- Nawet gdybym miał skakać na jednej nodze, i tak dam z siebie wszystko. Nie poddam się – zapowiedział mistrz olimpijski z Londynu. Jeśli wystartuje w Ergo Arenie (7–9 marca), będzie jedną z największych gwiazd i zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w konkursie skoku o tyczce. Kontuzje wykluczyły już jego najgroźniejszych rywali, srebrnego i brązowego medalistę z Londynu: Niemców Bjoerna Otto i Raphaela Holzdeppe, z którym przed rokiem przegrał w Moskwie walkę o tytuł mistrza świata.
Bubka jest dumny
Kontuzja Lavillenie to efekt ambicji tyczkarza. Tydzień temu w Doniecku, na oczach legendarnego Siergieja Bubki, organizatora mityngu, pobił o centymetr 21-letni rekord Ukraińca w hali (do cara tyczki należy także rekord na stadionie – 6,14).
– Przymierzał się do tego od kilku lat. Tylko on mógł to zrobić – przyznał Bubka. – Jestem szczęśliwy, że udało mu się w moim rodzinnym mieście. To wielki dzień, fantastyczny wyczyn. Jestem z niego dumny. On daje przykład i inspiruje innych.
Wysokość 6,16 Lavillenie pokonał bez problemów – już w pierwszej próbie, ale podczas atakowania poprzeczki zawieszonej na 6,21 zamiast na zeskok spadł na rozbieg i uszkodził lewą kostkę. Pierwsze informacje były niepokojące, mówiono nawet, że lekarze rozważają operację. Halę opuszczał o kulach. Ale jego ojciec i były trener Gilles Lavillenie szybko uspokoił, że syn powinien wrócić do treningów przed halowymi MŚ w Sopocie. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by bronił złota wywalczonego dwa lata temu w Stambule. Zdobył je w podobnych okolicznościach – trzy miesiące po złamaniu ręki.
Rok 2014 zaczął od poprawienia w Rouen rekordu życiowego i Francji – 6,04. – Wróciłem do hotelu o 1.30 i nie mogłem zasnąć. O trzeciej nad ranem włączyłem nagrania ze swoimi skokami. O szóstej moje oczy wciąż były otwarte. Konkurs cały czas rozgrywał się w mojej głowie – dzielił się wrażeniami w swoim blogu, który od ubiegłego roku prowadzi na stronie międzynarodowej federacji lekkoatletycznej (iaaf.org).