- Cóż, jesteśmy nowojorczykami, więc od czasu do czasu lubimy przechwalać się, że wszystko w naszym mieście jest największe i najlepsze. Ale akurat w tym przypadku nikt nie może się z nami spierać - mamy najlepszy i największy maraton na świecie! - powiedział burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio. Trudno się z nim nie zgodzić. W obu kwestiach. Owszem, mieszkańcy Nowego Jorku uwielbiają podkreślać wyższość swojej metropolii nad innymi aglomeracjami. I jak najbardziej nie ulega wątpliwości, że od 44 lat na ulicach największego amerykańskiego miasta gości maraton, z którym nie może równać się żaden inny bieg na świecie.
Maraton nowojorski to Święty Graal biegaczy. Wielu z nich twierdzi, że poczują się spełnionymi zawodnikami dopiero wtedy, gdy przekroczą linię mety w Central Parku. Jednak ukończenie biegu to najmniejszy problem. Największy wyczyn to stanięcie na starcie usytuowanym na moście Verrazano-Narrows.
W ubiegłym roku udział w maratonie w Nowym Jorku wzięło 50 tysięcy osób (szacunkowo w niedzielę ma pobiec podobna ilość zawodników). Jednak drugie tyle nie dostało się na listę startową. Biegacze-amatorzy z całego świata co rok wysyłają około 100 tysięcy zgłoszeń, ale tylko nieliczni, w porównaniu z liczbą chętnych, mogą odebrać pakiety startowe. Zapewnione miejsce na starcie mają członkowie klubu New York Road Runners, zawodnicy, którzy ukończyli co najmniej 15 maratonów nowojorskich, maratończycy, którzy w tym sezonie w wyznaczonych biegach osiągnęli określone limity czasowe, oraz biegacze, których wnioski zostały odrzucone w trzech kolejnych latach.
Pozostali mogli liczyć na łut szczęścia i pomyślne wyniki losowania. Amatorzy, którym sprzyjał los, raczej nie włączą się do wyścigu o główną nagrodę, czyli 100 tysięcy dolarów. Ale będą mogli szczycić się tym, że przebiegli ulicami Nowego Jorku w doborowym towarzystwie.
Głównymi kandydatami do zwycięstwa w TSC New York City Marathon są Kenijczyk Goeffrey Mutai, który będzie miał szansę po raz trzeci stanąć na najwyższym stopniu podium i poprawić własny rekord trasy wynoszący 2.05:06, oraz jego rodak Wilson Kipsang, walczący nie tylko o nowojorski triumf, ale także (a może przede wszystkim) o dodatkowe 500 tysięcy dolarów za wygraną w cyklu World Marathon Majors. Nie można zapominać również o mistrzu świata i złotym medaliście olimpijskim w biegu na 42,195 km, Stephenie Kiprotichu.