O dopingu wśród mistrzów lekkoatletycznego sprintu

Lekkoatletyka. Historię rekordu świata w biegu na 100 m czyta się jak kryminał z dobrze znanym zakończeniem.

Publikacja: 05.08.2014 02:30

Usain Bolt pobiegnie na Stadionie Narodowym 23 sierpnia

Usain Bolt pobiegnie na Stadionie Narodowym 23 sierpnia

Foto: AFP, AndreJ Isakovic AndreJ Isakovic

W autobiografii „Szybszy niż błyskawica" Usain Bolt prowadzi czytelnika od sukcesu do sukcesu. Lubi przy tym określać się mianem żywej legendy sportu. Niebawem – 23 sierpnia – legenda pojawi się w Polsce.

Jamajczyk wystąpi podczas 5. Memoriału Kamili Skolimowskiej w Warszawie. Rzecz warta uwagi, bo w tym roku mistrz startuje zaledwie czterokrotnie – poza Igrzyskami Wspólnoty Brytyjskiej odwiedzi jeszcze Rio de Janeiro i Zurych. „Nigdy dotąd nie biegałem na stadionie piłkarskim" – napisał na swojej stronie WWW.

Wcześniej – 13 sierpnia – odbędzie się polska premiera „Szybszego niż błyskawica". Tę książkę można czytać w rytm reggae, jako że kariera jamajskiego mistrza jest niemal nieprzerwanym pasmem radości i triumfu. Zdarzają się potknięcia, jak falstart w finale 100 m podczas MŚ w 2011 roku, zazwyczaj jednak czytelnik towarzyszy bohaterowi w chwilach radości – od pierwszych ważnych zawodów – Międzyszkolnych Mistrzostw Uczniów Szkół Średnich (które na Jamajce są wydarzeniem wielkiej rangi) – do igrzysk olimpijskich w Londynie (2012), gdzie obronił trzy tytuły mistrzowskie i – istotnie – stał się legendą.

Autor kilkakrotnie odnosi się do podejrzeń o doping, nieuniknionych w jego konkurencji. Zapewnia, że nie ma nic do ukrycia. Z jego słów płynie komunikat: gram fair. Dlatego zżyma się na uwagi o nieszczelności jamajskiego systemu antydopingowego, wygłaszane m.in. przez Carla Lewisa.

Carl Lewis? Nie znam

„Znowu ktoś wywlókł ten sam stary, oklepany argument. (...) W 2003 roku nasz kraj podpisał deklarację kopenhaską dotyczącą walki z dopingiem w sporcie i postępuje według reguł wyznaczonych przez WADA (Światową Agencję Antydopingową)" – broni się Bolt, wyznając przy okazji, że musiał dokładniej sprawdzić, kim jest ten Carl Lewis.

Teraz już wie, choć nie dodaje, że dziewięciokrotny mistrz olimpijski z USA nie jest najlepszym arbitrem w podobnych sprawach. Zwłaszcza w świetle dokumentów, jakie przekazał prasie dr Wade Exum, były szef działu kontroli antydopingowej Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego. Na liście 100 sportowców, którym pozytywne wyniki kontroli w latach 1988–2000 puszczono płazem, znalazł się także Lewis. W czasie prób przedolimpijskich poprzedzających igrzyska w Seulu miał zostać przyłapany trzykrotnie. Sam zainteresowany utrzymywał, że zakazane substancje – m.in. efedryna i pseudoefedryna – znalazły się w jego organizmie przypadkiem, w efekcie przyjmowania suplementów diety. Dzisiejsze przepisy dopuszczają poziom stymulantów wykryty u lekkoatlety, jednak wedle ówczesnych powinien zostać zawieszony na sześć miesięcy.

Czterokrotny mistrz igrzysk w Los Angeles pojechał jednak do Seulu, gdzie swój koniec miała kariera innego rekordzisty w biegu na 100 m. Ben Johnson zdobył w Korei złoto olimpijskie i ustanowił rekord świata (9,79 s). Po trzech dniach, gdy w jego organizmie wykryto steroid anaboliczny – stanozolol – urodzony na Jamajce reprezentant Kanady został zdyskwalifikowany. Pozbawiono go także poprzedniego rekordu świata (9,83 s), ustanowionego podczas mistrzostw świata w 1987 roku. Złoty medal olimpijski i tytuł najszybszego człowieka globu (9,92 s) trafił do Lewisa.

