Reklama

W rzutach nasza nadzieja - przed ME w lekkiej atletyce w Zurychu

Jutro w Zurychu początek mistrzostw Europy. Polacy chcą z nich przywieźć dziesięć medali.

Publikacja: 11.08.2014 02:09

Są malkontenci, którzy powtarzają, że mistrzostwa Europy już nie mają takiego uroku jak dawniej. Ale trzeba przyznać, że jest w tym sporo racji. Odkąd w 1983 roku w Helsinkach odbyły się pierwsze mistrzostwa świata, rywalizacja o tytuł najlepszego lekkoatlety w Europie straciła swój blask. To już nie są drugie najważniejsze zawody po igrzyskach olimpijskich, na które kibice oczekiwali z wypiekami na twarzy.

Część sportowców i trenerów traktuje je jak kulę u nogi. Szczególnie w roku olimpijskim, gdyż zwykle odbywają się miesiąc przed igrzyskami. Ale zaczynające się we wtorek mistrzostwa Europy w Zurychu, mimo iż nie mają takiej rangi jak ponad 30 lat temu, są najważniejszą imprezą lekkoatletyczną w tym roku i pojawi się na nich większość najlepszych zawodników ze Starego Kontynentu.

Spokojna głowa

Większość z tych, którzy nie pojawią się w Szwajcarii, została wyeliminowana przez kontuzje. Polskich kibiców najbardziej może rozczarować nieobecność Anny Rogowskiej. Mistrzyni świata w skoku o tyczce z Berlina (2009) bardzo chciała wystartować, ale na przeszkodzie stanęły problemy z kolanem.

Mistrzostwa Europy, mimo że nie mają takiej rangi jak dawniej, są najważniejszą imprezą lekkoatletyczną w tym roku

Zabraknie w Zurychu halowego mistrza świata i Europy w biegu na 400 m Pavla Maslaka. Czech już w połowie lipca zakończył sezon, ponieważ zmaga się z urazem mięśnia uda. Złota medalistka olimpijska z Londynu w skoku wzwyż Rosjanka Anna Cziczerowa również zrezygnowała ze startu. W marcu nie brała udziału w halowych mistrzostwach świata w Sopocie. W maju startowała w mityngu Diamentowej Ligi w Eugene (wygrała z wynikiem 2,01 m), ale był to jej ostatni poważny występ w tym roku. Trenerzy Rosjanki nie chcą ujawniać, co dokładnie dolega zawodniczce. Mówią jedynie, że najpierw musi do końca się wykurować, a potem myśleć o startach.

Reklama
Reklama

Cziczerowa nie wystartuje, co powinno zwiększyć szanse Kamili Lićwinko. Polka w Sopocie niespodziewanie została halową mistrzynią świata (wraz z Rosjanką Marią Kucziną), uzyskując wynik 2,00 m. – Jeżeli stanę na starcie w Zurychu ze spokojną głową i będę robiła to, co potrafię najlepiej, powinno być dobrze. O medalu staram się nie myśleć i jakoś specjalnie nie nakręcać. Na pewno miło byłoby samej stanąć na najwyższym stopniu podium – mówiła lekkoatletka kilka dni przed wylotem do Szwajcarii.

Prezes PZLA Jerzy Skucha liczy, że Polacy przywiozą z Zurychu dziesięć medali. Patrząc na tabele i ostatnie wyniki reprezentantów Polski – nie jest to misja niemożliwa. Największe nadzieje jak zwykle towarzyszyć będą występom tych, którzy rzucają. Chyba nikt nie wyobraża sobie, by w finałach zabrakło Tomasza Majewskiego, Anity Włodarczyk, Pawła Fajdka czy Piotra Małachowskiego.

Majewski, jako dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą (Pekin 2008 i Londyn 2012), na każdych zawodach pojawia się jako jeden z faworytów. Polski kulomiot ma już za sobą operację barku i łokcia. Najgroźniejszym rywalem Majewskiego będzie Niemiec David Storl, który w tym sezonie uzyskał najlepszy wynik w karierze – 21,97 m.

Na niemieckiego rywala musi uważać także dyskobol Piotr Małachowski. Jego pojedynki z Robertem Hartingiem stają się legendą rzutu dyskiem. – Mam nadzieję, że Robert będzie dobrze przygotowany i te zawody zostaną zapamiętane tak jak konkurs z 2009 roku z mistrzostw świata w Berlinie. Jestem zdrowy, jest dobrze. Mam nadzieję, że będę w stanie rzucić w granicach 67,5–68 m i to spokojnie powinno dać medal. Ucieszyłbym się, gdyby był złoty, ale zobaczymy – mówił Małachowski w czasie obozu przygotowawczego w Spale.

