Amerykańscy sportowcy walczą o pieniądze

Trzy miesiące przed igrzyskami w USA trwa dyskusja na temat finansowania olimpijczyków

Publikacja: 21.04.2012 01:01

Dwyane Wade

Dwyane Wade

Foto: AFP

Dwyane Wade powiedział: – Uważam, że zawodnicy powinni dostawać pieniądze za udział w igrzyskach. Poświęcamy temu całe lato, a Komitet Olimpijski zarabia na nas, choćby sprzedając koszulki.

Wade'a, gwiazdę Miami Heat i jednego z najlepiej zarabiających zawodników NBA, wsparł weteran Boston Celtics Ray Allen – też jeden z tych bogatszych – i rozpętała się burza. Można powiedzieć, że obaj nie skorzystali z okazji, by siedzieć cicho, bo gdyby w sprawie głos zabrał przedstawiciel innej dyscypliny, to mógłby liczyć na zrozumienie, a koszykarzy wyśmiano i oskarżono o chciwość.

W końcu nie dość, że zarabiają krocie, to jeszcze przez całe lato kłócili się z właścicielami klubów o podział zysków, co w USA zostało nazwane wojną miliarderów z milionerami. I już po kilku dniach Wade musiał się rakiem wycofywać z tego, co powiedział, zapewniając, że pieniądze nie są dla niego motywacją do gry dla USA.

A tak naprawdę problem jest głębszy i Wade z Allenem mieli sporo racji, tylko że na obrońców ubogich nadają się średnio. W USA nie wszystkim sportowcom się przelewa i niektórzy muszą się solidnie nagimnastykować, by związać koniec z końcem. Chyba że jesteś Michaelem Phelpsem, wtedy pieniądze same do ciebie przychodzą, i nie bardzo wiesz, co z nimi zrobić.

Ale jeśli uprawiasz dyscyplinę mało popularną, albo nie jesteś mistrzem olimpijskim, to zapomnij o łatwych pieniądzach i pomocy. Jeśli będziesz miał szczęście, to jak średniodystansowiec Nick Symmonds obkleisz ciało reklamami i gdy pokażą cię w telewizji, zarobisz na treningi.

Jeśli jesteś atrakcyjną pływaczką synchroniczną, to możesz pracować w hali do bingo, żeby dorobić do zbyt niskiego stypendium, ale jeśli nie masz nawet takich atutów, to masz poważny problem. Los takich zawodników opisał w jednym z kwietniowych numerów magazyn „Time".

I to wszystko dzieje się w kraju, w którym komitet olimpijski jest jedną z najbogatszych organizacji z przychodami w wysokości ponad 250 mln dolarów rocznie. Tak to działało od dawna, a w USA zawsze było popularne hasło, że to „Nie Ameryka wysyła swoich olimpijczyków, ale robią to Amerykanie" – dzięki sponsorom, wśród których są m.in. Coca-Cola, McDonalds czy General Electric. W takiej sytuacji zjedzenie każdego hamburgera staje się czynem patriotycznym. Dopóki był wzrost gospodarczy, nikt się tym nie przejmował.

Ostatnio, z powodu kryzysu finansowego, ta lista sponsorów trochę się przerzedziła i to czuć od razu, a opinia publiczna zainteresowała się losem sportowców. Ze sponsorowania kadry olimpijskiej, nazywanej dumnie Team USA, wycofały się m.in. General Motors, Bank of America i może najważniejszy darczyńca z punktu widzenia samych zawodników Home Depot.

To ta ostatnia firma, produkująca wyposażenie dla domu przez dobrych kilkanaście lat, dzięki programowi OJOP, czyli etatom tworzonym specjalnie dla olimpijczyków była ratunkiem dla takich jak Symmonds – mających trochę mniej talentu i trochę mniej medialnych, ale niebojących się ciężkiej pracy.

Chcesz pojechać na igrzyska i dostać od nas wsparcie? Nie wyciągaj tylko ręki, ale daj też coś od siebie. Możesz popracować na część etatu, a dostaniesz od nas pełne wynagrodzenie. Pokaż tylko, że ci zależy. Z takiej oferty skorzystało podobno w latach 1992 – 2009 ponad 400 chętnych. Ale w końcu źródełko wyschło. Kiedy Home Depot ogłaszało wycofanie się ze skutkiem natychmiastowym z finansowej pomocy korzystało 98 sportowców. To liczba naprawdę imponująca, jeśli się weźmie pod uwagę, że w Pekinie USA wystawiło około 600 olimpijczyków.

Pojawiają się oczywiście inne programy i zgłaszają inni sponsorzy, ale taką wyrwę nie jest łatwo załatać. Być może dlatego o zarobkach olimpijczyków w USA zrobiło się ostatnio tak głośno.

Zwłaszcza jeśli z tymi problemami zestawi się zarobki szefów komitetu olimpijskiego. Szef USOC Scott Blackmun w 2010 roku zarobił w sumie ponad 630 tys. dolarów. To i tak znaczący spadek w porównaniu z czasami pani Stephanie Streeter, która rok wcześniej, kończąc swoją kadencję, dostała na konto ponad milion dolarów.

Tych dwoje to tylko symbol rozrzutności, bo lista osób, które zarabiają po kilkaset tysięcy dolarów w USOC nie jest wcale krótka. Szefów amerykańskiego sportu tłumaczą wyniki. Z poprzednich igrzysk w Pekinie Team USA przywiózł aż 110 medali (z czego 36 było złotych). Znaczna część z nich zdobyta została jednak przez sportowców najbardziej medialnych: pływaków i lekkoatletów. Oni mają pieniądze i sukcesy, a sukcesy gwarantują pieniądze. USOC się sam wyżywi, ale sportowcy już nie są tego tacy pewni.

Dwyane Wade powiedział: – Uważam, że zawodnicy powinni dostawać pieniądze za udział w igrzyskach. Poświęcamy temu całe lato, a Komitet Olimpijski zarabia na nas, choćby sprzedając koszulki.

Wade'a, gwiazdę Miami Heat i jednego z najlepiej zarabiających zawodników NBA, wsparł weteran Boston Celtics Ray Allen – też jeden z tych bogatszych – i rozpętała się burza. Można powiedzieć, że obaj nie skorzystali z okazji, by siedzieć cicho, bo gdyby w sprawie głos zabrał przedstawiciel innej dyscypliny, to mógłby liczyć na zrozumienie, a koszykarzy wyśmiano i oskarżono o chciwość.

Pozostało 88% artykułu
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Lekkoatletyka
Armand Duplantis kontra Karsten Warholm. Pojedynek, jakiego nie było
Lekkoatletyka
„Biegowe 360 stopni” znów w Zakopanem. „Największa dawka wiedzy dla ludzi kochających bieganie”
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Lekkoatletyka
15. Festiwal Biegowy. Trzy dni rywalizacji i dobrej zabawy