Trzecia porażka w rozgrywkach VTB zmniejsza szanse mistrzów Polski na awans do Final Four, ale jeszcze bardziej martwi styl gry drużyny trenera Tomasa Pacesasa, która już w środę w Vitorii spotka się z Caja Laboral w meczu o wszystko w Eurolidze.
Gospodarze, występujący w niedzielę bez Jana-Hendrika Jagli i Michaela Wilksa (regulaminowa konieczność wystawienia do meczu pięciu Polaków), grali bardzo nerwowo i nazbyt indywidualnie - mieli aż 19 strat, trafili tylko 11 z 20 rzutów wolnych, podejmowali złe decyzje i popełniali głupie faule.
Od początku meczu koszykarze Asseco Prokomu grali jak rozstrzęsieni juniorzy. W pierwszych akcjach błędy kroków popełnili Filip Widenow i Ronnie Burrell. Trener Pacesas szybko zdjął ich z boiska, wprowadzając Bobby’ego Browna i Roberta Witkę. Goście prowadzili 5:0, ale dwie kolejne akcje Courtneya Eldridge’a, a potem Browna (rzuty za trzy i za dwa punkty) dały gospodarzom prowadzenie 9:7 w 6. minucie. Był to jeden z krótkich momentów dobrej gry Prokomu, a z pewnością najlepszy okres Browna, który potem grał już coraz gorzej i zawiódł na całej linii.
Popełnił aż sześć strat, miał tylko jedną asystę, niepotrzebnie decydował się na indywidualne akcje, podawał piłkę w ręce rywali przy wyprowadzaniu piłki z autu. Nie lepiej grali jego koledzy, ale rywale też nie zachwycali, więc do przerwy trwał wyrównany pojedynek.
W pierwszej akcji po zmianie stron Piotr Szczotka nie trafił spod samego kosza. Za chwilę po rzutach wolnych Eldridge’a gdynianie wyszli na prowadzenie 35:34. Ostatnie w tym meczu. Kolejne pięć minut spotkania przegrali 0:16, grając chaotycznie, indywidualnie, podejmując na boisku błędne decyzje, nie trafiając rzutów wolnych. Nie pomagały zmiany w składzie, jakie wprowadzał Pacesas. Podwórkowa, chaotyczna gra jego zawodników dała rywalom prowadzenie 52:39 w końcówce trzeciej kwarty. Po 30 minutach gospodarze mieli już 15 strat.