Było jak dawniej

Dwanaście polskich medali w mistrzostwach Europy w Zurychu. W weekend doszło srebro Pawła Fajdka, Pawła Wojciechowskiego i Yareda Shegumo oraz brąz Joanny Jóźwik i męskiej sztafety 4x400 metrów.

Aktualizacja: 17.08.2014 23:06 Publikacja: 17.08.2014 22:31

Joanna Jóźwik, piękna twarz naszego sukcesu

Joanna Jóźwik, piękna twarz naszego sukcesu

Foto: AFP, Olivier Morini Olivier Morini

Polska zakończyła mistrzostwa na szóstym miejscu w klasyfikacji medalowej. Każdy dzień przynosił kolejne miejsca na podium. W niedzielę warto było patrzeć przede wszystkim na męski maraton, i to od początku do końca. Od początku dlatego, że mniej więcej od siódmego kilometra samotnym bohaterem rywalizacji  był Marcin Chabowski.

Zaatakował bardzo śmiało. Kilometr po kilometrze odrywał się od reszty biegaczy, na pierwszym podbiegu (powtarzany cztery razy, zniechęcił do rywalizacji kilkunastu maratończyków) miał kilka sekund przewagi, ale po godzinie wyprzedzał peleton już o ponad minutę. Wydawało się, że szansa na jego zwycięstwo zaczyna rosnąć.

Ale doświadczeni biegacze wiedzą, że rzetelny sprawdzian możliwości przychodzi po 30. kilometrze i dopiero wtedy widać naprawdę mocnych. Kryzys dopadł Chabowskiego, biegnącego maraton czwarty raz w karierze, właśnie wtedy. Międzynarodowa grupa pościgowa z Yaredem Shegumo w składzie szybko zaczęła zmniejszać dystans do lidera, kamery pokazały zmęczoną twarz Polaka.

Przyszły mistrz Włoch Daniele Meucci wybrał dobry moment na kontrę, jeszcze przed 35 km dogonił i łatwo wyprzedził Chabowskiego. Pozostali chwilę czekali, ale wkrótce się okazało, że silny czuje się także Shegumo. Polski Etiopczyk wzmocnił tempo na tyle, by nie biec po srebrny medal z Hiszpanem Javierem Guerrą i innymi. Gdy mijał kolegę z reprezentacji, Chabowski właśnie stanął, pogodził się z faktem, że jego brawura tym razem nie zostanie nagrodzona.

Do mety nie dobiegł także teoretycznie najsilniejszy z Polaków Henryk Szost. Jego tłumaczyć może kontuzja łydki. Wobec braku trzeciego do klasyfikacji (drugi, Błażej Brzeziński zajął 43. miejsce), Polacy nie liczyli się w klasyfikacji drużynowej.

Eksplozja mocy

Yared Shegumo zdobył pierwszy polski medal wielkiej imprezy w męskim maratonie. Kto pamięta powikłaną drogę życiową medalisty: ucieczkę w Bydgoszczy z młodzieżowej reprezentacji Etiopii w 1999 roku, dwa tygodnie koczowniczego życia na Dworcu Centralnym w Warszawie, potem pomoc dobrych ludzi, obywatelstwo w 2002 roku, wzloty i upadki sportowe, emigrację zarobkową do Wielkiej Brytanii, kolejny powrót do biegania – ten wie, że radość z tego sukcesu ma wiele źródeł. To był 11. medal dla Polski na ME w Zurychu, okupiony chyba największym trudem.

Dzień wcześniej cieszyliśmy się z sukcesów w rzucie młotem i skoku o tyczce mężczyzn oraz w biegu na 800 m kobiet. Srebro Pawła Fajdka na pewno było wliczone w plan medalowy prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzego Skuchy. Mistrz świata z Moskwy nie zawiódł, do końca walczył z mistrzem Europy Krisztianem Parsem o złoto, każda próba to była eksplozja mocy, więc nie dziwi, że cztery na sześć rzutów spalił. Była chwila, że niemal doszedł Węgra, zostało mu po piątej kolejce do odrobienia tylko 13 cm. Ale nie dał rady, Pars ma za sobą wiele takich konkursów, był mocny i w ostatniej kolejce przypieczętował swój sukces: 82,69 m. Polak skończył z wynikiem 82,05.

Ta dwójka trochę uciekła pozostałym, ale trzeba zauważyć, że 38-letni Szymon Ziółkowski skończył szósty start w mistrzostwach Europy na godnym piątym miejscu (78,41) i nie słychać, by zapowiadał odejście z rzutni.

Męski konkurs skoku o tyczce miał być jednoosobowym show rekordzisty świata Renauda Lavillenie i był. Wyścig o drugie miejsce wygrał mistrz świata z Daegu Paweł Wojciechowski. Rozegrał zawody mądrze – skoczył 5,70 w pierwszej próbie, nie kombinował z przekładaniem wysokości. Próbował jeszcze pokonać 5,75, ale nie dał rady, pozostali też nie. Na rozbiegu został sam Lavillenie, od razu skoczył 5,80, potem za drugą próbą 5,90 i poprosił o 6,01 (rekord mistrzostw Europy). Tym razem poprzeczka trzy razy spadała, co nie zmniejszyło radości Francuza.

