Czasem jeździł na konsultacje kadry do Warszawy, do trenera Krzysztofa Kaliszewskiego, który właśnie przejął także opiekę nad Ziółkowskim. Wyniki szły w górę: 2008 – 64,58 m; 2009 – 72,36 m, ale dopiero kolejna zmiana trenera i współpraca z Cybulskim od kwietnia 2010 roku dała skok, o jakim marzył młody młociarz. Trochę się bał tej zmiany, ale gdy robił to, co kazał szkoleniowiec, wyniki były. Został młodzieżowym mistrzem Europy (2011), mistrzem uniwersjady, zakwalifikował się na mistrzostwa świata w Daegu. Tam niewiele mógł zrobić, bo wystartował z kontuzją. Wreszcie przyszedł rok olimpijski i ten Londyn, o którym szybko chciał zapomnieć.
Przed Moskwą nie był tak pewny swego. W kwietniu znów miał kłopoty ze zdrowiem, bolał go staw skokowy i przecięty w kuchni palec, treningi uciekały, ale forma, o dziwo, nie. Wprawdzie magiczna granica 80 m pozostawała do 12 sierpnia 2013 roku niezdobyta, ale dwa razy po 79,99 m też robiło wrażenie.
Dla młociarza stabilizacja jest ważniejsza niż jednorazowe wyskoki. Wszyscy widzieli, jak wyszedł, machnął na Łużnikach 81,97 i rywali zamurowało. Mistrz świata w wieku 24 lat i 68 dni. To jest teraz rekord do pobicia.
O Pawle Fajdku będzie jeszcze głośno. Trener Cybulski zapowiada, że to dopiero początek, że w technice rzutów widzi takie rezerwy, że hej. Mistrz, jaki jest, każdy widzi: 186 cm wzrostu, 120 kg wagi w szczycie sezonu. Okulary na nosie (od szóstej klasy), choć wada wzroku w sumie niewielka, astygmatyzm i minus 1 dioptria w słabszym oku. Srebrne kolczyki w uszach i jeden stalowy na języku. Gdy Paweł miał 18 lat, przyszedł taki kaprys. Ale więcej biżuterii nie będzie. Stan cywilny wolny. Uczelnia: Wyższa Szkoła – Edukacja w Sporcie, Warszawa.
Stadion w Żarowie
W wolnych chwilach wpada do Żarowa i zachęca dzieciaki do kręcenia metalową kulą na lince. Może za parę lat i z tego coś będzie.
Wprawdzie w lutym tego roku burmistrz, dzieląc pieniądze, na sport dał „Zielonemu Dębowi" tylko 3 tysiące zł (piłkarzom „Zjednoczonych" 72,5 tysiąca, na siatkówkę i koszykówkę w „Chemiku" 9,5 tysiąca, szachistom z „Gońca" 8 tysięcy, piłkarzom ręcznym z „Głębokiej Purpury" 3,5 tysiąca), mniej dostali tylko dżudocy z Imbramowic i modelarze z klubu „Harcek", lecz przecież jest plan, by w Żarowie powstał stadion lekkoatletyczny. Prawdziwy, za 600 tysięcy zł. Połowę obiecał dać wojewoda w ramach akcji budowy stadionów w małych miasteczkach Dolnego Śląska.