To pierwsza wygrana Phoenix w sezonie i udany rewanż za pechową porażkę 84:85 z Hornets w inauguracyjnym meczu przed własną publicznością. Suns przerwali serię czterech kolejnych przegranych z tym rywalem.
W piątkowej wygranej z jednym z najlepiej broniących zespołów w lidze pomogła gościom nieobecność Erica Gordona (kontuzjowane kolano), najlepszego strzelca Hornets w pierwszym spotkaniu tych zespołów, który w Phoenix zdobył zwycięskie punkty na 4,8 sekundy przed końcem spotkania. Ale nie byłoby sukcesu, gdyby nie dobra gra koszykarzy Suns, szczególnie najlepszego strzelca spotkania Hakima Warricka (18 pkt), innego rezerwowego Shannona Browna (11), znów dobrze prowadzącego grę Steve'a Nasha (12 asyst), który zapomniał już, że dwa dni wcześniej (83:103 z Philadelphia 76ers) rozegrał swój najgorszy mecz w NBA. Także walecznego Jareda Dudleya (16), znakomitego pod tablicami Channinga Fryea (16 zbiórek, także 10 pkt), no i Marcina Gortata, którego forma najwyraźniej rośnie.
Polak grał najdłużej w tym sezonie - blisko 30 minut, trafił sześć z ośmiu rzutów z gry, spudłował jedynego wolnego, miał sześć zbiórek w obronie i jedną w ataku, asystę i dwa faule. Jednego bloku zabrakło mu do wyrównania rekordu kariery. Gdy przebywał na parkiecie zespół Suns wygrał tej fragment gry 18 punktami. Równie wysoki wskaźnik miał w drużynie tylko Frye.
Wyjściowa piątka Suns nie zmienia się od początku sezonu. Gortat wyszedł w niej obok Nasha, Dudleya, Granta Hilla i Fryea. Tym razem przegrał na początek rzut sędziowski z Emeką Okaforem. Boiskową aktywność zaczął od bloku na Trevorze Arizie. W kolejnych akcjach miał trzy zbiórki w obronie. Gdy po 7.40 minutach gry zmieniał go Robin Lopez, polski środkowy nie zdążył jeszcze oddać rzutu. Uczynił to w drugim wejściu na boisko, od połowy drugiej kwarty, gdy zebrał piłkę w ataku po niecelnym rzucie Hilla i zdobył swoje pierwsze punkty w meczu. Dały one Suns najwyższe w tamtym momencie prowadzenie (41:33). Potem przewaga gości jeszcze wzrosła głównie dzięki dobrej dyspozycji w ataku rezerwowych Warricka (13 pkt do przerwy) i Browna (9), rozgrywającego najlepsze spotkanie w barwach zespołu z Arizony.
Marcin Gorat, grający z kontuzjowanym kciukiem, do przerwy uzyskał 2 punkty, miał 5 zbiórek i blok, ale najlepszy okres w meczu był dopiero przed nim. W trzeciej kwarcie Polak już na początku zablokował Emekę Okafora, dobrze bronił przeciwko Chrisowi Kamanowi, umiejętnie ustawiając się, wymuszał faule rywali w ataku, asystował przy trzypunktowym rzucie Fryea, który dał drużynie najwyższe wówczas prowadzenie (66:51), a potem sam je powiększył. Po jego trzech kolejnych podkoszowych akcjach Suns prowadzili 72:55 i pod koniec kwarty trener Alvin Gentry dał mu odpocząć.