Reklama
Rozwiń

Siła, odwaga i mądra taktyka

Adrian Zieliński, student z Bydgoszczy, mistrzem olimpijskim w kategorii 85 kg. To było pierwsze w Londynie złoto dla Polski

Aktualizacja: 04.08.2012 02:41 Publikacja: 04.08.2012 02:35

Siła, odwaga i mądra taktyka

Foto: AFP

To była próba mocy, ale i próba charakterów. Nie wytrzymało jej wielu, także ci najwięksi.

Odpadł pozornie pewny siebie Chińczyk Yong Lu, mistrz igrzysk z Pekinu, który nie zaliczył żadnej próby w podrzucie, oraz rekordzista świata w rwaniu Andriej Rybakow z Białorusi. Obaj najdłużej czekali na pierwsze próby. Lu z miną przyszłego czempiona robił dobre wrażenie i dźwigał najwięcej (178 kg), Rybakow zaczął od 175 i srogo się przeliczył. Dwa podejścia, dwa spalone, trzecie na 180 kg było tylko aktem desperacji.


Polak zaczął śmiało, ale roztropnie – 170 kg, potem 174 w tym samym dobrym stylu. Czekał, kto podniesie więcej, oprócz Chińczyka udało się to  tylko 19-letniemu Rosjaninowi  Apti Ałchadowowi – 175. Adrian Zieliński w odpowiedzi kazał założyć na sztangę 176 kg, to był już jego rekord życiowy i rekord kraju, do sukcesu zabrakło niewiele.

To pierwsze polskie olimpijskie złoto w ciężarach od czterdziestu lat

I tak było dobrze, trzecie miejsce w połowie drogi do podium, straty do liderów nieduże, za plecami groźny wydawał się tylko słabszy w rwaniu irański mistrz świata Kianoush Rostami.

Chińczyk usiadł

Kiedy Yong Lu za pierwszym razem w podrzucie nie utrzymał dostatecznie długo sztangi o wadze 205 kg, wydawało się to przypadkiem. Druga nieudana próba zmyła na zawsze uśmiech Chińczyka. Rywale patrzyli trochę z niedowierzaniem, trochę z nadzieją. Zieliński też.

Polak planował rozpoczęcie podrzutu od tego samego ciężaru, ale zmienił decyzję, poprosił o 206 kg. To była świetna decyzja, poczekał i zobaczył, jak zrezygnowany Chińczyk siada po trzecim nieudanym podejściu na pomoście.

Pierwsza walka Polaka z ciężarem 206 kg została przegrana, taka była opinia sędziów, którzy zauważyli drgnięcie prawej ręki siłacza, gdy ciężar już był nad głową. Druga próba była już bezbłędna, za nią poszła dyspozycja kolejnego ciężaru: 211 kg.

Najważniejsi konkurenci dostali czas na kontratak. Rostami podniósł 209 kg, więc na tablicy wyników przez chwilę pierwsza trójka miała taki sam wynik w dwuboju: 380 kg, decydowała waga ciała, ale Ałchadow zaraz podniósł 210 i miał całe 5 kg przewagi nad Polakiem.

Trzeba było podnieść 211 kg, żeby odebrać Rosjaninowi złoto. Zieliński szarpnął, nogi wytrzymały ciężar, za moment ręce, bez żadnych drgnięć, które mogły sprowokować sędziów do zapalenia czerwonych światełek. Polak cieszył się umiarkowanie, bo wiedział, że Rostami miał jeszcze dwa podejścia, Ałchadow jedno. Próbowali odważnie: jeden 212 kg, drugi 214, ale tego wieczoru nie dali rady. Złoto dla Adriana Zielińskiego stało się faktem.

Dźwigać zaczął w wieku siedmiu lat. Nie ukrywa, że gdyby nie ciężary, już dawno wyemigrowałby za pracą. W małej Mroczy (województwo kujawsko-pomorskie) bezrobocie jest duże, wielkich perspektyw nie ma. A klub Tarpan to jedyna rozrywka. I okno na świat.

Ale sekcja ciężarów powstała tam 15 lat temu przez przypadek. Prezes klubu Henryk Szynal prowadził wcześniej masarnię, a po wyroby przyjeżdżał do niego trener Gromu Więcbork Henryk Dueskau. Obiecał, że pożyczy sztangę. I się zaczęło. Warunki były na początku spartańskie. Treningi w nieczynnym sklepie na nieczynnym dworcu PKP, w budynku gminnej spółdzielni czy starej hydroforni, w której brakowało ogrzewania, wody i szatni – tak wyglądała droga Zielińskiego do olimpijskiego złota.

Czwarty mistrz

Dziś jest nowa sala do ćwiczeń, a w niej zdjęcie Szymona Kołeckiego przyczepione do tablicy. Wicemistrz z Sydney i Pekinu unosi na nim palec do góry. Wskazywał na umieszczony obok licznik, odmierzający czas do igrzysk.

Zieliński, student Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, nie ukrywa, że łatwo nie było. Rok temu zmarł jego trener Ireneusz Chełmowski. Miał 38 lat. –  To był szok. Długo nie mogłem się pozbierać. Był moim najlepszym przyjacielem – wspomina. To jemu zadedykował olimpijskie złoto.

Gdy w 2010 roku polski związek nie znalazł pieniędzy na przelot i zakwaterowanie trenera, Chełmowski na mistrzostwa świata do Antalyi poleciał za własne pieniądze. Zieliński zdobył tam złoto, bijąc wszystkie swoje rekordy życiowe i rekord Polski (383 kg w dwuboju), należący od 13 lat do Andrzeja Cofalika. Rok później przywiózł z Paryża brąz, jedyny medal dla polskiej reprezentacji.

W 2009 roku dostał propozycję przyjęcia niemieckiego obywatelstwa. Odmówił, choć w Polsce na wielką pomoc liczyć nie mógł. Związek sprzeciwiał się jego wyjazdom na zgrupowania do Osetii Południowej, gdzie przygotowywał się do igrzysk z Arsenem Kasabijewem (startuje w sobotę w kategorii 94 kg razem z młodszym bratem Zielińskiego, Tomaszem).

Dziś triumfuje. Jest czwartym polskim mistrzem olimpijskim w ciężarach: po Ireneuszu Palińskim, Waldemarze Baszanowskim i Zygmuncie Smalcerzu. Żałuje tylko jednego: że nie mógł zobaczyć na własne oczy, jak złoto zdobywa Tomasz Majewski.

POLSKIE STARTY

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku