Hiszpania i Serbia wywalczyły w czwartek awans do strefy medalowej po wyraźnych wygranych. W piątkowych ćwierćfinałach publiczność w Spodku oglądała dwa dreszczowce.
Grecja pokonała Turcję 76:74 po zaciętym, pełnym zwrotów meczu, zakończonym dogrywką. Gdyby Ender Arslan trafił w ostatniej sekundzie dodatkowego czasu za trzy punkty, to rywale świętowaliby sukces. Wcześniej ten sam Arslan doprowadził do przedłużenia meczu, wkręcając się pod kosz i trafiając w ostatniej sekundzie czwartej kwarty.
– Zabili nas zbiórkami – mówił po spotkaniu Turek Sinan Guler. Grecy zebrali aż 47 piłek (17 w ataku), rywale – 28. No i mieli w składzie znakomitego reżysera gry Vasileiosa Spanoulisa, najpoważniejszego – obok Hiszpana Pau Gasola – kandydata do tytułu najlepszego zawodnika turnieju. W piątek grecki rozgrywający zdobył 23 punkty, trafiając sześciokrotnie z dystansu w ważnych momentach meczu i miał siedem asyst. W tureckim zespole dopiero w końcówce obudził się Hedo Turkoglu, który wszystkie swoje 13 punktów zdobył w czwartej kwarcie i dogrywce.
W drugim piątkowym ćwierćfinale Słoweńcy tuż przed przerwą przegrywali 13 punktami. Zmniejszyli straty w ostatnich sekundach, a po powrocie z szatni zagrali tak zaciekle w obronie, że Chorwaci w trzeciej kwarcie zdobyli tylko trzy punkty. Uzyskawszy prowadzenie, zawodnicy trenera Jure Zdovca już nie wypuścili zwycięstwa. Rozgrywający Jaka Laković ani na chwilę nie zszedł z parkietu. Erazem Lorbek odpoczywał tylko 40 sekund – zdobył 27 punktów (8/11 za dwa, 2/2 za trzy) i miał 8 zbiórek. Cała Słowenia świętuje. Koszykarze tego kraju jeszcze nigdy nie grali w półfinale mistrzostw Europy. Ich najwyższa lokata to 6. miejsce w 2005 roku w Belgradzie. W sobotnim półfinale czekają ich kolejne derby Bałkanów: mecz z Serbią będzie powtórką spotkania grupowego. W Warszawie Słowenia wygrała 80:69.
Drugi półfinałowy pojedynek można uznać za przedwczesny finał. Hiszpania grała dotychczas z Grecją o punkty 19 razy, wygrała 13 spotkań, w tym pięć ostatnich na prestiżowych imprezach: 94:91 (ME 2003), 70:47 (mistrzostwa świata 2006), 76:58 i 82:77 (ME 2007), 81:66 (igrzyska olimpijskie 2008). Czy Grecy przerwą tę złą serię? Pasjonująco zapowiada się pojedynek greckiej defensywy z hiszpańskim atakiem. I Pau Gasola ze Spanoulisem.