Bomba wybuchła, kiedy w internecie opublikowano nagrania z rozmowy koszykarskich działaczy z sędziami. Była to w gruncie rzeczy połajanka arbitrów za niedoprowadzenie do zwycięstwa Łokomotiwu-Kubań nad Dinamem w ćwierćfinale mistrzostw Rosji.
W krótkich żołnierskich słowach i nie stroniąc od przekleństw Maksim Astanin - jedna z czołowych postaci w rosyjskiej federacji koszykówki - rugał sędziów, a ci próbowali się wytłumaczyć z "niedopatrzenia". Zwycięstwo Łokomotiwu miał zamówić niejaki Czarn, nazywany także w rozmowie Wiktorowiczem.
I chociaż pełne dane personalne w dialogu się nie pojawiły, od razu zidentyfikowano Siergieja Wiktorowicza Czernowa - szefa związku koszykarskiego i jednocześnie rosyjskiej superligi.
Po przecieku poleciały głowy - Astanin podał się do dymisji, a Czernow odszedł z superligi, chociaż utrzymywał, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. Próbując ratować sędziowski honor arbitrowie opublikowali list otwarty, w którym skarżyli się na naciski i bezwzględność systemu, który wymusza na nich niecne praktyki. Dla komentatorów byli zresztą mało przekonujący, bo, jak twierdzili "ustawianie wyników jest w Rosji codziennością i nikogo w Rosji nie dziwi".
Niemniej jednak publikacja nagrań wywołała burzę, a media ogłosiły "wybuch największego skandalu w historii rosyjskiego sportu". Największe oburzenie wywołało jednak zachowanie samego Czernowa, który - pomimo odejścia z superligi - nie spieszy się z porzuceniem innych stanowisk, w tym najważniejszego - szefa federacji koszykówki.