Coraz więcej osób bierze udział w tej imprezie, coraz więcej też wychodzi na trasę, by dopingować biegaczy. To zasługa tego maratonu.
Wojewoda mazowiecki pięć razy brał udział w PZU Maratonie Warszawskim. W tym roku nie pobiegnie, ale weźmie udział w biegu na pięć kilometrów. – Ten maraton zmienił Warszawę. To on zapoczątkował modę na bieganie. Gdy Marek Tronina zajął się w, bodajże, 2001 roku organizacją, było 400 uczestników, na których trąbili wściekli kierowcy – wspomina Jacek Kozłowski. Dodaje, że teraz ostatnia niedziela września to warszawskie święto biegania, które gromadzi ponad 10 tys. uczestników i co najmniej drugie tyle widzów. – To największy maraton w Polsce i jeden z najlepiej ocenianych w Europie – mówi Jacek Kozłowski.
Wspomina, że kiedy w 1999 roku zaczynał regularne bieganie, to w stołecznym parku Skaryszewskim był sam.
– Teraz biega tylu ludzi, a we wrześniu widać co roku, jak wielu przygotowuje się do maratonu. Bieganie to pozytywne uzależnienie, bieganie to więcej zdrowia, a Maraton Warszawski to sukces naszego miasta – podkreśla wojewoda Kozłowski.
Prawnik Jarosław Onyszczuk biegł w jesiennym maratonie cztery razy. – W tym roku nie mogę. Nie pozwalają mi obowiązki zawodowe – tłumaczy. Dodaje, że z roku na rok widać zmiany w samym biegu oraz w kibicowaniu. – Warszawiacy z większym entuzjazmem wspierają biegaczy ?– dodaje Jarosław Onyszczuk.