Korespondencja z Daegu
Polskie starty rozpoczęła Żaneta Glanc w rzucie dyskiem. Drugi rzut – 63,44 i już była po pracy. Uzyskała czwarty wynik kwalifikacji. Finał w niedzielę o 12.15.
Po niej walczyli tyczkarze, cała polska trójka będzie w finale, ale ich droga była dłuższa i raczej kręta. Tylko Mateusz Didenkow skoczył 5,65 i był pewien awansu, Łukasz Michalski (5,60) denerwował się nieco dłużej, ale i on widząc problemy rywali z rozbiegiem i ich nieudane próby mógł się cieszyć. Najwięcej nerwów stracił Paweł Wojciechowski. Na 5,30 i 5,50 było dobrze, ale kolejna wysokość – 5,60 okazała się nie do przeskoczenia. Kandydatów do awansu z wynikiem 5,50 było dziewięciu, nowy rekordzista Polki był ostatni w szczęśliwej piątce, która przeszła dalej. Mówił o tremie, o tym, że zaspał i skakał bez śniadania. Opadł mistrz olimpijski i mistrz świata Australijczyk Steve Hooker. Jeszcze nie tak dawno budził nadzieję na dogonienie wyników Bubki, skakał już 6,06 m, ale w Daegu był cieniem siebie. Trzy próby na 5,50 nie były właściwie skokami, tylko przebieżkami pod tyczką. Niechciał tłumaczyć się wiele, ale wiadomo, że trenował mało z powodu kontuzji kolana. Finał męskiej tyczki w poniedziałek o 12.25.
Steve Hooker nie był jedynym mistrzem, który odpadł pierwszego dnia już w eliminacjach. Christine Ohurougu popełniła falstart w biegu na 400 m. Brytyjka to złota medalistka z Pekinu oraz mistrzyni świata z Osaki (2007). Pamiętamy ją także z Helsinek, gdy zabiegała drogę Annie Jesień przed finałową prostą sztafety 4x400 m, reprezentacja Polski składała wówczas protest, lecz jury d'appeal było niełaskawe. Potem pani Christine była też trochę na bakier z przepisami antydopingowymi. W Daegu jury nie miało wątpliwości, że Ohurougu trzeba zdyskwalifikować, reguła jest prosta – falstart równa się wykluczeniu z biegu, i tak na niebieską bieżnię polały się pierwsze łzy.
Ciąg dalszych polskich sukcesów eliminacyjnych zapewnili jeszcze przed popołudniową przerwą (czasu koreańskiego) Adam Kszczot i Marcin Lewandowski na 800 m. Obaj wystartują w niedzielnym półfinale, obaj biegli czujnie, by nie stracić miejsca w trójce, której awans zapewnia miejsce.