Nie mówić o problemach

Wicemistrz świata z Moskwy (2013) i srebrny medalista olimpijski z Pekinu nie najlepiej wspomina swoje występy na stadionie w Zurychu. – Startowałem tam dwa razy, dwa razy bardzo źle. Tak naprawdę w zeszłym roku w Zurychu przegrałem Diamentową Ligę. To będzie trzeci start, więc może do trzech razy sztuka? – zastanawia się Małachowski.

Największe emocje będą towarzyszyły rzutowi młotem, który kilka lat temu stał się polską specjalnością. Anita Włodarczyk w tym roku jest skazana na sukces. Tym bardziej że w Szwajcarii nie wystartuje jej największa konkurentka, która pozbawiła ją złota na igrzyskach w Londynie i mistrzostwach świata w Moskwie, Tatiana Łysenko.

Reklama
Reklama

Niepokoić mogą natomiast wieści na temat mistrza świata Pawła Fajdka, który bez problemu wygrał niedawne mistrzostwa Polski w Szczecinie, ale uskarża się na silny ból pleców. W Spale nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Stwierdził tylko, że „o problemach nie ma co mówić. Porozmawiamy po mistrzostwach Europy".

– Paweł jest typem zawodnika, który na zawodach może zrobić wszystko. Od trzech spalonych prób w igrzyskach w Londynie do złotego medalu rok później w mistrzostwach świata. Bardzo ciężko wyrokować, co może się wydarzyć w Zurychu – ocenił szanse medalowe Fajdka jego bardziej doświadczony kolega Szymon Ziółkowski. Mistrz olimpijski z Sydney (2000) powiedział też, że on sam nie prezentuje takiej formy, jakby chciał, więc w Zurychu lekko nie będzie.

Adam Kszczot mówił wprost, że w biegu na 800 m interesuje go tylko zwycięstwo. – Zostało mi góra sześć lat solidnego biegania. Jeżeli nie teraz mam jechać po złoty medal, to kiedy? Za sześć lat? Nie chcę tyle czekać – stwierdził brązowy medalista mistrzostw Europy w Barcelonie. Zatem czeka nas bratobójczy pojedynek, ponieważ Marcin Lewandowski, który cztery lata temu w Hiszpanii zdobył złoto, również jest wymieniany wśród faworytów.

Polski maraton

Nikt nie powinien się także dziwić, jeśli medale z Zurychu przywiozą polscy maratończycy. Na czele listy najszybszych zawodników zgłoszonych do mistrzostw Europy znajduje się Henryk Szost. Na igrzyskach w Londynie był najlepszym Europejczykiem (zajął dziewiąte miejsce). Tuż za nim na listach znajduje się Yared Shegumo, a czwarty jest Marcin Chabowski. Nie startują za to dwaj groźni Brytyjczycy – lider europejskiego rankingu Mo Farah (mistrz z Londynu w biegach na 5000 i 10000 m) oraz Chris Thompson, którzy zdecydowali się wystąpić na krótszych dystansach.

Wielką niespodziankę może sprawić również Karolina Kołeczek, 21-letnia płotkarka. – To będzie mój debiut na poważnej imprezie. Chociaż w tym i zeszłym roku byłam na drużynowych mistrzostwach Europy, więc jakieś doświadczenie już mam. Oczywiście zupełnie inaczej startuje się dla drużyny, a inaczej indywidualnie – mówiła zawodniczka, starając się za wszelką ceną uniknąć słowa „medal". Ale nie powinna bać się wspominać o miejscu w czołowej trójce. W ciągu ostatnich lat zrobiła ogromny postęp. Niewykluczone, że w Zurychu popsuje plany bardziej doświadczonym konkurentkom.

Dziesięć polskich medali? Oby ten plan udało się wykonać.

Patronat Rzeczpospolitej
Running Europe Tour: Biegnij Warszawo otwiera nowy projekt biegowy w Europie
Lekkoatletyka
Poland Business Run – 3000 uczestników pobiegło w Warszawie
Lekkoatletyka
Noah Lyles, mistrz olimpijski w biegu na 100 m: „Żona zostaje na tylnym siedzeniu"
Lekkoatletyka
Święto biegania w Zakopanem. Przyjadą gwiazdy lekkiej atletyki
Lekkoatletyka
Armand Duplantis dla „Rzeczpospolitej": Nie wiem, gdzie są moje granice
Reklama
Reklama