Pierwsze złoto w Stambule zdobył amerykański kulomiot Ryan Whiting (22. 00), drugi był niemiecki mistrz z Daegu David Storl (21.88). Nawet rekord Polski – 21,72 nie wystarczył Majewskiemu, by ich pokonać.
Walka była pasjonująca. Zaczął Storl, pierwsza znakomita próba 21,88 i wydawało się, że już zobaczyliśmy uśmiech zwycięzcy. Majewski spokojnie przyjął tę demonstrację siły, pchnął na początek 21,28 – centymetr więcej, niż własny rekord sezonu, ale pokręcił głową. Wyprzedzał go jeszcze Whiting – 21,59. Pierwsza kolejka od razu rozgrzała widownię, druga jeszcze podniosła temperaturę. Storl spalił, do walki dołączył Hoffa – 21,55, ale kilkanaście sekund później to Polak był drugi – 21,65.
Napięcie skoczyło kolejny raz w piątej kolejce, gdy Whiting uzyskał równo 22 metry. Po nim pchał Majewski i odpowiedział wynikiem 21,72, znów rekordem Polski. Storl się już wypalił, Hoffa też, ale mistrz Whiting na koniec pokazał, ile jest warta amerykańska szkoła kuli: 21,98.
Medal Majewskiego jest ważny. W sportowym życiorysie polskiego mistrza olimpijskiego jest bowiem prawidłowość – gdy był mocny zimą, to wygrywał też latem. Tak było przed igrzyskami w Pekinie. Brąz ze Stambułu jest więc także olimpijską obietnicą.
Wynik wieczornego konkursu można było przewidzieć po eliminacjach. Najsilniejsi kulomioci świata szybko podzielili role. Hoffa i Storl pchnęli ponad 21 metrów w pierwszych próbach. Niemiec miał 21,43, Amerykanin 21,23. Majewski w drugiej próbie uzyskał 21,17 i też mógł wyjść z hali.