Fakty, co do których nie ma wątpliwości, są takie: w niedzielę 15 maja przed północą wrócił do swego domu w mieście Nyahururu, w Rift Valley, kolebce kenijskiego biegania. Nie był sam, przyjechał z kobietą, która nie była jego żoną. Policja ustaliła, że nazywała się Martha Nduta.
Poszli do sypialni na piętrze. Żona Triza (Tereza) Njeri zjawiła się niedługo później, nakryła oboje w ślubnym łóżku. Zrobiła awanturę, po której zatrzasnęła parę w pokoju, zablokowała schody metalową kratą, wściekła wybiegła z domu. Wanjiru wyszedł na balkon sypialni i skoczył.
Trochę wypił
Dom jest drogi, szykowny, taki, jaki powinien mieć pierwszy kenijski mistrz olimpijski w maratonie. Nie było bardzo wysoko, pierwsze piętro, może 4 metry, może 5, tylko na dole betonowa mozaika. Policjant znalazł biegacza chwilę po upadku. Leżał nieprzytomny z krwawiącą głową. Szybko przewieziono go do szpitala rejonowego, reanimacja nic nie dała, obrażenia wewnętrzne były zbyt poważne.
Świadkowie twierdzą, że tego wieczora wypił. Wcześniej był w Eldoret, kenijskim centrum biegania. Wrócił z treningu z kolegą Danielem Gatheru, wstąpili do banku, zjedli jeszcze razem kolację w hotelowej restauracji i się rozstali. Później zadzwonił do Daniela, że dojechał do domu.
Rzecznik kenijskiej policji Eric Kiraithe powiedział, że to próba samobójcza. Szef okręgowego oddziału Jasper Ombati mówił inaczej: – Nie podejrzewamy udziału drugiej osoby, ale sądzimy, że po prostu chciał szybko zatrzymać żonę.