W rywalizacji o mistrzostwo wciąż króluje obrona. We wtorkowym meczu zdobyto najmniej punktów w tegorocznych finałach. Dwa poprzednie kończyły się różnicą dwóch punktów, teraz też jedna akcja mogła przesądzić o dogrywce i odwróceniu losów meczu. Jednak rzut za trzy punkty Marka Millera w ostatniej sekundzie był niecelny i Heat przegrali spotkanie, w którym jeszcze na początku czwartej kwarty prowadzili 74:65.
Mavericks, mistrzowie powrotów, znów odrobili straty, a główną rolę znów odegrał Dirk Nowitzki. Tym razem niemiecki skrzydłowy zdobył najmniej punktów (21) w tych finałach. Po udanym początku, gdy trafił trzy pierwsze rzuty i dał drużynie prowadzenie 6:0 (najwyższe w meczu), potem pudłował na potęgę. Okazało się, że gra z blisko 39-stopniową temperaturą, po nieprzespanej nocy. Jak w finale 1997 Michael Jordan, który, mimo wysokiej gorączki, pomógł Chicago Bulls wygrać piąty mecz z Utah Jazz. Nowitzki też pomógł. W czwartej kwarcie zdobył 10 punktów, w tym te najważniejsze na 14,4 sekundy przed końcem meczu. Minął Udonisa Haslema z prawej strony i trafił rzutem o tablicę. Mavericks prowadzili 84:81 i już nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa.
„To jest finał. Chyba nie spodziewaliście się, że mnie tu zabraknie. Niezależnie od zmęczenia, stanu zdrowia, trzeba wyjść na boisko i dać zespołowi wszystko, co najlepsze" mówił po meczu Nowitzki. Mam nadzieję, że wezmę lekarstwa, dobrze się wyśpię i w czwartek w piątym meczu zagram już w pełni sił".
Niemiec znów był bohaterem, ale tym razem wsparli go koledzy z zespołu - drugi strzelec Jason Terry, Shawn Marion, środkowy Tyson Chandler, który miał aż 16 zbiórek, w tym dziewięć w ataku, co w nerwowej końcówce meczu pozwalało drużynie ponawiać akcje oraz rezerwowy DeShawn Stevenson. Wszyscy zdobyli powyżej 10 punktów.
Heat mieli tylko dwóch takich graczy. Dwyane Wade był najskuteczniejszy na parkiecie (32 pkt), w spektakularny sposób zablokował Chandlera, gdy Mavericks odrabiali straty, ale jego ocenę obniżają spudłowany rzut wolny na 30 sekund przed końcem, gdy mógł doprowadzić do remisu 82:82, oraz zgubiona piłka w ostatniej akcji meczu, którą wprawdzie zdołał uratować, jednak Miller rzucał z trudnej pozycji. Drugi z wielkiej trójki Chris Bosh zdobył 24 punkty, ale zawiódł ten trzeci. LeBron James, który w każdym z poprzednich 433 swoich meczów zdobywał co najmniej dziesięć punktów, tym razem skończył na ośmiu. W play-off jego drużyny zawsze przegrywały, gdy schodził poniżej 15 pkt.