Wiara, że ten rekord właśnie teraz padnie, nie była wielka, chociaż Kamila Stepaniuk to solidna lekkoatletka, od kilku lat częsta mistrzyni Polski w hali i na otwartym stadionie. Padł dokładnie w 29. rocznicę ustanowienia poprzedniego – 9 czerwca 1984 roku w małym miasteczku Wörrstadt (Niemcy) Danuta Bułkowska skoczyła 1,97 m.
Widzowie Opolskiego Festiwalu Skoków szykowali się zapewne bardziej na emocje związane z występem Mutaza Essy Barshima, bo młody Katarczyk ze szkoły Stanisława Szczyrby to rekordzista Azji, pierwszy, który w XXI wieku skoczył 2,40 m.
Zmęczony podróżą Barshim skoczył tylko 2,33, więc Kamila Stepaniuk i Justyna Kasprzycka walczące przede wszystkim o miniumum na mistrzostwa świata w Moskwie (1,95 m) mogły mu ukraść show. Prawo startu w sierpniu w stolicy Rosji zdobyły obie, a potem, już w pierwszej próbie, był rekord kraju pani Kamili.
O Stepaniuk szary kibic nie wie zbyt wiele. Na polskich stadionach była liderką, ale poprzedni rekord życiowy (1,93 m z 2009 roku) nie wskazywał, że może się liczyć na wielkich imprezach. Medali z mistrzostw świata czy Europy nie przywoziła. Jej kariera toczyła się jak wiele innych: urodzona w Bielsku Podlaskim, sportowa rodzina (dwie siostry siatkarki), szkoła mistrzostwa sportowego w Białymstoku, klub Podlasie, początkowo skakała jeszcze w dal (rekord juniorski 5,20 m), więc w zawodach ligowych czasem pomagała klubowi zdobyć kilka punktów także w drugiej konkurencji. Starty w reprezentacji, ale bez blasku.
Jest wysoka i bardzo szczupła, jak każe jej specjalność, ale nie z tych, które o głowę przerastają rywalki. Granicę 1,90 przekroczyła w 2007 roku, potem było ciut lepiej, lecz w 2011 roku karierę wstrzymała kontuzja stopy. Straciła dwa sezony, odrodziła się dopiero tej zimy. W lutym w hali skoczyła 1,92 – nigdy wcześniej nie było tak dobrze o tej porze roku.