Kibice w hali Ergo Arena obejrzeli widowisko godne dwóch czołowych zespołów w lidze.
Mecz wcale nie musiał się skończyć przerwaniem imponującej serii zwycięstw wicemistrzów Polski, gdyby im samym w emocjonującej końcówce nie zabrakło konsekwencji.
W ostatnich kilkudziesięciu sekundach regulaminowego czasu gry, od stanu 63:60 dla Turowa, obydwa zespoły wzajemnie się faulowały i stawały na linii rzutów wolnych. Goście zatrzymywali akcje rywali, by nie dopuścić do wyrównania rzutem trzypunktowym, gospodarze liczyli na błąd przeciwnika z osobistych i zmniejszenie przewagi. Jednak po serii aż 18 rzutów wolnych wykonanych przez obie strony różnica się nie zmieniła. Było 70:67 dla Turowa, ale Trefl miał siedem sekund na ostatnią akcję.
W najważniejszym momencie gracze ze Zgorzelca pozwolili oddać trzypunktowy rzut Łukaszowi Koszarkowi. Ten nie trafił, ale zdążył jeszcze siatkarskim odbiciem skierować odskakującą od obręczy piłkę do stojącego w rogu boiska Łukasza Wiśniewskiego, który zdobył 3 pkt w ostatniej sekundzie, doprowadzając do dogrywki. W dodatkowych pięciu minutach lepsi byli gracze Trefla.
– Pretensje możemy mieć tylko do siebie. Zagraliśmy bezmyślnie w końcówce i przegraliśmy na własne życzenie – podsumował trener Turowa Jacek Winnicki.