To był mecz godny finału. Niesamowite emocje, zacięta walka, przez większość spotkania wynik bliski remisu i rozstrzygnięcie w ostatnich sekundach. W ciasnej hali w Zgorzelcu atmosfera była bardzo gorąca, dosłownie i w przenośni. Parkiet wycierano często i dłużej niż zwykle, gdyż spoceni zawodnicy nie raz po ostrych starciach padali na boisko. Dla koszykarzy były to czasem dodatkowe sekundy na odpoczynek i skwapliwie z nich korzystali, bo w tym spotkaniu nikt się nie oszczędzał. Parkiet był jednak mokry również dlatego, że niekiedy bój przenosił się do parter.
Wyrównana walka trwała przez całą pierwszą połowę. Najwyższe prowadzenie Turowa w tym okresie to 5:3 na samym początku. Prokom tuż przed przerwą prowadził sześcioma punktami (31:37). Broniący tytułu zespół z Gdyni, który musiał wygrać ten mecz, by uniknąć sensacyjnej utraty panowania w polskiej męskiej koszykówce, wydawał się na dobrej drodze do objęcia kontroli nad meczem, gdy na początku trzeciej kwarty powiększył przewagę do ośmiu punktów (41:33). Turów odpowiedział jednak zdobyciem dziewięciu punktów z rzędu i walka kosz za kosz trwała aż do ostatnich minut.
Mecz rozstrzygnął się w ostatnich 140 sekundach. Najpierw za trzy punkty po znakomitym podaniu od Krzysztofa Szubargi trafił z dystansu Filip Widenow. Bułgarski snajper był w piątek najlepszym strzelcem Asseco Prokomu (14 pkt) i najlepszym graczem na parkiecie. W poprzednim meczu w ogóle nie zagrał, ta absencja dodatkowo go zmobilizowała. Kolejne ważne punkty dla gości zdobył Daniel Ewing z kontry po przechwycie, a gdy dorzucił dwa z wolnych po akcji wybronionej przez zespół pod własnym koszem, Prokom na 2.08 minuty przed końcem prowadził 67:57, najwyżej w meczu. Gospodarze nie poddawali się, zmniejszyli straty do pięciu punktów (64:69) na 35 sekund przed końcem. Faulowani koszykarze Asseco trafiali co drugi rzut wolny, ale gospodarze też się mylili.
Trener Tomas Pacesas rozsądnie dbał o siły swoich zawodników, zagrała cała dwunastka wpisana do protokołu. Lepsze przygotowanie kondycyjne miało znaczenie dla zwycięstwa. Gracze Prokomu byli dokładniejsi, popełnili mniej strat (7-13), mieli więcej asyst (13-7) i wygral, chociaż rywale mieli więcej zbiórek (35-29) i wykonywali więcej rzutów wolnych (20/30 - 15/26).
Bohaterowie finału mają weekend na odpoczynek i przygotowanie do ostatniego,siódmego meczu. Mistrza Polski poznamy w poniedziałek wieczorem.