Walka o setne sekundy w biegu na 100 m nabrała rumieńców w latach osiemdziesiątych. W 1983 r. Amerykanin Calvin Smith poprawił 15-letni rekord rodaka Jamesa Hinesa – z 9,95 na 9,93 s. Podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku (1968) Hines jako pierwszy w historii przebił się przez barierę 10 sekund przy zautomatyzowanym pomiarze. Dlatego też jego czas uznano za pewniejszy od mierzonych ludzką ręką.

Smith pozostał w cieniu Lewisa, chociaż ostatecznie jego rekord utrzymał się przez pięć lat. Po drodze zdobył złoty medal igrzysk w Los Angeles w sztafecie 4 x 100 m, a wpadka Johnsona w Seulu dała mu brąz.

Najszybsi do czasu

Losy „najszybszych ludzi świata" bywały burzliwe również w późniejszych latach. W 2002 roku rekord 9,78 s odebrano Timowi Montgomery'emu – Amerykanin nie wpadł podczas kontroli antydopingowej, jednak zeznał, że dostawał steroidy i ludzki hormon wzrostu od uwikłanego w skandal dopingowy laboratorium Balco. Później było tylko gorzej – w życiorysie sprintera pojawiły się pospolite przestępstwa: pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami. W 2008 roku został skazany na pięć lat więzienia.

W 2006 roku dopingową wpadkę miał też rodak Montgomery'ego Justin Gatlin. Wynik 9,77 s, który dzielił z Jamajczykiem Asafą Powellem, został anulowany. Chwałę zastąpiła ośmioletnia dyskwalifikacja, skrócona później o połowę. Gatlin wrócił na bieżnie w 2010 roku i oznajmił, że zaraz rozprawi się z jamajską dominacją – oprócz Bolta i Powella w czołówce sprinterów był jeszcze Yohan Blake.

Planu nie udało się zrealizować w całości, jednak z wynikiem 9,80 s Gatlin jest dziś najszybszym człowiekiem po trzydziestce w historii biegania.

„Lubił się puszyć przed startem i miał zwyczaj deprymować innych zawodników w blokach, co wydawało mi się trochę głupie" – pisze Bolt, wspominając, jak Amerykanin spluwał przed startem na jego tor.

Ostatnio zakwestionowano  wartość rekordów ustanowionych przez Asafę Powella. W 2005 roku Jamajczyk uzyskał 9,77 s, by poprawić ten czas o trzy setne sekundy w 2007 r. Do czasu rekordów Bolta był to najlepszy rezultat na świecie. W ubiegłym roku Powella zawieszono jednak na 18 miesięcy po wykryciu u niego oksylofryny – substancji z grupy stymulantów. Karę skrócono do roku – zakończyła się w lipcu. W czerwcu zaś upłynął wyrok Amerykanina Tysona Gaya, srebrnego medalisty igrzysk w Londynie, pozbawionego laurów po pozytywnym wyniku kontroli antydopingowej.  „Nie wypada mi komentować obecnej sytuacji Asafy i Tysona, gdyż kiedy książka szła do druku, obie sprawy się toczyły" – czytamy w ostatnim rozdziale „Szybszego...".

Sprawy, które nie będą raczej ostatnim rozdziałem historii o dopingu w lekkoatletyce. Jednak patrząc na tabelę z wynikiem 9,58 s uzyskanym przez Usaina Bolta na mistrzostwach świata w Berlinie przed pięcioma laty, bardzo chce się wierzyć, że od czasu do czasu rodzi się człowiek szybszy niż błyskawica.

W autobiografii „Szybszy niż błyskawica" Usain Bolt prowadzi czytelnika od sukcesu do sukcesu. Lubi przy tym określać się mianem żywej legendy sportu. Niebawem – 23 sierpnia – legenda pojawi się w Polsce.

Jamajczyk wystąpi podczas 5. Memoriału Kamili Skolimowskiej w Warszawie. Rzecz warta uwagi, bo w tym roku mistrz startuje zaledwie czterokrotnie – poza Igrzyskami Wspólnoty Brytyjskiej odwiedzi jeszcze Rio de Janeiro i Zurych. „Nigdy dotąd nie biegałem na stadionie piłkarskim" – napisał na swojej stronie WWW.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków