Tym razem Marcin Gortat rozkręcał się powoli i właściwie do końca spotkania nie znalazł swojego rytmu gry. Tradycyjnie zmieniał Robina Lopeza, który wyszedł w pierwszej piątce, tradycyjnie grał dłużej od amerykańskiego środkowego, ale będąc na boisku 14.50 minut na przełomie pierwszej i drugiej kwarty miał od niego słabsze statystyki. Polak pierwszy rzut oddał na kosz dopiero po siedmiu minutach przebywania na parkiecie. Jego próbę spod samego kosza po podaniu Jareda Dudleya zablokował Dorrell Wright. Poprawił się za drugim razem, gdy po asyście Steve’a Nasha dynamicznie wsadził piłkę do kosza, dając drużynie prowadzenie 45:36. Miał też w tym okresie trzy zbiórki w obronie, stratę i dwa faule. Gdy schodził z parkietu na 2.47 min przed przerwą Suns prowadzili 53:42 i rozpoczynali właśnie wielką ucieczkę.
Ostatni fragment przed zejściem do szatni gospodarze wygrali 12:0 i do przerwy prowadzili 65:42. Lopez w połowie meczu miał 8 punktów, 6 zbiórek, z czego aż 4 w ataku i blok. Był aktywniejszy od Polaka, lepiej współpracował z Nashem, faulowany pod koszem rywali dobrze wykonywał rzuty wolne. Poprawił swój dorobek do 12 punktów zaraz po przerwie, gdy Suns przedłużali swą serię bez straty punktu do 20:0. Polak, który ponownie wszedł do gry w połowie trzeciej kwarty (Sun prowadzili wówczas 75:51), zdobyczy Lopeza w ataku już nie poprawił.
Może dlatego, że krótko grał obok Nasha. Kanadyjski rozgrywający, który trzy dni temu skończył 37. lat znów był bohaterem swojego zespołu. W 26 minut zdobył 18 punktów (3/4 za trzy) — kilka po dobrych zasłonach stawianych przez Gortata, miał 11 asyst i całą czwartą kwartę mógł odpoczywać, nie troszcząc się o wynik spotkania. Trafiając wszystkie trzy wykonywane rzuty wolne, znów wskoczył na pierwsze miejsce klasyfikacji najskuteczniejszych z linii osobistych w historii NBA. Ze wskaźnikiem blisko 90,4 procent minimalnie wyprzedza Marka Price’a - asystenta coach Golden State.
Najwyższe prowadzenie (94:61) koszykarze Phoenix uzyskali na niespełna dziesięć minut przed końcową syreną po rzucie rezerwowego Zabiana Dowdella, który tego dnia ustanowił swoje rekordy kariery w trzech elementach gry (10 pkt, 6 asyst, 5 zbiórek). Trener Gentry mógł sprawdzić wszystkich swoich graczy. W końcówce Gortata zastąpił Garret Siler, trzeci środkowy w zespole. Rezerwowi Suns byli tego dnia istotną siłą. zdobyli do przerwy 26 punktów, w całym meczu — 53. W zespole gości zawiódł przede wszystkim jego największy gwiazdor Monta Ellis. Czwarty zawodnik w klasyfikacji strzelców NBA (średnio w meczu 25,4 pkt), zdobył tylko 8 punktów, trafiając 4 z 13 rzutów z gry.
W nocy z piątku na sobotę Phoenix Suns grają na wyjeździe z Utah Jazz, gdzie właśnie do dymisji podał się legendarny coach Jerry Sloan. Prowadził zespół z Salt Lake City nieprzerwanie od 1988 roku i jest jedynym trenerem, który wygrał tysiąc meczów NBA z jednym zespołem. W klasyfikacji wszech czasów (1221 zwycięstw) zajmuje trzecie miejsce za Donem Nelsonem (1335) i Lennym Wilkensem (1332). Niedawno przedłużył kontrakt z Utah na 2012 rok. O rezygnacji przesądziła kolejna kłótnia z gwiazdą Jazz Deronem Williamsem podczas przegranego meczu z Chicago Bulls. W spotkaniu w Phoenix legendę NBA zastąpi jego dotychczasowy asystent, były zawodnik Tyrone Corbin.
[ramka] [b]Phoenix Suns — Golden State Warriors 112:88 (32:22, 33:20, 22:19, 25:27).[/b]