Zaskoczyła ?samą siebie

Po wcześniejszych medalach Adama Kszczota i Artura Kuciapskiego na 800 m polska szkoła biegania na tym dystansie odniosła jeszcze jeden sukces. Joanna Jóźwik zaskoczyła rywalki i samą siebie, gdy na drugim okrążeniu z ostatniego miejsca popędziła po brąz. To niekiedy ryzykowna taktyka, ale pasuje Polce. Do Maryny Arzamasowej z Białorusi i Brytyjki Lynsey Sharp było za daleko, ale skoro pani Joanna po raz drugi na mistrzostwach poprawiła rekord życiowy i po raz pierwszy przeniosła go poniżej granicy dwóch minut, to nie ma na co narzekać.

Bardzo blisko szczęścia była także Justyna Kasprzycka w skoku wzwyż. Jeden ze skoków na wysokości 2,01 był niemal idealny, niekiedy poprzeczka nie spada po znacznie silniejszym trąceniu, tym razem z pewnym wahaniem spadła. Szkoda, bo byłoby co najmniej srebro (za Hiszpanką Ruth Beitią) i rekord Polski. Jest czwarte miejsce, tak jak podczas halowych mistrzostw świata w Sopocie, ale jest też uzasadniona nadzieja na więcej. Mistrzyni świata z Sopotu Kamila Lićwinko była dziewiąta (1,90), ale i ona może skakać wyżej niż 2 m.

Ostatni polski medal zdobyła sztafeta 4x400 m, wspomnienia dumnej przeszłości wreszcie wróciły. Polacy (w kolejności: Rafał Omelko, Kacper Kozłowski, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina) bili się o ten brąz do ostatnich metrów z Francuzami, zadecydował świetny finisz mistrza Polski. Złoto dla Wielkiej Brytanii, srebro dla Rosji.

12 medali to sporo, choć nie najwięcej w kronikach, ale można powiedzieć, że było prawie jak kiedyś, w Budapeszcie lub Sztokholmie. Najważniejsze wydaje się to, że na podium pojawili młodzi następcy mistrzów Szymona Ziółkowskiego i Tomasza Majewskiego, że polska lekkoatletyka, choć niebogata, ma wciąż siłę przyciągania.

Klasyfikację medalową  wygrała Wielka Brytania przed Francją, czwartą Rosję wyprzedzili w tabeli medalowej jeszcze Niemcy. Parę sław, takich jak Mo Farah, potwierdziło wielkość, pojawiły się nowe talenty, ale dla wielu największym bohaterem mistrzostw zostanie niesforny Mahiedine Mekhissi-Benabbad, który odebrane złoto na 3000 m z przeszkodami zastąpił złotem za bieg na 1500 m.

Następne mistrzostwa Europy za dwa lata w Amsterdamie, a już za rok – mistrzostwa świata w sławnym Ptasim Gnieździe w Pekinie.

Polacy na podium

KOBIETY

800 m:


1. M. Arzamasowa (Rosja) 1.58,15


2. L. Sharp (W. Brytania) 1.58,80 ?


3. J. Jóźwik (Polska) 1.59,63

MĘŻCZYŹNI

Maraton:


1. D. Meucci (Włochy) 2:11.08 ?


2. Y. Shegumo (Polska) 2:12.00


3. A. Reunkow (Rosja) 2:12.15

4x400 m:


1. W. Brytania 2.58,79 ?


2. Rosja 2.59,38 ?


3. ?Polska (R. Omelko, K. Kozłowski, Ł. Krawczuk, J. Krzewina) 2.59,85.

Skok o tyczce:


1. R. Lavillenie (Francja) 5,90 ?


2. P. Wojciechowski (Polska) 5,70


3. ?J. Kudlicka (Czechy) i K. Menaldo (Francja) 5,70.

Rzut młotem:


1. K. Pars (Węgry) 82,69


2. P. Fajdek (Polska) 82,05


3. S. Litwinow (Rosja) 79,35

Polska zakończyła mistrzostwa na szóstym miejscu w klasyfikacji medalowej. Każdy dzień przynosił kolejne miejsca na podium. W niedzielę warto było patrzeć przede wszystkim na męski maraton, i to od początku do końca. Od początku dlatego, że mniej więcej od siódmego kilometra samotnym bohaterem rywalizacji  był Marcin Chabowski.

Zaatakował bardzo śmiało. Kilometr po kilometrze odrywał się od reszty biegaczy, na pierwszym podbiegu (powtarzany cztery razy, zniechęcił do rywalizacji kilkunastu maratończyków) miał kilka sekund przewagi, ale po godzinie wyprzedzał peleton już o ponad minutę. Wydawało się, że szansa na jego zwycięstwo zaczyna rosnąć.

Pozostało 90% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem