Złote medale w najciekawszych konkurencjach poszły w ręce tych, którzy mieli je zdobyć, ale emocji było nieco mniej, niż zakładano, chociaż poza rekordem Sobolewej zanotowano kilkanaście najlepszych wyników sezonu, wśród nich 5,90 w skoku o tyczce Rosjanina Jewgienija Łukanienki i 17,75 w trójskoku Brytyjczyka Philipa Idowu.
Polska w normie – dwa razy brąz, po medalu kulomiota Tomasza Majewskiego w sobotę trzecie miejsce w skoku o tyczce zajęła Monika Pyrek. Męska sztafeta 4x400 m była czwarta.
Bieg Sobolewej po rekord i 90 tys. dolarów (40 tys. za tytuł plus 50 tys. za wynik) od początku się dobrze zapowiadał, gdyż przyszła mistrzyni narzuciła ostre tempo, a pomagała jej w pracy wicemistrzyni Julia Fomienko, także Rosjanka.
Jelena Isinbajewa zapowiadała kolejny rekord świata w skoku o tyczce, lecz zamiast samotnie zapracować w świetle reflektorów na premię, musiała twardo walczyć z Jennifer Stuczynski na wysokości 4,75. Miała trochę szczęścia, że przeskoczyła poprzeczkę za pierwszym razem, a Amerykanka (z polskimi korzeniami) ustanowiła swój rekord życiowy za drugim. Wysokości 4,85 m nie pokonała żadna z nich.
Monika Pyrek zdobyła brąz po trzech udanych skokach od 4,40 do 4,70. Podzieliła się miejscem na podium z Brazylijką Fabianą Murer, obie nie przeskoczyły 4,75. Anna Rogowska zaczęła jak Pyrek, od ładnego skoku na 4,40, potem nawet przez chwilę wyprzedzała rywalki, gdy uzyskała 4,55, ale ambitne próby przenoszenia skoków wyżej na nic się zdały i druga Polka skończyła zawody na szóstym miejscu.