Reklama
Rozwiń

Usain Bolt pobiegnie na Stadionie Narodowym

Usain Bolt wypełnił pierwsze obowiązki medialne w Polsce. Jak to on: z uśmiechem, cierpliwością i na luzie.

Publikacja: 21.08.2014 02:43

Memoriał Kamili Skolimowskiej już w sobotę (bieg Bolta na 100 m o godz. 19), na Stadionie Narodowym przygotowania idą pełną parą. Błękitna bieżnia już niemal ułożona, siatka dla młociarek i młociarzy też już stoi, tylko skoczni wzwyż i w dal jeszcze nie widać, ale z nimi chyba wielkiego kłopotu nie będzie.

Spotkać się z legendą jamajskiego i światowego sportu było zaskakująco łatwo. Ochroniarz przy bramie na słowa „Usain Bolt..." natychmiast wskazał kierunek garażowania, prosto i w lewo, poziom -3. Na tym poziomie inny pan w odblaskowej kurtce pokierował dalej: – Łatwo znaleźć, czerwony dywan przed drzwiami do windy.

Czerwonego dywanu na betonie jednak nie było. Usain Bolt przyjechał wielkim czarnym volvo, ale windę do Biznes Klubu zlekceważył. Poszedł ze świtą schodami.

Świta – dużo powiedziane. Obok głównego bohatera tylko jego kumpel z bieżni w Kingston, za nimi menedżer, a nawet dwóch, jak kto zna dokładnie ten światek, do tego Marcin Rosengarten, dyrektor LOTTO 5. Warszawskiego Memoriału Kamili Skolimowskiej, w roli tłumacza i przewodnika po betonowych zakamarkach Stadionu Narodowego. Żadnych kordonów ochronnych, zasieków i policji.

Złoto na szyi

Wygląd mistrza sprintu standardowy – ciemna koszulka z napisem „Puma Running", dyskretna odrobina złota na szyi, czarne spodnie, niebieskie trampki z napisem „Ibiza". Kumpel z bieżni w takich samych.

Usain siadł za stolikiem, łyknął nieco wody i wsłuchując się uprzejmie w dźwięki słowiańskiej mowy, zaczął zabawę z fotoreporterami. Oni chcieli ładne ujęcie, on robił dobrą minę, ale tylko na pół sekundy, zanim większość zdążyła nacisnąć spust migawki. Kilka razy zwiódł ludzi z aparatami, wyzwalali seriami flesze na pusto, ale w końcu zlitował się, dał im szansę. Z szerokim uśmiechem, ze zdziwionym albo wlepionym gdzieś w niebo wzrokiem, by ujęcie wyglądało niebanalnie.

– Pytań osobistych i na tematy pozasportowe nie zadajemy – pouczył zebranych dyrektor Rosengarten. I sam zadał kilka, żeby wiadomo było, gdzie są granice. Może ta uwaga była potrzebna dlatego, że Bolt rozmawiał ostatnio dłużej z dziennikarzami podczas Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej (dziś Wspólnoty Narodów) i zbytnia szczerość mu zaszkodziła.

Musiał potem długo zaprzeczać, że źle się wyraził o poziomie zawodów w Glasgow (na co Brytyjczycy wydrukowali zapis rozmowy i wyszło, że jednak słowo na „g" się Boltowi wymsknęło). Poza tym zachodnie media na gwałt chcą wiedzieć, co Bolt myśli o wojnie na Ukrainie lub w Iraku albo o problemach gospodarczych świata, a sprinter w tych kwestiach autorytetem być uparcie nie chce.

Wyraźnie ożywił się przy stwierdzeniu, że skoro Stadion Narodowy w sobotę wieczorem będzie miał zamknięty dach, to dobry wynik mógłby oznaczać halowy rekord świata na 100 m. Wyraził nadzieję, że IAAF w razie tak szczęśliwego zbiegu okoliczności uzna osiągnięcie. – Nigdy nie biegałem w takiej hali, właściwie to w żadnej, bo jestem za wysoki – wyjaśnił przy okazji.

Już witano się z potencjalnym rekordem, nawet ustalono szybko, że na razie wynosi on tylko 10,05 s, lecz nagłą radość zebranych stłumił sędzia międzynarodowy i znany ekspert Janusz Rozum, który spokojnie wyjaśnił rozgrzanym głowom, że IAAF tego rekordu oficjalnie nie notuje. Może zatem być najlepszy wynik na świecie pod dachem na 100 m, ale rekord świata – nie bardzo. Żeby do końca nie gasić zapału, sędzia Rozum wspomniał, że można za to ustawić jeszcze pomiar czasu na 60. metrze i proszę bardzo: Usain trochę się zapomni, za szybko rozpędzi i mamy halowy rekord w Warszawie, na pewno do ratyfikacji.

Dyrektor Rosengarten zdecydowanie odrzucił tylko jedno pytanie: co Usain będzie robił w czwartek, w dniu swych 28. urodzin. Za to dowiedzieliśmy się, że sprinter dostał do pokoju konsolę Xbox z polskimi ustawieniami, ale dał sobie radę, grał jak zawsze w „Call of Duty", zdecydowanie odrzuciwszy zaproponowane przez organizatorów gry taneczne, a nawet „FIFA 2014".

Zdjęcie ?w rodzinnym albumie

Potem Usainowi pozostało już tylko wyjść z Biznes Klubu na taras i spojrzeć na zamknięty dach, szare i czerwone krzesełka oraz budowaną w dole bieżnię. Widać się podobało, bo bez oporów przystał na autografy (także na koszulkach), zdjęcia z kibicami w każdym wieku i w końcu na liczne selfie – smartfonowe autoportrety z gwiazdą. Może się nimi teraz pochwalić na Facebooku i Twitterze niejeden dziennikarz, kamerzysta, fotoreporter oraz młodzież szkolna, która, traf chciał, znalazła się w pobliżu, chyba w czasie wycieczki po stadionie.

Znalazła się też młoda rodzina, która przybyła z niemowlęciem, ale i dla polskich niemowląt Usain Bolt ma życzliwość. Zdjęcie w rodzinnym albumie będzie jak malowanie. Tylko kumpel z Kingston się nudził.

Memoriał Kamili Skolimowskiej już w sobotę (bieg Bolta na 100 m o godz. 19), na Stadionie Narodowym przygotowania idą pełną parą. Błękitna bieżnia już niemal ułożona, siatka dla młociarek i młociarzy też już stoi, tylko skoczni wzwyż i w dal jeszcze nie widać, ale z nimi chyba wielkiego kłopotu nie będzie.

Spotkać się z legendą jamajskiego i światowego sportu było zaskakująco łatwo. Ochroniarz przy bramie na słowa „Usain Bolt..." natychmiast wskazał kierunek garażowania, prosto i w lewo, poziom -3. Na tym poziomie inny pan w odblaskowej kurtce pokierował dalej: – Łatwo znaleźć, czerwony dywan przed drzwiami do windy.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku