Kasprzycka – trzy zrzutki (ale nie zapominajmy, że mamy dwie mocne dziewczyny w skoku wzwyż), Hiszpanka dała radę w drugiej próbie. Nagrody rozdane. Na wysokości 2,02 strąciły wszystkie. Zanim zapadła decyzja, że będą dwa złote medale, trzeba było poczekać. Do kronik musi przejść prawda: obie mistrzynie myślały, że miały srebro! Jedna nie liczyła zrzutek drugiej, a jak sędziowie policzyli, wyszło, że może być dogrywka. Może, ale nie musi. Warunek: zgoda obu zainteresowanych. Zgoda była niemal natychmiastowa – panie porozmawiały, porozumiały się, że nie czas walczyć tylko o to, by jedna miała srebro.
Szkoda pani Ani
W niedzielę po południu stanęły więc zgodnie obok siebie, odegrano hymn Rosji i Mazurek Dąbrowskiego, nikt nie kwestionował, że wspólne mistrzostwo jest mniej warte. Pierwsza polska halowa mistrzyni świata skoczyła 2 m trzeci raz w życiu. Trochę później od innych wspięła się na szczyty sportu, ale sądząc z entuzjazmu, jaki ją ogarnął, może być świetny ciąg dalszy.
Na sobotę polskich radości wystarczyło, choć słabe skoki Pawła Wojciechowskiego w skoku o tyczce i kurcze łapiące Roberta Soberę, gdy można było atakować w tej konkurencji podium, trochę martwiły, tym bardziej że tytuł mistrza świata dawał względnie skromny wynik 5,80. Rekordzista świata Renaud Lavillenie siedział na trybunach i patrzył trochę zły. Pewnie nawet z chorą nogą dałby radę skoczyć o 5 cm wyżej.
W niedzielę było już prawie tak dobrze, jak sięgały marzenia. Angelika Cichocka finiszowała w biegu na 800 m jakby kilka razy, bo bieg był bardzo szybki. Channelle Price uciekła wszystkim, ale za plecami Amerykanki działo się mnóstwo. – Każda wpadła na ten sam pomysł co ja: żeby biec ostro od początku. Dlatego musiałam biec po zewnętrznym torze i mijać rywalki – mówiła pełna emocji polska wicemistrzyni. Od niedawna trenuje pod okiem Tomasza Lewandowskiego, brata Marcina. Zmiana stała się katalizatorem postępu, tak samo jak odważna decyzja, by z własnej kieszeni zapłacić za obóz w Etiopii i trenować tak jak najlepsi i najlepsze na świecie. Odwaga się opłaca, choć nawet i pani Angelika zastanawiała się kiedyś, co zrobić z karierą, gdy miała chwile zwątpienia.
Chwilę po biegu Cichockiej mieliśmy kolejne ogromne emocje też na 800 m. Para Kszczot i Lewandowski to marka polskiej lekkiej atletyki od lat. Pobiegli pięknie, śmiało, Marcin pierwszy ustalił tempo, Adam wybiegł z tłoku za nim, była chwila, że już hala widziała złoto i srebro na polskich szyjach. Było srebro Kszczota i (wstępnie) brąz Lewandowskiego po szalonym finiszu, w którym młody mistrz z Etiopii Mohammed Aman jednak okazał się też mistrzem ostatniej prostej. Nastroje przygasły, gdy sędziowie zgłosili fakt przekroczenia granicy toru przez Polaka. Żal, pewnie ten ułamek sekundy zysku nie miał żadnego znaczenia, ale reguły to reguły. Żal był też w kobiecym skoku o tyczce, gdy Anna Rogowska zajęła piąte miejsce, choć to złoto też, jak mówiła – było na wyciągnięcie tyczki.
Rekord Amerykanów
Dla reprezentacji Polski mistrzostwa były jednak udane. Choć lekka atletyka nie ma nad Wisłą łatwo, to wciąż jest na kogo liczyć, gdy trzeba ciężko pracować, czasem w warunkach dalekich od luksusu. Gościom Sopot też się podobał, zresztą pełen słońca marzec nad Bałtykiem miał oczywiste uroki.