Dziewiętnastopunktowa porażka z CSKA Moskwa podczas uroczystej inauguracji Euroligi w Gdańsku ostudziła optymistyczne nastroje. Ettore Messina, znakomity trener gości, zapytany o szanse Prokomu na awans do ćwierćfinału, odpowiedział, że sam najpierw myśli o zakwalifikowaniu się ze swoim zespołem do fazy Top 16, więc nie będzie oceniał, czy przegrani rywale mają szanse awansować etap dalej.
Prawdą jest, że koszykarze z Sopotu przystąpili do europejskich rozgrywek nie w pełni przygotowani. Zespół, w którego składzie nastąpiło wiele zmian, dopiero się zgrywa. Z każdym meczem powinno być lepiej. Może to zapowiadać postawa drużyny w rozgrywkach krajowych. Pierwsze dwa mecze w Dominet Bank Ekstralidze Prokom wygrał zaledwie czterema punktami. Dopiero w trzecim, już po porażce z CSKA, rozniósł ASCO Śląsk Wrocław, brązowych medalistów z poprzedniego sezonu, aż 35 punktami, pozwalając drużynie Andreja Urlepa zdobyć zaledwie 51 punktów.
Trenerów Eugeniusza Kijewskiego i Tomasa Pacesasa cieszy zapewne powrót do formy Litwina Donatasa Slaniny, czołowego strzelca zespołu w poprzednim sezonie. Wydaje się jednak, że na potrzeby Euroligi niezbędne jest wzmocnienie składu przynajmniej jeszcze jednym zawodnikiem z doświadczeniem międzynarodowym, najlepiej na pozycji prowadzącego grę. Po spotkaniach z CSKA u siebie i Żalgirisem Kowno na wyjeździe kolejnym rywalem Prokomu będzie czołowy zespół hiszpański TAU Ceramica Vitoria. W poprzednim sezonie drużyna z kraju Basków dwukrotnie wygrała z mistrzami Polski — 75:70 w Gdańsku i 76:64 w Vitorii.
Do trzech razy sztuka? Łatwo nie będzie, bo rywal to — obok CSKA, Panathinaikosu Ateny i Maccabi Tel Awiw — najlepsza drużyna Europy ostatnich lat, wielokrotny uczestnik tuniejów Final Four. Przed sezonem zespół wzmocnili Litwin Simas Jasaitis oraz Amerykanie Pete Mickael, Linton Johnson i Will McDonald, ale odeszli czterej ważni gracze — Fred House, Kaya Peker, Serkan Erdogan i Luis Scola, który dał się w końcu namówić na grę w NBA w zespole Houston Rockets.