Wymiana między klubami obejmowała pięciu zawodników oraz prawo wyboru w przyszłorocznym drafcie, a i tak wszyscy mówią tylko o Polaku. – Nadchodzi pomoc – obwieszczono na oficjalnej stronie internetowej Wizards. – Potrzebowaliśmy wzmocnienia pod koszem. Gortat jest jednym z najsolidniejszych środkowych w lidze, bardzo dobrze broni, zbiera i gra w ataku – komplementuje Polaka prezes Wizards Ernie Grunfeld.
Kiedy w październiku ubiegłego roku Gortat odmówił przedłużenia kończącej się za kilkanaście miesięcy umowy z Suns, jego odejście stało się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
Wizards w ostatnim sezonie wygrali tylko 29 z 82 meczów, na play-offy czekają od 2008 roku. W ciągu dekady rządów Grunfelda więcej niż o ich grze mówiło się o wybrykach Gilberta Arenasa i nieudanej próbie trenera Randy'ego Wittmana zbudowania zespołu wokół niepokornej gwiazdy. Amerykańskie media są zgodne – obu panom za rok kończą się kontrakty i kolejny sezon rozczarowań może oznaczać pożegnanie z klubem.
Dla Gortata Wizards zrezygnowali z kontuzjowanego środkowego Emeki Okafora i z prawa wyboru w drafcie 2014. Razem z Polakiem do Waszyngtonu z Phoenix przenieśli się co prawda Kendal Marshall, Shannon Brown i Malcolm Lee, ale już wiadomo, że w stolicy miejsca nie zagrzeją.
Polak dołączy do zespołu w fazie przebudowy, którego trzonem ma być rozgrywający John Wall. Poprzedni sezon Amerykanin rozpoczął od kontuzji kolana, bez niego koledzy odnieśli tylko cztery zwycięstwa w 28 meczach. Kiedy wrócił, było znacznie lepiej, ale o play-offach mogli już zapomnieć. Spore nadzieje klub wiąże też z ubiegłorocznym debiutantem Bradleyem Bealem, w drafcie wybrano Otto Portera, latem pozyskano Ala Harringtona, swoje ma zrobić mistrz NBA z LA Lakers Trevor Ariza. W pierwszej piątce Gortat mógłby grać obok podkoszowego, Brazylijczyka Nene.