakować w maratonie, a nie tylko się popuszyć, powinien zacząć od biegu na 10 km po roku treningów, półmaratonu (21,975 km) w drugim, a pełny dystans zostawić sobie na kolejny rok. W maratonie chodzi o to, żeby trenować, a sam wyścig ma być nagrodą – mówi „Rz" Piotr Netter.

Pokonanie 42 km to ogromne obciążenie dla mięśni, które przez powtarzające się uderzenia stóp o podłoże doznają setek mikrourazów. Podczas lądowania wstrząs rozchodzi się po całym ciele, nie bez wpływu na muskulaturę. Dlatego tak wielu źle przygotowanych zawodników po 35. kilometrze nagle gaśnie, traci siły i – jeżeli zachowa rozsądek – schodzi z trasy. – Gorzej, jeśli nie mają tej samoasekuracji, zaciskają szczęki i za wszelką cenę chcą dobiec do końca. Dla niektórych to nie tylko ostatni maraton, ale w ogóle bieg – dodaje Piotr Netter.

Jak zacząć trenować? Trener Netter doradza marszobiegi, w których marsz dwukrotnie przeważa nad biegiem – minuta biegu, 2 minuty marszu – i stopniowe zwiększanie dystansu. Dobrze robić to pod okiem doświadczonego biegacza, a najlepiej trenera. Marek Tronina przestrzega przed samozwańczymi biegowymi „guru", ogłaszającymi się w internecie: – Mnóstwo ludzi stara się wykorzystać modę na bieganie i na niej zarobić, a tak naprawdę nie mają pojęcia o bieganiu – dodaje. Trenera radzi szukać, rozpytując wśród biegaczy.

– Najważniejsze to nie rzucać się na maraton w pierwszym roku, bo może być jak z wyprzedzaniem pod górkę – może się udać, ale szanse są małe – podsumowuje Piotr Netter.

Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków