W pierwszym w sezonie meczu przed własną publicznością Wielka Trójka graczy Miami Dwyane Wade, LeBron James i Chris Bosh wraz z całym zespołem pokazała, że stać ich na wiele. Heat wręcz znokautowali Magic, z którymi przegrywali w 15 z ostatnich 20 spotkań. W piątek defensywa drużyny Erica Spoelstry, najmłodszego trenera w NBA, pozwoliła zdobyć ekipie Orlando najmniej punktów od 2 grudnia 2005 roku. 26-punktowa różnica to najwyższa przewaga, z jaką Heat kiedykolwiek wygrali z Magic, a zaledwie 30,4-procentowa skuteczność z gry zespołu Orlando to najniższy wskaźnik od 3 listopada 2003, czyli 573 spotkań sezonu regularnego.
„Z Miami musimy grać twardo, zdecydowanie. Bardzo ważna będzie walka pod koszem. Oni nie mają w składzie zawodnika, który mógłby zatrzymać Dwighta Howarda. Tu będziemy szukali szansy”, mówił przed meczem Marcin Gortat w wywiadzie dla „Rz”.
Rzeczywiście Howard był do pewnego momentu meczu podstawową opcją w ataku zespołu Magic, ale poza tym drużynie Polaka zabrakło wszystkiego: zespołowości, twardości, zdecydowania. Za sprawą Howarda drużyna tylko do przerwy toczyła wyrównaną walkę z Wielką Trójką i ich kolegami. Środkowy Orlando zdobył w tym czasie 19 z 45 punktów zespołu. Znajdował drogę do kosza w urozmaicony sposób: rzutami z najbliższej odległości, z półdystansu i o tablicę. Cóż z tego, skoro kompletnie zawiedli pozostali podstawowi gracze Magic. Rashard Lewis i Quentin Richardson do przerwy nie trafili do kosza ani razu, a w całym meczu spudłowali wszystkie 14 rzutów z gry, kontuzjowany VInce Carter grał tylko 14 minut. Cały zespół miał w pierwszych 24 minutach tylko trzy asysty (w całym meczu pięć) wobec 11 z polotem i swobodą grających Heat.
Gortat wchodził na boisko jako zmiennik Howarda. Pierwszy raz na początku drugiej kwarty. Po 22 sekundach zdobył swoje pierwsze punkty - faulowany pod atakowanym koszem przez Jamaala Magloire’a, bezbłędnie wykorzystał obydwa rzuty wolne. Wyprowadził w ten sposób zespół Orlando na pierwsze od dłuższego czasu prowadzenie 26:25. W kolejnych akcjach Polak miał dwie zbiórki w obronie i przechwyt. Zszedł z boiska po niespełna sześciu minutach gry. Drugi raz pojawił się na parkiecie na ostatnie 42 sekundy przed przerwą, gdy drugi faul popełnił Howard. W tym czasie popełnił stratę - błąd w kozłowaniu. Do przerwy gospodarze prowadzili 51:45.
Pierwsze trzy minuty gry po zmianie stron ustawiły całe spotkanie. Kolejne trójki trafiali James, Wade, James Jones (w całym spotkaniu: Heat - 9/18 za trzy, rywale - 4/24), a Magic psuli kolejne akcje. Po 3.05 minutach gry nie zdobyli punktu, a gospodarze prowadzili 65:45. W połowie kwarty piąty faul popełnił Howard i usiadł na ławce. Po przerwie najlepszemu zawodnikowi gości już nie udało się poprawić dorobku punktowego. Zastąpił go Gortat, zebrał piłkę w obronie, ale po niespełna dwóch minutach nieoczekiwanie zszedł z boiska, siadając na ławce obok Howarda. Już nie był nawet jego zmiennikiem, nie mówiąc o grze na pozycji silnego skrzydłowego. Trener Stan Van Gundy próbował odrabiać straty niższym składem, ale tego dnia nie było mocnych na Heat. Jego drużyna grała katastrofalnie.