Dobre buty to podstawa biegania

Nogi to podstawa, ale bez dobrych butów daleko się nie dobiegnie. Bez odpowiedniego sprzętu również

Publikacja: 15.09.2012 01:01

Dobre buty to podstawa biegania

Foto: Fotorzepa, Bosiacki Roman Bos Roman Bosiacki

Każdy, kto zamierza biegać, stanie prędzej czy później przed półką sklepową i dostanie zawrotu głowy. Buty, zegarki, koszulki, spodenki, odżywki – wszystko dla biegacza amatora i zawodowca. Dzięki różnym wynalazkom bieganie można znacząco ułatwić, choć ta prawda obowiązuje stosunkowo od niedawna, gdy do produkcji sprzętu sportowego zaprzęgnięto najnowocześniejsze technologie. Wcześniej biegano w czym popadło, albo nawet zupełnie bez butów.

Tak się złożyło, że dwaj najsłynniejsi biegacze długodystansowi przeszli do historii, biegnąc boso lub co najwyżej w cieniutkich sandałach.

Pierwszy na liście Filippides biegł z Maratonu do Aten tuż po bitwie i nawet jeśli zrzucił z siebie zbroję greckiego hoplity, to specjalnych butów na drogę pewnie nie dostał.

Jak się skończyło – wiadomo. Filippides, przed bitwą wysłany do Sparty po pomoc, potem z radosną nowiną do stolicy, nie wytrzymał wielkiego wysiłku.

Umarł, krzycząc: „Zwyciężyliśmy". Nie wiadomo, czy gdyby miał nowoczesne buty, pulsometr albo oddychające koszulki, to by przeżył, ale na pewno 250 kilometrów po górach w ciągu dwóch dni mogło wykończyć każdego.

Drugi słynny maratończyk bosy to Abebe Bikila. Maraton na igrzyskach olimpijskich wygrywał dwukrotnie, w 1960 i w 1964 roku, ale do legendy przeszło to pierwsze zwycięstwo, gdy bez butów wbiegł pierwszy pod Łuk Konstantyna.

Etiopczyk wcale nie chciał biec po ulicach Rzymu boso, zadecydował jak zwykle przypadek. Abebe dołączył do reprezentacji w ostatniej chwili, gdy miejsca były już ustalone, bagaże spakowane, a samolot do Europy niemal stał na pasie startowym.

Jeden z biegaczy, Abebe Wakgira, złamał nogę, grając dla rozrywki w piłkę i ktoś musiał go zastąpić. Padło na Bikilę, żołnierza Gwardii Cesarskiej. Niestety, zgłoszenie przyszło bardzo późno.

To jeszcze nie były czasy, kiedy biegacze mieli indywidualnych dostawców i buty szyte na miarę. Adidas, sponsor tamtych igrzysk, miał już tylko kilka ostatnich par.

Bikila przymierzył to, co zostało, wybrał nawet jakieś buty, ale było mu niewygodnie, więc zdecydował, że pobiegnie boso - tak, jak ćwiczył w Addis Abebie. Cztery lata później biegł po złoty medal już w efektownych, białych butach.

Dziś, wyczyn Abebe Bikila byłby nie do pomyślenia. Każdy biegacz, stając na starcie, ma do dyspozycji najnowsze osiągnięcia technologiczne. Mało tego, nowinki są dostępne także dla zwykłych ludzi, biegających po osiedlu dla rozrywki.

– Nasza cywilizacja doprowadziła do tego, że bieganie może być niebezpieczne dla zdrowia. Terenów zielonych jest coraz mniej, do wyboru mamy asfalt albo kostkę brukową, więc trzeba chronić stawy i ścięgna – mówi Jan Szczepłek, menedżer produktu w firmie Asics.

Podczas biegu każdy kontakt z podłożem to nacisk równy trzy albo pięciokrotnej masie ciała człowieka, jeśli dodamy do tego twardy beton, to zagrożenie dla nóg łatwo sobie wyobrazić.

Firmy produkujące obuwie sportowe prześcigają się w pomysłach na to, jak ulżyć biegaczom, a w szczególności ich stopom i kolanom. Najważniejsze są podeszwy i tu odbywa się prawdziwy wyścig zbrojeń.

Podeszwy dla biegaczy początkujących lub zaawansowanych, dla tych z wysokim lub normalnym podbiciem, specjalne oddychające materiały i wreszcie to, co najważniejsze, czyli żele i pianki amortyzujące. Wszystko jest teraz dostępne niemal dla każdego.

Każda firma chwali się swoimi osiągnięciami: jajko zrzucone z wysoka się nie rozbije, podeszwa jest tak miękka, że można ją wyginać we wszystkich płaszczyznach i niemal zwinąć w trąbkę, specjalne „inteligentne" wybrzuszenia zmuszają stopę do naturalnego ruchu.

Im bardziej naturalnie, tym lepiej. Dla wygody można jeszcze dodać specjalną poprzeczną linię w podeszwie buta, która redukuje zmęczenie stopy.

Wszystko, czego dusza zapragnie, a ideałem staje się dążenie do naturalności. Buty mogą dużo, ale na szczęście biegacza nie zastąpią. Widać to było choćby podczas III Festiwalu Biegowego w Krynicy (zakończonego w poprzedni weekend), gdy najlepsza wśród kobiet na trasie ultramaratonu Ewa Majer kończyła bieg w dziurawym obuwiu.

Nawet najmocniejszy model ma swoją wytrzymałość i 100 kilometrów po kamieniach może buty wykończyć, choć te najmocniejsze, treningowe, powinny wytrzymać nawet 1500 kilometrów. Startowe rozpadną się dużo szybciej, ale nie takie jest ich zadanie.

One mają przede wszystkim niewiele ważyć, sprawić, by zawodnik zapomniał, że ma je na nogach. Dlatego te najlepsze modele ważą po około 200 gramów – cięższe są nieraz telefony komórkowe.

Buta prawie nie ma, ale to nie znaczy, że nie działa. Tej pracy nie widać, ale się ją czuje, choćby na podbiegach, gdy dobra podeszwa zabezpiecza przed ślizganiem się i upadkami. Docenia to każdy, kto wpada na metę maratonu, bo trzeba pamiętać, że obuwie ma tylko wspomagać nogi, a nie je zastępować.

Każdy, kto zamierza biegać, stanie prędzej czy później przed półką sklepową i dostanie zawrotu głowy. Buty, zegarki, koszulki, spodenki, odżywki – wszystko dla biegacza amatora i zawodowca. Dzięki różnym wynalazkom bieganie można znacząco ułatwić, choć ta prawda obowiązuje stosunkowo od niedawna, gdy do produkcji sprzętu sportowego zaprzęgnięto najnowocześniejsze technologie. Wcześniej biegano w czym popadło, albo nawet zupełnie bez butów.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków
Lekkoatletyka
Justyna Święty-Ersetic: Umiem obsłużyć broń. Życie wojskowe nie jest mi obce
Lekkoatletyka
Najlepsi lekkoatleci świata przyjadą do Torunia. „Osiągamy sufit”
Lekkoatletyka
Wielkie święto biegaczy. Półmaraton Warszawski znów zapisał się w historii
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Wojciech Nowicki nie składa broni. Dźwiga cztery samoloty miesięcznie