W autobiografii „Szybszy niż błyskawica" Usain Bolt prowadzi czytelnika od sukcesu do sukcesu. Lubi przy tym określać się mianem żywej legendy sportu. Niebawem – 23 sierpnia – legenda pojawi się w Polsce.
Jamajczyk wystąpi podczas 5. Memoriału Kamili Skolimowskiej w Warszawie. Rzecz warta uwagi, bo w tym roku mistrz startuje zaledwie czterokrotnie – poza Igrzyskami Wspólnoty Brytyjskiej odwiedzi jeszcze Rio de Janeiro i Zurych. „Nigdy dotąd nie biegałem na stadionie piłkarskim" – napisał na swojej stronie WWW.
Wcześniej – 13 sierpnia – odbędzie się polska premiera „Szybszego niż błyskawica". Tę książkę można czytać w rytm reggae, jako że kariera jamajskiego mistrza jest niemal nieprzerwanym pasmem radości i triumfu. Zdarzają się potknięcia, jak falstart w finale 100 m podczas MŚ w 2011 roku, zazwyczaj jednak czytelnik towarzyszy bohaterowi w chwilach radości – od pierwszych ważnych zawodów – Międzyszkolnych Mistrzostw Uczniów Szkół Średnich (które na Jamajce są wydarzeniem wielkiej rangi) – do igrzysk olimpijskich w Londynie (2012), gdzie obronił trzy tytuły mistrzowskie i – istotnie – stał się legendą.
Autor kilkakrotnie odnosi się do podejrzeń o doping, nieuniknionych w jego konkurencji. Zapewnia, że nie ma nic do ukrycia. Z jego słów płynie komunikat: gram fair. Dlatego zżyma się na uwagi o nieszczelności jamajskiego systemu antydopingowego, wygłaszane m.in. przez Carla Lewisa.
Carl Lewis? Nie znam
„Znowu ktoś wywlókł ten sam stary, oklepany argument. (...) W 2003 roku nasz kraj podpisał deklarację kopenhaską dotyczącą walki z dopingiem w sporcie i postępuje według reguł wyznaczonych przez WADA (Światową Agencję Antydopingową)" – broni się Bolt, wyznając przy okazji, że musiał dokładniej sprawdzić, kim jest ten Carl Lewis.