Podniosły się głosy, że bomby w Bostonie oznaczają konieczność rezygnacji z wielkomiejskich biegów. Ale znacznie więcej osób twierdzi, że zagrożenie terroryzmem nie oznacza końca takich imprez.
Jest wśród nich Henryk Szost, najlepszy z polskich maratończyków, olimpijczyk z Pekinu i Londynu (9. miejsce), rekordzista kraju (2:07,39).
– Ten zamach bardzo zaskoczył świat biegaczy i mnie osobiście też, bo współczesne maratony nie miały przecież żadnego związku z polityką. Uczestnicy raczej zdobywali szacunek z racji wysiłku i ciężkiej pracy, jaką wkładają w przygotowania do trudnego biegu. Incydenty na trasie ważnych i mniej ważnych biegów były niezmiernie rzadkie, właściwie z wydarzeń w ostatnich latach na myśl mi przychodzi tylko popchnięcie przez niezrównoważonego widza jednego z uczestników maratonu podczas igrzysk w Atenach – powiedział Szost „Rz".
Reakcja organizatorów wielkich maratonów na zamach w Bostonie była w ostatnich dniach bardzo podobna: będzie większa dbałość o bezpieczeństwo, większa liczba agentów, policji, kamer, służb ochronnych, ale nikt nie zrezygnuje z biegu.
Najbliższy znany maraton – w Londynie także odbędzie się w terminie, czyli w najbliższą niedzielę. Brytyjscy działacze i władze miejskie poinformowały, że przejrzą plan zabezpieczenia biegu a dodatkowe oddziały wojska i policji nie opuszczą stolicy po pogrzebie Margaret Thatcher.