Koszykarze NBA: przepraszam, czy tu biją

Zawodnikom w NBA coraz częściej puszczają nerwy. W tym sezonie ciągle słychać o jakichś incydentach

Publikacja: 07.03.2013 18:56

Serge Ibaka (z lewej)

Serge Ibaka (z lewej)

Foto: AFP

Kiedyś przepychanki były zarezerwowane dla niegrzecznych chłopców. Pod koniec lat 80. i na początku 90. w Detroit Pistons mieli nawet zespół "Bad Boys", który dwa razy sięgnął po mistrzostwo.

Potem wiadomo było, że jeśli chce się zrobić awanturę, to trzeba napuścić na siebie Rona Artesta (dziś Metta World Peace) i Bena Wallace'a. We dwóch rozpętali kiedyś zadymę, w której latały krzesła, biły się całe drużyny, a nawet kibice. Nie lepsi byli Dennis Rodman (ostatnio ekspert od Korei Północnej) i Rasheed Wallace. Tłukli się z każdym, kto był chętny.

Ale nie było nigdy tak jak w tym sezonie: biją się zawodnicy niemal ze wszystkich zespołów i nie ma tygodnia, żeby nie doszło do jakiejś awantury.

To już epidemia. W tym sezonie bili się już Rajon Rondo (kilka razy), DeMarcus Cousins, Dwyane Wade czy Matt Barnes. Zach Randolph miał sporo do wyjaśnienia z Kendrickiem Perkinsem, a Carmelo Anthony ścigał Kevina Garnetta nawet w szatni.

Niedawno, pod koniec lutego, pobili się Roy Hibbert z Indiany Pacers i David Lee z Golden State Warriors. Pobili to mało powiedziane. Wszczęli awanturę, a zaczęło się od standardowej walki o zbiórkę. Potem poszło samo: Lee popchnął Hibberta, Hibbert nie ustąpił i zaraz byli przy nich koledzy.

Ostro szarpał się Stephen Curry (1,91 m wzrostu), który dostał przy okazji łokciem od Hibberta (2,18 m). Sędziowie próbowali ich rozdzielić, aż zawodnicy, sczepieni ze sobą, wpadli w trybuny. Chwała trenerom Indiany, że powstrzymali rezerwowych, bo inaczej byłaby powtórka z 2004 roku.

Po meczu Hibbert przepraszał fanów. – Moja mama była niezadowolona. Mówiła, że powinienem był odejść spokojnie. Niestety, stało się inaczej. Obejrzałem to na wideo i widziałem, że małe dziecko uciekło ze swojego krzesełka, kiedy się szarpaliśmy – opowiadał Hibbert, ale i tak został zawieszony na jeden mecz.

Jemu jest przynajmniej przykro, a nic nie słychać, żeby przepraszać chciał Serge Ibaka (Oklahoma City). Nie wiadomo, co mu przyszło do głowy, kiedy walcząc o zbiórkę, z całej siły walnął pięścią Blake'a Griffina (Los Angeles Clippers). Amerykanie piszą, że trafił w pachwinę, ale na filmach widać, że Griffin trzyma się trochę niżej. Trzeba mu oddać, że w tej chwili zachował podziwu godny spokój i nie ruszył z pięściami do Ibaki.

Ibaka nie został zawieszony, ale dostał 25 tys. dolarów kary. Zawodnik, który przez cztery lata gry dostanie 48 milionów dolarów, takiej grzywny nawet nie poczuje.

W opanowaniu sytuacji nie pomagają władze NBA, którym brak konsekwencji w karaniu. Cousins za mniej spektakularny cios w pachwinę O.J. Mayo został zawieszony na jedno spotkanie.

Kiedyś przepychanki były zarezerwowane dla niegrzecznych chłopców. Pod koniec lat 80. i na początku 90. w Detroit Pistons mieli nawet zespół "Bad Boys", który dwa razy sięgnął po mistrzostwo.

Potem wiadomo było, że jeśli chce się zrobić awanturę, to trzeba napuścić na siebie Rona Artesta (dziś Metta World Peace) i Bena Wallace'a. We dwóch rozpętali kiedyś zadymę, w której latały krzesła, biły się całe drużyny, a nawet kibice. Nie lepsi byli Dennis Rodman (ostatnio ekspert od Korei Północnej) i Rasheed Wallace. Tłukli się z każdym, kto był chętny.

Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką