Schwazer był dumą Italii. Cztery lata temu w Pekinie podczas ceremonii otwarcia igrzysk niósł włoską flagę, a potem w marszu na 50 km wychodził złoty medal. Stał się najjaśniejszą gwiazdą włoskiej lekkiej atletyki, która czasy świetności (Pietro Mennea, Sara Simeoni) ma już dawno za sobą.
Uradowane ze złota Włochy oszalały na punkcie przystojnego, postawnego (185 cm) szatyna, gdy okazało się, że jest narzeczonym łyżwiarki figurowej Caroliny Kostner (aktualna mistrzyni świata), opiewanej w telewizji i kolorowych pismach za axle i rittbergery, ale głównie z powodu powabnych kształtów i urody.
Alex i Carolina zostali drugą sportową parą Włoch po pływackim duecie Federica Pellegrini – Luca Marin. Stali się też symbolem skromności i tak rzadko spotykanej pośród gwiazd sportu „normalności", a w maju br., gdy Pellegrini porzuciła Marina dla innego pływaka Filippo Magniniego – również wierności i stałości uczuć. O Schwazerze włoskie gazety pisały „marzenie teściowej". Oboje jako uosobienie uczciwości w życiu i sporcie brali też udział w kampaniach antydopingowych, a Alex w filmiku, który robi teraz karierę w YouTubie, na pytanie „Kto cię najbardziej zawiódł?" recytował: „Ten, który wziął doping".
Dlatego Włosi czują się zdradzeni. We wtorek i środę największe gazety poświęciły sprawie po kilka stron. Wypowiadają się sportowe i moralne autorytety. Kochana przez wszystkich kajakarka Josefa Idem, niemiecka przybrana córka Italii, rozpłakała się z żalu.
Największy włoski dziennik „Corriere della Sera" zaapelował, by nie linczować Schwazera i „nie brać udziału w kopaniu leżącego, naszym ulubionym sporcie narodowym". Nie bez powodu. Włoski Internet zalała fala nienawiści i jadu. Na YouTubie pojawił się filmik z wrzeszczącym Hitlerem i podpisem: „Adolf, gdy dowiedział się, że Alex jest na dopingu". Roi się od uwag typu: „On nawet nie jest Włochem". Alex (podobnie jak Carolina) urodził się w południowym Tyrolu w pobliżu Bolzano, gdzie niemiecki jest drugim urzędowym językiem. W domu państwa Schwazer mówi się po niemiecku.
Zdając sobie sprawę z zawodu, jaki sprawił Włochom, chodziarz we wtorek, łkając, tłumaczył się w telewizji i przepraszał. W środę stanął oko w oko z dziennikarzami w Bolzano. Jak wyjaśniał, czuł się źle jako „pan Kostner", narzeczony o wiele słynniejszej partnerki, a w szczególności nie wytrzymał ciążącej na nim presji sukcesu.