Wielu przed biegiem widziało w niej nawet faworytkę, zwłaszcza gdy w półfinale poprawiła własny rekord Polski, a czas - 6.98 - był najlepszym tej zimy na świecie. Nawet czterokrotny mistrz olimpijski Michael Johnson napisał, że "Swoboda to klasa sama w sobie" i wróżył jej złoto.
Srebro oraz łzy, które wylała po biegu, mają więc smak słodko-gorzki. Radość mieszała się w niej z frustracją, skoro później rzuciła dziennikarzom w strefie wywiadów, że "nie ma o czym rozmawiać".
Czytaj więcej
Ewa Swoboda została halową wicemistrzynią świata w biegu na 60 metrów i pobiła w Glasgow halowy rekord Polski. Za metą polały się łzy - na pewno szczęścia, ale może także niedosytu. Złoto zdobyła Julien Alfred.
Trudno jednocześnie uciec od wrażenia, że hala w Glasgow to dla niej może najszczęśliwsze miejsce na świecie, bo choć sama zdradziła się kiedyś z marzeniami o domku na wsi z podwórkiem dla dziesięciu psów, to tym szkockim powietrzem podczas wielkich imprez oddycha jakby najpełniej.
Swoboda pięć lat temu też podlała tamtejszą bieżnię łzami. Szarpały nią szczęścia oraz ulga, bo złotym medalem halowych mistrzostw Europy zamknęła najciemniejszy okres w karierze.