W Stambule w weekend wygrywali inni, przede wszystkim Amerykanie – zdobyli łącznie 10 tytułów. Ich siłę podkreślił rekord świata w siedmioboju poprawiony przez Ashtona Eatona.
Najpierw polski żal wzbudził przegrany w sobotę półfinał Marcina Lewandowskiego na 800 m. Na wirażu trzeciego okrążenia drogę Polakowi zabiegł Boazema Lalang z Kenii, Lewandowski stracił równowagę, odbił w lewo, trafił stopą w krawężnik, rywal z tyłu popchnął i upadek był nieuchronny. Kolizje i starcia na łokcie to norma takich biegów, czasem decyduje przypadek, lecz można było liczyć, że Adam Kszczot, który awansował bez przygód do finału, weźmie rewanż.
Nie wziął, bo wpadł w pułapkę zastawioną przez rywali, którzy pierwsze okrążenie pokonali w ślimaczym tempie, czekając na tego, który je wzmocni. Polak nie wytrzymał, ruszył ostro już po 200 m i zapłacił za wysiłek na ostatniej prostej. Rywale pilnowali jego pleców, na finiszu Kszczota wyprzedziła trójka, z której najszybszy był 18-letni Etiopczyk Mohammed Aman.
Po eliminacjach męskiej sztafety 4 x 400 m wydawało się, że Polska ma duże szanse na brązowy medal. Drużyna Józefa Lisowskiego miała trzeci czas i przetrwała bez kary zastrzeżenia Ukraińców, którzy zarzucali Marcinowi Marciniszynowi odpychanie ich biegacza. Finał zaczął się planowo: Amerykanie i Brytyjczycy uciekli, ale liderami wśród pozostałych byli Polacy. Na ostatniej zmianie biegł Łukasz Krawczuk, doganiał go Rosjanin, na wirażu wytrącił Polakowi pałeczkę. Protest nie dał efektu, polska czwórka zajęła ostatnie miejsce, Rosjanie czwarte. Wygrała sztafeta USA, choć mistrzów początkowo zdyskwalifikowano za błędy przy zmianach. Ich protest miał jednak większą moc.
Starty Artura Nogi na 60 m ppł. (8. miejsce), Angeliki Cichockiej na 1500 m (8.) i Lidii Chojeckiej na 3000 m (6.), choć solidne, nadziei na podium nie dały.