Wsiowy chłopak ze mnie

Paweł Wojciechowski, mistrz świata w skoku o tyczce o rodzinnej Bydgoszczy i wędkarstwie specjalnie dla „Rz”

Publikacja: 01.09.2011 01:57

Paweł Wojciechowski. Urodzony 6 sierpnia 1988 r. w Bydgoszczy. Zawodnik Zawiszy. Wicemistrz świata j

Paweł Wojciechowski. Urodzony 6 sierpnia 1988 r. w Bydgoszczy. Zawodnik Zawiszy. Wicemistrz świata juniorów (2008), w 2011 roku został młodzieżowym mistrzem Europy, mistrzem światowych igrzysk wojskowych w Rio de Janeiro i mistrzem świata w Daegu. Mieszka w Bydgoszczy, na razie z rodzicami

Foto: AP

Rz: Jeszcze się pan obawia dziennikarzy i nadchodzącego zgiełku wokół siebie?

Paweł Wojciechowski: Wie pan, ja ogromnie lubię spokój. Jestem domatorem. Nie mam wielu obozów poza Bydgoszczą. Najchętniej ruszałbym się z domu wyłącznie na starty. Więc tak, boję się.

Wędkarstwo dla tyczkarza to taka prawdziwa pasja czy niegroźny relaks?

Prawdziwa pasja. Każdą wolną chwilę spędzam na rybach.

Jak pan coś złowi, to pan wypuszcza czy zjada?

Zdecydowanie kieruję się zasadą catch and release, złap i wypuść, to na tym ma polegać. Nie przepadam za rybami na talerzu.

Wędkarstwo oznacza także gromadzenie wędzisk, kołowrotków, haczyków, przynęt, siatek, żyłek i całych skrzynek dodatkowego sprzętu oraz wymaga ciągłej wiedzy o nowościach, bo postęp technologiczny goni. To pana też dotyczy?

To jest jedyny poważny problem z wędkowaniem, że jak się wchodzi do specjalistycznego sklepu, to się tam bardzo dużo pieniędzy zostawia. Nie prenumeruję czasopism wędkarskich, ale w każdym sklepie jestem na bieżąco.

Na co się pan najchętniej zasadza nad wodą?

Lubię pospinningować, pogonić za okonkiem, za szczupakiem, ale moją ulubioną metodą jest metoda gruntowa, na którą można złapać i lina, i leszcza dużego, i płoć dużą.

Gdzie pan najczęściej łowi?

Z reguły tam, gdzie zaczynałem, na Noteci.

Z którymi rybami najbardziej lubi pan walczyć?

Lin, karp, karaś, no i szczupak – jak duży, to też jest zabawa.

Pański wędkarski rekord życiowy?

Myślę, że lin, dziko żyjący, nie ze stawu, 46 cm, prawie dwa kilo.

Marzy pan o morskich wyprawach na marliny czy tuńczyki?

Nie, to nie dla mnie. Ja wolę sam się zorganizować i posiedzieć w spokoju z wędką cały dzień. Nie wypływam na wodę. Z brzegu łowię.

Mama pracuje w sklepie, tata jest listonoszem, skąd w takiej zwyczajnej rodzinie pojawia się znakomity sportowiec?

Cała rodzina jest sportowa, byli za tym, żebym coś robił, a nie siedział w domu.

Kto wybrał tyczkę dla pana?

Wujek Dariusz, bo też skakał.

A dziadek Alojzy, bokser, nie wolał zrobić z pana pięściarza?

Nie, to nie wchodziło w grę. Chudzinka byłem i w zasadzie nadal jestem.

Trzeba być szczupłym do latania nad poprzeczką, ale i silnym. Jak pan to łączy?

My tyczkarze skupiamy się tylko na mięśniach, które są nam potrzebne. A te akurat nie powodują dużego przyrostu masy. Miałem w tym roku problem z wagą, doszedłem do siebie i więcej chudnąć ani tyć nie zamierzam.

A wie już pan, jak poznać talent tyczkarski?

Jeszcze nie wiem. Może to przyjdzie z wiekiem i doświadczeniem. Myślę, że taki dar rozpoznawania właściwych ludzi ma trener Roman Dakiniewicz z Bydgoszczy. On ma oko. Myślę, że jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym trenerem skoku o tyczce na świecie. Mógłby rywalizować z trenerem Siergieja Bubki Witalijem Pietrowem.

Co odróżnia dobrych tyczkarzy od wybitnych?

Myślę, że pewność siebie. Jeśli taki zawodnik wie, na co go stać, i robi wszystko na 100 procent, bez zahamowań, to może liczyć na to, że będzie wysoko skakać. Każdy, kto się hamuje, jest bez szans.

A odwaga? Pękające tyczki pobudzają wyobraźnię...

Musi być. Jak się pojawia strach, to zaczynają się błędy. Nie ma strachu. Kiedyś się śmialiśmy, że nikt normalny nie może skakać o tyczce, bo do takich rzeczy trzeba mieć coś nie tak z głową.

Śnią się panu skoki nad poprzeczką?

Tak, nieraz się śnią. Takie zboczenie zawodowe, ale i sposób na wizualizację prób.

Starcza panu czasu na coś jeszcze poza tyczką i wędką?

Jeśli już, to chodzimy z moją dziewczyną Olą do kina, lubię czytać książki, fantasy szczególnie. Telewizji za dużo nie oglądam.

Mówi pan, że Bydgoszcz dla pana wiele znaczy. Dlaczego?

Wiem, że nigdy tego miasta nie opuszczę, to moja ostoja, tu się urodziłem. Jestem mocnym lokalnym patriotą. Tam jest mój dom.

Wspominał pan  o mieszkaniu na swoim. Jaki jest ten pański wymarzony dom?

Zawsze bardzo chciałem wybudować dom blisko jeziora, z dala od miasta. Taki ze mnie wsiowy chłopak, lubię ciszę. Na razie jednak muszę znaleźć zwykłe mieszkanie i dojść ze wszystkim do ładu.

Mówił pan też, że najwyższy czas na wakacje. Gdzie?

Pójdziemy chyba w stronę odpoczynku na działce, niedaleko domu. Nie ciągnie mnie latanie w egzotyczne kraje. Dosyć mam samolotów.

Polskie nadzieje na medale

Środa na mistrzostwach świata w Daegu była dniem przerwy – rozegrany został tylko chód kobiet na 20 km. Wygrała go Rosjanka Olga Kaniskina z czasem 1:29.42 godz. Srebrny medal zdobyła Chinka Hong Liu, a brązowy kolejna Rosjanka Anisja Kirdiapkina. Minionej nocy odbyły się kwalifikacje pchnięcia kulą, w których startował mistrz olimpijski i wicemistrz świata Tomasz Majewski. W nocy z czwartku na piątek o awans do finału rzutu młotem walczy też mistrzyni świata z Berlina (2009) Anita Włodarczyk.    —mjr

—rozmawiał w Daegu Krzysztof Rawa

Rz: Jeszcze się pan obawia dziennikarzy i nadchodzącego zgiełku wokół siebie?

Paweł Wojciechowski: Wie pan, ja ogromnie lubię spokój. Jestem domatorem. Nie mam wielu obozów poza Bydgoszczą. Najchętniej ruszałbym się z domu wyłącznie na starty. Więc tak, boję się.

Pozostało 95% artykułu
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Lekkoatletyka
Armand Duplantis kontra Karsten Warholm. Pojedynek, jakiego nie było
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Lekkoatletyka
„Biegowe 360 stopni” znów w Zakopanem. „Największa dawka wiedzy dla ludzi kochających bieganie”
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje