Miami Heat upokorzyli Orlando Magic w meczu faworytów NBA

W meczu kandydatów do gry w finale NBA Miami Heat rozgromili Orlando Magic 96:70. Nie był to udany mecz także dla Marcina Gortata, który grał 14 minut, zdobył dla pokonanych 2 punkty i miał 7 zbiórek.

Publikacja: 30.10.2010 10:43

Miami Heat upokorzyli Orlando Magic w meczu faworytów NBA

Foto: AFP

W pierwszym w sezonie meczu przed własną publicznością Wielka Trójka graczy Miami Dwyane Wade, LeBron James i Chris Bosh wraz z całym zespołem pokazała, że stać ich na wiele. Heat wręcz znokautowali Magic, z którymi przegrywali w 15 z ostatnich 20 spotkań. W piątek defensywa drużyny Erica Spoelstry, najmłodszego trenera w NBA, pozwoliła zdobyć ekipie Orlando najmniej punktów od 2 grudnia 2005 roku. 26-punktowa różnica to najwyższa przewaga, z jaką Heat kiedykolwiek wygrali z Magic, a zaledwie 30,4-procentowa skuteczność z gry zespołu Orlando to najniższy wskaźnik od 3 listopada 2003, czyli 573 spotkań sezonu regularnego.

„Z Miami musimy grać twardo, zdecydowanie. Bardzo ważna będzie walka pod koszem. Oni nie mają w składzie zawodnika, który mógłby zatrzymać Dwighta Howarda. Tu będziemy szukali szansy”, mówił przed meczem Marcin Gortat w wywiadzie dla „Rz”.

Rzeczywiście Howard był do pewnego momentu meczu podstawową opcją w ataku zespołu Magic, ale poza tym drużynie Polaka zabrakło wszystkiego: zespołowości, twardości, zdecydowania. Za sprawą Howarda drużyna tylko do przerwy toczyła wyrównaną walkę z Wielką Trójką i ich kolegami. Środkowy Orlando zdobył w tym czasie 19 z 45 punktów zespołu. Znajdował drogę do kosza w urozmaicony sposób: rzutami z najbliższej odległości, z półdystansu i o tablicę. Cóż z tego, skoro kompletnie zawiedli pozostali podstawowi gracze Magic. Rashard Lewis i Quentin Richardson do przerwy nie trafili do kosza ani razu, a w całym meczu spudłowali wszystkie 14 rzutów z gry, kontuzjowany VInce Carter grał tylko 14 minut. Cały zespół miał w pierwszych 24 minutach tylko trzy asysty (w całym meczu pięć) wobec 11 z polotem i swobodą grających Heat.

Gortat wchodził na boisko jako zmiennik Howarda. Pierwszy raz na początku drugiej kwarty. Po 22 sekundach zdobył swoje pierwsze punkty - faulowany pod atakowanym koszem przez Jamaala Magloire’a, bezbłędnie wykorzystał obydwa rzuty wolne. Wyprowadził w ten sposób zespół Orlando na pierwsze od dłuższego czasu prowadzenie 26:25. W kolejnych akcjach Polak miał dwie zbiórki w obronie i przechwyt. Zszedł z boiska po niespełna sześciu minutach gry. Drugi raz pojawił się na parkiecie na ostatnie 42 sekundy przed przerwą, gdy drugi faul popełnił Howard. W tym czasie popełnił stratę - błąd w kozłowaniu. Do przerwy gospodarze prowadzili 51:45.

Pierwsze trzy minuty gry po zmianie stron ustawiły całe spotkanie. Kolejne trójki trafiali James, Wade, James Jones (w całym spotkaniu: Heat - 9/18 za trzy, rywale - 4/24), a Magic psuli kolejne akcje. Po 3.05 minutach gry nie zdobyli punktu, a gospodarze prowadzili 65:45. W połowie kwarty piąty faul popełnił Howard i usiadł na ławce. Po przerwie najlepszemu zawodnikowi gości już nie udało się poprawić dorobku punktowego. Zastąpił go Gortat, zebrał piłkę w obronie, ale po niespełna dwóch minutach nieoczekiwanie zszedł z boiska, siadając na ławce obok Howarda. Już nie był nawet jego zmiennikiem, nie mówiąc o grze na pozycji silnego skrzydłowego. Trener Stan Van Gundy próbował odrabiać straty niższym składem, ale tego dnia nie było mocnych na Heat. Jego drużyna grała katastrofalnie.

Na początku czwartej kwarty, po kolejnej trójce Jonesa, było już 82:55 dla Miami. Chodziło już tylko o uniknięcie kompromitacji. Na 5.41 minut przed końcem przy prowadzeniu rywali 88:64 szósty faul popełnił Howard i znów zastąpił go Gortat, który pozostał na boisku już do ostatniej syreny. Zebrał w tym czasie cztery piłki w obronie, efektownie zablokował rzut Eddiego House’a, ale pod własnym koszem przegrywał pojedynki z Zydrunasemm Ilgauskasem, a w ataku nie był dostrzegany przez kolegów. Nie oddał w meczu żadnego rzutu z gry, mając praktycznie tylko jedną okazję, kiedy jednak nie podjął ryzyka. Polski środkowy skończył mecz z dorobkiem 2 pkt (2/2 z wolnych), 7 zbiórek (wszystkie w obronie - najwięcej w zespole obok Howarda), przechwyt, blok i strata w 14.28 minut.

„Heat wyglądają dobrze na papierze, ale muszą zacząć wygrywać” - mówił Gortat o rywalach tuż po wygranym przez Magic inauguracyjnym meczu z Washington Wizards. Więc nazajutrz rywale z Florydy zaczęli.

[ramka]• Miami Heat - Orlando Magic 96:70 (24:24, 21:27, 18:10, 17:15).

Miami: D. Wade 26, 6 zb., L. James 15, 6 zb., 7 as., C. Bosh 11, 10 zb., C. Arroyo 7, J. Anthony oraz U. Haslem 11, 11 zb., J. Jones 9, Z. Ilgauskas 8, E. House 8, J. Magloire 1, M. Chalmers.

Orlando: D. Howard 19, 7 zb., J. Nelson 10, V. Carter 4, Q. Richardson 2, 6 zb., R. Lewis 2 oraz R. Anderson 12, B. Bass 9, 6 zb., M. Pietrus 5, J.R. Redick 4, M. Gortat 2, 7 zb., 1 bl., 1 prz., 1 str., C. Duhon 1.[/ramka]

W pierwszym w sezonie meczu przed własną publicznością Wielka Trójka graczy Miami Dwyane Wade, LeBron James i Chris Bosh wraz z całym zespołem pokazała, że stać ich na wiele. Heat wręcz znokautowali Magic, z którymi przegrywali w 15 z ostatnich 20 spotkań. W piątek defensywa drużyny Erica Spoelstry, najmłodszego trenera w NBA, pozwoliła zdobyć ekipie Orlando najmniej punktów od 2 grudnia 2005 roku. 26-punktowa różnica to najwyższa przewaga, z jaką Heat kiedykolwiek wygrali z Magic, a zaledwie 30,4-procentowa skuteczność z gry zespołu Orlando to najniższy wskaźnik od 3 listopada 2003, czyli 573 spotkań sezonu regularnego.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Koszykówka
Ruszają play-offy NBA. Nikt nie chce na emeryturę
Koszykówka
Gwiazdy NBA w Polsce. Atrakcyjne losowanie reprezentacji Polski
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji