Yohan Blake jako "Bestia"? Śmiech na sali. A Blake śmieje się pierwszy. Może w reklamach Adidasa to wyglądało przekonująco: znalazł się ten, który ma sposób na Usaina Bolta. Ale gdy mały Jamajczyk siedzi na konferencji po niedzielnym finale stu metrówki obok Bolta, trudno uwierzyć, że to mogło komuś przyjść do głowy.
Nieśmiały, z piskliwym głosem, czeka na to, co powie starszy kolega z kadry. To Usain nazwał go kiedyś „Bestią", dla zgrywy, i jakoś przylgnęło. Teraz Blake opowiada o wrażeniach z przegranego biegu, a Bolt ryczy jak lew i wyciąga ręce, jakby się czaił do skoku. „Beestia, beestia" - przedrzeźnia.
Obok siedzi Justin Gatlin, brązowy medalista po dopingowych przejściach, patrzy na Bolta i śmieje się w rękaw. Nie jest to wielki mówca, ale akurat przewrotny hołd dla Jamajczyka mu się udaje: „Usain Bolt jest Michaelem Phelpsem naszego sportu".
Wątpiliście we mnie, a przecież wam mówiłem, że biegi na Jamajce to co innego niż wielkie zawody - Usain Bolt
To ten sam Gatlin, z którego w eliminacjach i półfinałach setki w Londynie buchała adrenalina, za metą okładał się pięściami po torsie i pokazywał, że będzie ostro. Ale wtedy nie było obok Bolta. W finale, gdzie stanęli ramię w ramię, Gatlin został za Usainem, Blake też. A czas 9,63 to drugi wynik w historii.