Złoto z zamrażarki

Szymon Ziółkowski od wczoraj mistrzem świata z roku 2005.

Publikacja: 09.03.2013 00:15

Obaj Białorusini, którzy w Helsinkach w konkursie rzutu młotem wyprzedzili Polaka, byli na dopingu.

To nowa tradycja: wstępem do wielkich imprez, takich jak igrzyska olimpijskie czy lekkoatletyczne MŚ, są dopingowe wspomnienia sprzed ośmiu lat. Bo właśnie na tyle zamraża się próbki pobrane podczas olimpiad i mistrzostw, by je potem przebadać najnowocześniejszymi dostępnymi metodami. A odpowiedzialni za badania zwykle czekają z otwarciem wybranych próbek najdłużej, jak się da.

O tym, że Iwan Cichan, trzykrotny mistrz świata (m.in. z 2005 r.) i wicemistrz z Helsinek Wadim Diewiatowski się szprycują, wiedział od lat każdy młociarz. Szymon Ziółkowski wiele razy dawał to do zrozumienia. A zaprzyjaźniony z nim dwukrotny mistrz olimpijski Tomasz Majewski atakował w podobny sposób kulomiotów ze Wschodu, wyskakujących z ukrycia na najważniejsze zawody, przyjeżdżających na mistrzostwa i igrzyska w przeddzień startu, by dać kontrolerom jak najmniej okazji do testów.

Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney (2000), mistrz świata z 2001, wicemistrz z 2009, teraz awansowany z brązowego medalisty MŚ 2005 na złotego, bywał na Białorusi, gdy trenerem kadry młociarzy był Iwan Zajcew – od 2004 r. – i trochę się na tamtejsze zwyczaje napatrzył. Na siłaczy znikających w dniu kontroli, unikających zagranicznych startów, na ich tajemnicze blizny po ukłuciach.

Słyszał plotki o lewej kasie, o haraczach pobieranych od lekkoatletów, którzy chcieli uniknąć kontrolerów z Białorusi, a nawet o sobowtórach podstawianych, gdy przyjeżdżali wysłannicy Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Współpracę z Zajcewem Ziółkowski zerwał w 2008 roku właśnie z powodu dwuznacznych uwag trenera na temat dopingu. – Realizując jego plany szkoleniowe, nie widziałem efektów pracy i to bardzo ciężkiej. W kwietniu 2008 roku, jak zobaczyłem kolejną rozpiskę, zapytałem: „Czy ten plan da się wykonać bez koksu?". Zajcew nic nie odpowiedział, tylko głupio się uśmiechnął. I to był koniec naszej współpracy – mówił Ziółkowski w rozmowie z PAP w grudniu ubiegłego roku (w piątek miał wyłączony telefon – red.), gdy Cichanowi odbierano srebrny medal igrzysk 2008. Białorusin wpadł po ośmiu latach, podczas kontroli próbek, które w Atenach pobrano, ale dopiero w 2012 wyjęto z zamrażarki i przebadano najnowszymi metodami.

W podobnych okolicznościach Cichan traci teraz złoto mistrzostw w Helsinkach (2005). Dla niego i Diewiatowskiego (pierwszy raz został zdyskwalifikowany za doping w 2001 roku) to już rutyna. Mieli oddać też medale igrzysk w Pekinie (2008), tam zostali złapani na braniu testosteronu. Ale wybronili się dzięki prawnikom, którzy dopatrzyli się, że kontroler zamiast godziny pobrania próbki od medalistów (Diewiatowski miał srebro, Cichan brąz) wpisał godzinę rozpoczęcia konkursu. I adwokaci podważyli w ten sposób werdykt MKOl, a Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie przyznał im rację.

Teraz obaj Białorusini już się raczej nie wybronią przed stratą medali i dożywotnią dyskwalifikacją. Skompromitowali się ostatecznie w Londynie, gdy Diewiatowski w ostatniej chwili stchórzył i nie przyjechał na igrzyska, a Cichan zjawił się w przeddzień startu, kontrolerzy już na niego czekali w wiosce olimpijskiej i ostatecznie nie stanął w kole. Na ogłoszonej w piątek przez władze światowej lekkoatletyki (IAAF)  liście złapanych po przebadaniu zamrożonych próbek z 2005, obok Cichana i Diewiatowskiego są jeszcze cztery nazwiska. Łącznie wpadło troje złotych medalistów tamtych MŚ, dwoje srebrnych, wszyscy ze Wschodu, niemal sami seryjni oszuści.

Białoruska kulomiotka Nadieżda Ostapczuk musiała już oddać złoto igrzysk w Londynie, a teraz odda złoto z Helsinek. Była wicemistrzynią w 2003, 2007 i 2011 roku, więc ciąg dalszy nie jest wykluczony. Rosyjska młociarka Olga Kuzienkowa straciła w ubiegłym roku mistrzostwo olimpijskie z Aten, teraz straci mistrzostwo świata. A srebro będzie musiała oddać Tatiana Kotowa, w Helsinkach wicemistrzyni skoku w dal, Rosjanka uważana za ogromny talent, taki, któremu nie trzeba specjalnego wspomagania. Szósty złapany to kolejny białoruski siłacz Andriej Michniewicz, kulomiot, który w Helsinkach zajął szóste miejsce, a wcześniej był zdyskwalifikowany za doping na dwa lata.

Takim mistrzom z poślizgiem jak Ziółkowski zostaje satysfakcja. Nikt im teraz nie wypłaci wyższych nagród za medal ani wyższych stypendiów, a i odzyskiwanie samego medalu może trwać latami. Ziółkowski coś o tym wie. Mistrzem świata juniorów z 1994 roku też został po latach (był początkowo srebrnym medalistą, ale białoruski mistrz wpadł podczas kontroli), a na przesłanie medalu ciągle czeka. Mimo że jako członek komisji zawodniczej IAAF bez przerwy się w tej sprawie władzom przypominał.

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem